
Niekompetencja i lekkomyślność pracowników Kancelarii Premiera mogły doprowadzić do katastrofy. Chodzi o głośną sprawę powrotu z konsultacji międzyrządowych w Londynie. Ale jest coś jeszcze bardziej szokującego – tłumaczenia przedstawicieli rządu. Bo przekonują, że nic się nie stało, bo nie została złamana żadna instrukcja. A zdrowy rozsądek?
REKLAMA
Nasz kraj wciąż nie może sobie poradzić z traumą po katastrofie smoleńskiej, ale nie może też sobie poradzić ze stworzeniem procedur, które zapobiegłyby powtórce. Bo przecież wbrew rewelacjom Antoniego Macierewicza do katastrofy 10 kwietnia 2010 roku doprowadziła seria mniejszych lub większych zaniedbań i błędów.
Wówczas stworzono procedury, które miały temu zapobiec. Ale opisana przez dziennikarza "Dziennika Gazety Prawnej" sytuacja pokazuje, że procedury są funta kłaków warte. Bo ludzi, którzy z Warszawy przylecieli dwoma samolotami chciano odesłać jednym. Gdyby nie postawa pilota, do Warszawy poleciałby przeciążony i źle wyważony samolot z premier Beatą Szydło, wicepremierem Morawieckim i ministrami Błaszczakiem, Waszczykowskim oraz Macierewiczem na pokładzie.
Ale jest coś, co przeraża jeszcze bardziej, niż lekkomyślność urzędników, którzy zgodzili się na taką sytuację. A mianowicie usprawiedliwianie jej już po ujawnieniu przez media. To komentarz rzecznika rządu.
Nieco bardziej rozmowna jest szefowa Kancelarii Premiera Beata Kempa. – "Cywilna" instrukcja HEAD nie została w żaden sposób złamana. Jest to dokument niejawny – powiedziała. Ale internauci zarzucają jej pomyłkę.
– Jeżeli w trakcie wynikają trudności związane z poleceniami czy pilotów, czy zarządzających lotniskiem jest oczywiste i wtedy musimy się do nich dostosowywać. Żadna procedura nie została złamana. Na wszystko mamy dokumenty – mówi Kempa cytowana przez "DGP".
W jej odpowiedzi te dwa ostatnie zdania są kluczowe i doskonale obrazują sposób myślenia urzędników w Polsce. Nie tylko tych z Prawa i Sprawiedliwości, każdych.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
