Hiszpania z Chorwacją remisuje 2:2. Albo wyżej. Media we Włoszech grzmią: Oszuści! Znów się dogadali! Zrobili wszystko by nas wyrzucić z turnieju! Taki scenariusz może się wydarzyć dzisiejszego wieczoru. Włosi wiedzą, że nawet jeśli wysoko wygrają z Irlandią, mogą odpaść z turnieju. Że ich los tak naprawdę zależy od innych. Tylko czy Hiszpanów i Chorwatów za ewentualny układ powinno się krytykować? W naszej redakcji głosy są podzielone.
Tomek Cirmirakis, mój kolega z działu sport, nie wierzy w ewentualną ustawkę. Argument? Bo to Hiszpania. - Ten zespół przyzwyczaił nas do pięknej, ofensywnej gry, do gry o zwycięstwo. Ewentualny pakt z Chorwacją kompletnie zniszczyłby ten długo budowanemu wizerunkowi. To byłaby plama na honorze futbolu, którego znakami firmowymi są czystość i niewinność - mówi.
To nie są zaprzyjaźnione nacje
Łukasz Cybul, też z działu sport, dodaje: - Dla mnie takim gwarantem gry o 3 punkty, tego że nikt tu nikogo nie będzie chciał cwaniactwem wyeliminować z turnieju, jest trener Hiszpanów Vincente del Bosque. Jestem przekonany, że ten człowiek każe swoim piłkarzom grać na 100 procent.
Jest jeszcze inny argument tych, przekonanych o uczciwym meczu. - Hiszpania i Chorwacja to nie są nacje, które jakoś ze sobą sympatyzują. Nie są sąsiadami jak Niemcy i Austria albo Szwecja i Dania - dodaje Tomek.
Mówiąc to, ma na myśli dwie sytuacje z wcześniejszych wielkich turniejów. Pierwsza? Rok 1982 i mundial w Hiszpanii. Niemcy ostatni mecz w grupie grali przeciwko Austrii i ich wygrana dawałaby awans dalej obu drużynom, a eliminowałaby sensacyjnie grającą na turnieju Algierię. Zespół, który w Hiszpanii nie przegrał meczu. Jak wyglądało spotkanie? Niemcy szybko strzelili gola i potem, po 10 minutach, obie drużyny właściwie przestały grać w piłkę.
Mecz Niemcy - Austria wyglądał tak:
Spaghetterians are out!
Drugą sytuację wielu z was pewnie doskonale pamięta. Portugalia, faza grupowa Euro 2004. Na murawę wychodzą Szwedzi i Duńczycy. Jacyś tacy niespięci, wyluzowani. Na trybunach wielki transparent: "2:2 and Spaghetterians are out". Wszystko dlatego, że taki właśnie wynik dawał awans obu skandynawskim ekipom, a eliminował … Włochów, którzy na turnieju byli niepokonani. Zdobyli pięć punktów, wygrali jeden mecz i dwa zremisowali. Jak nietrudno się domyślić, wynik 2:2 padł. Choć ostatnią bramkę zobaczyliśmy na minutę przed końcem, dziś większość obserwatorów jest przekonana, że ten bramkowy remis padł nieprzypadkowo. Że Włochów oszukano.
Bramki z meczu Szwecja - Dania. Jakieś takie... inne - prawda?
Dziś media w Italii boją się powtórki z rozrywki. Pompują i tak już duszną atmosferę pisząc, że 200 milionów ludzi będzie uważnie śledziło każde kopnięcie piłki Hiszpanów i Chorwatów.
Włosi boją się, że ich kibice dziś o 22.45 będą mieli takie miny:
A sami bohaterowie spotkania? Alvaro Negredo przyznał z uśmiechem, że bardzo się lubi z kolegą z Sevilli Ivanem Rakiticiem, Chorwatem. Inny piłkarz deklaruje, że zagrają na maksa choć zaraz potem dodaje, że wynik 2:2 nie jest przecież w futbolu tak rzadki. Jakby coś sugerując.
Turniej to nie liga
Zastanawiam się nad tym meczem i nie rozumiem dlaczego w jego kontekście pada to słowo. "Oszustwo". Nie chcę spekulować czy padnie wynik 2:2. Osiem lat temu przed meczem Szwecja-Dania w to nie wierzyłem. A jednak, stało się.
Ważne jest tutaj inne pytanie. Czy Hiszpanie i Chorwaci naprawdę nie mają prawa zagrać dzisiaj na remis? Po pierwsze, sami sobie wypracowali taką sytuację. Byli skuteczniejsi od Włochów, zdobyli po 4 punkty podczas gdy Italia zaledwie dwa. Teraz mogą mocnego rywala wyrzucić z turnieju właśnie dlatego, że wcześniej pokazali klasę.
Ktoś powie, że to tak samo jakby w lidze była ostatnia kolejka i dwie drużyny umówiły się na wynik, który obie ratuje przed spadkiem a na degradację skazuje rywala. Nie, to nie to samo. Tutaj mamy turniej i trzeba myśleć w innych kategoriach. Trochę jak w szachach, gdzie myśli się na kilka ruchów wprzód i czasami warto stracić najpierw jednego pionka, by potem zbić ich więcej. I wyjść na plus. I ostatecznie zwyciężyć.
Trener myślący naprzód
Załóżmy, że Del Bosque myśli sobie tak: "Włosi są od Chorwatów lepsi. Gdybyśmy na kogoś z tej dwójki mieli wpaść w finale, wolałbym grać z Chorwatami. Oni są bardziej ofensywni, grają bardziej jak my. A Włosi to dyscyplina, taktyka, oni zawsze potrafili odpowiednio ustawić się na mecz z Hiszpanią. Ja się ich trochę boję. Może więc lepiej byłoby zremisować?". Mamy go skrytykować za takie myślenie? Naprawdę? Trener na Euro 2012 nie powinien być przypadkiem strategiem, człowiekiem, który czasami jest gotów przegrać bitwę (w tym przypadku nieco utracić honor i narazić się na furię Włochów), by ostatecznie zwyciężyć w całej wojnie?
Załóżmy, że dziś Hiszpanie wygrają, a w finale ulegną Włochom. Nagłówki 2 lipca rano. "Marca", "El Mundo Deportivo", Del Bosque, co ty zrobiłeś? Miałeś ich w garści, mogłeś ich wyeliminować. A ty musiałeś być dżentelmenem. Dzisiejszy świat, zwłaszcza świat piłki, dżentelmenów nie potrzebuje.
Być może dostałby wtedy nagrodę Fair Play. Ale jestem przekonany, że wolałby wcześniej, w Kijowie, unosić w górę inne trofeum.