Przyzwyczailiśmy się, że była to nieszczęśliwa miłość i tylko z naszej strony, ale najwyraźniej miarka się przebrała. Stany Zjednoczone nie są już ziemią obiecaną, rozczarowała nas wojna w Iraku, kłopoty z wizami i afera z więzieniami CIA. Czarę goryczy przelała wpadka Obamy, bo boleśnie pokazała, jak mało – mimo wielu zapewnień o przyjaźni – znaczymy dla Amerykanów.
Mistrzostwa Euro 2012 udowodniły Polakom, że w Europie czują się dobrze i nie muszą mieć kompleksów. Na ulicach panuje euroszał, a inne kraje chwalą nas za organizację, piękne miasta i dobrą zabawę. Mentalną przemianę "ku Europie" rozpoczęliśmy po przystąpieniu do Unii Europejskiej. Nagle okazało się, że za pracą nie musimy już latać za ocean, bo czeka po sąsiedzku. Masowo zaczęliśmy podróżować chociażby do Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Holandii.
Miłość za oceanem
Specjaliści podkreślają, że coś jest na rzeczy. Coroczne rankingi popularności narodów CBOS pokazują, że polska sympatia do Amerykanów spada. Kiedyś byli na pierwszych miejscach. Teraz są co prawda w pierwszej dziesiątce, ale wyprzedzili ich chociażby Czesi i Słowacy. Wzrosła nawet sympatia do Niemców. Nie są to może jeszcze nastroje antyamerykańskie, ale ochłodzenie polskiej miłości jest ewidentne.
– Rzeczywiście jest jakaś zmiana w kierunku Europy. To zasługa integracji. Mimo że Europa jest w kryzysie, Polacy nadal ufają, że Unia Europejska daje im stabilność i jest najlepszym rozwiązaniem – uważa dr Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych. – Ameryka się oddala, politycznie i społecznie. Nie jest już wymarzoną ziemią i podstawowym kierunkiem emigracji. Teraz Polacy wybierają kraje europejskie – dodaje.
Kiedyś za pracą i bogactwem Polacy podróżowali właśnie do Stanów. Zdaniem ekspertów, to że ta migracja się zahamowała jest jednym z ważniejszych powodów ostudzenia naszych emocji. Praca za oceanem i szansa, jaką to dawało było głównym czynnikiem warunkującym miłość do Ameryki.
Politycznie zawiedzeni
Od Stanów Zjednoczonych oddaliliśmy się również politycznie. Politycy nie wypowiadają się już tak chóralnie o USA jako naszym czołowym partnerze, coraz rzadziej swoje dobre stosunki polsko-amerykańskie traktują jako decydujący argument polityczny w kampaniach. Kolejne polskie rządy boleśnie udowodniły, że ten amerykański szał króluje tylko w Polsce, a politycy amerykańscy mają do nas raczej chłodne i lekceważące podejście.
Relacjom polsko-amerykańskim zaszkodziły przede wszystkim rządy George'a W. Busha i wojskowa interwencja w Iraku. – Rzuciliśmy się w ten wir wojny, a społeczeństwo odebrało to bardzo negatywnie – podkreśla dr Jacek Kucharczyk.
Jego zdaniem, bezwarunkową miłość do Ameryki straciło nie tylko społeczeństwo, ale i elity polityczno-opiniotwórcze. Nie chodzi nawet o ostatnią wpadkę Baracka Obamy, który w przemówieniu podczas uhonorowania Karskiego, wspomniał o "polskich obozach śmierci".
– Ta wpadka pokazała, że administracja Obamy jest mniej wyczulona na Polskę, ale nie uważam, żeby miała większy wpływ na polską miłość. Wcześniej też takie wpadki się zdarzały, ale miłości to nie psuło. Ta gafa była podszyta w końcu dobrymi intencjami – uważa prezes Instytutu Spraw Publicznych – Najwięcej narozrabiał Bush i Rumsfeld. Chodzi o wojnę w Iraku, tajne więzienia CIA. Nasi przywódcy zaufali Amerykanom i zostali oszukani. Niektórzy tęsknią za czasami Busha, jako za złotą erą w stosunkach polsko-amerykańskich, ale tak naprawdę przyniosły one najwięcej szkody – podkreśla Kucharczyk.
Stara miłość nie rdzewieje?
Po 11 września staraliśmy się być proamerykańscy. W opinii ekspertów, czuliśmy się w tym czasie niedoceniani i narastała nasza frustracja. Administracja amerykańska nie ma już takiego sentymentu do Europy Środkowo-Wschodniej, jak kiedyś.
– Nie jest już tak, jak było za czasów administracji Clintona, która nas "wciągała" do NATO. Wtedy było takiego obustronne przeświadczenie, że zmieniamy świat. Politycy obu krajów robili coś razem – przypomina dr Jacek Kucharczyk.
Teraz w relacjach polsko-amerykańskich panuje chłód. – Widać, że obecny ambasador stara się, jakoś te stosunki ocieplić. Po dwóch latach zaczęło się trochę zmieniać również w administracji amerykańskiej, która zaczęła nieco bardziej troszczyć się o Europę środkowo-wschodnią – przyznaje prezes Instytutu Spraw Publicznych.
Mało prawdopodobne wydaje się jednak powtórne polskie zakochanie w USA. Jeszcze kilka lat temu Ameryka była wzorem. Teraz, kiedy dotknął ją kryzys polityczno-gospodarczy, ciężko traktować ją jako wzór pod jakimkolwiek względem. – Kiedyś mówiło się, że w Ameryce to jest tak i tak, albo Amerykanie robią to inaczej. Teraz też czasem się tak mówi, ale na takie zdanie przeważnie odpowiadamy: "Tak, tak. No i do czego ich to doprowadziło" – śmieje się dr Jacek Kucharczyk.