
Joanna Agacka-Indecka była jedną z 96 osób, które 10 kwietnia 2010 r. leciały do Smoleńska. Wkrótce, tak jak pozostałych pasażerów feralnego lotu, czeka ją ekshumacja. Przeciwko niej występuje matka prawniczki.– Nie mogę słuchać tych kobiet, wdów smoleńskich! Jak chcą, niech sobie ekshumują. Ale nie moją córkę! – mówi.
REKLAMA
– Nie ma potrzeby, ani obowiązku przeprowadzania kolejnych ekshumacji. Napisałam zresztą o tym do prokuratury – mówi "Faktowi". – Prosiłam o wyjaśnienie, jaki sens ma wyjęcie mojej córki z grobu, ponieważ znalazła się w grupie nielicznych, kilkunastu ofiar, których rozpoznanie nie sprawiało najmniejszego kłopotu – dodaje.
Ciało adwokat, jak przekonuje Gajdowska, była w bardzo dobrym stanie. – Miała jedynie niewielką ranę na głowie – wyjaśnia. – Wyglądała niemal jak za życia – dowiadujemy się z rozmowy. Kobieta ma całkowitą pewność, że pochowała córkę, a nie obcą osobę. Potwierdziły to dwukrotnie przeprowadzone badania DNA. – Oprócz tego w aktach prokuratury znajdują się zdjęcia, na których widać, jak leży w trumnie, ma na piersi tabliczkę z nazwiskiem – mówi.
Gajdowską szokuje brak uzasadnienia ekshumacji, choć bardziej zachowanie niektórych rodzin. – Nie mogę pojąć, dlaczego (...) nie zgłosiły obaw sześć lat temu. Co robiły w Moskwie, skoro ich jedynym zadaniem było rozpoznanie bliskich? Dopiero teraz się ocknęły? – pyta. Uważa jednak, że w żądaniu odszkodowań nie ma nic niewłaściwego czy oburzającego. – To indywidualna sprawa – zauważa.
Matka byłej prezes NRA nie kryje żalu do prokuratury - nie chce brać pod uwagę, że na jej zlecenie ktoś rozkopie rodzinny grób, to dla niej przerażająca myśl. Ma zamiar spróbować wszystkiego, by do tego nie dopuścić. –Jeśli po kilku pierwszych ekshumacjach stwierdzą, że wszystko jest w porządku, może zaprzestaną kolejnych badań. Bo po co to robić? – zastanawia się.
źródło: fakt.pl
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
