Szukam piłkarza na męża. Pilne! Być WAGs to dziś marzenie wielu dziewczyn. Tak kombinują, by poznać swojego "jedynego"
Oskar Maya
08 grudnia 2016, 16:08·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 grudnia 2016, 16:08
"Potrzebuję porady... Liczę na rozsądne odpowiedzi, choć wiem, że i tak znajdą się hejtujący... Powiedzcie mi, jak mogę zostać Polską WAG (dziewczyną piłkarza), jakie warunki musiałabym spełnić?" Takie pytanie pojawiło się właśnie na jednym z portali społecznościowych. Chociaż post wydaje się szokujący, takich dziewczyn w Polsce jest coraz więcej.
Reklama.
Jak można było łatwo przewidzieć, pod postem zdesperowanej internautki zawrzało. Większość komentujących nie zostawiła na dziewczynie suchej nitki. Bowiem aspirujące WAGs, nie piszą takich ogłoszeń. Robią to w bardziej dyskretny sposób. Za to w poszukiwaniu wymarzonego męża potrafią być zdesperowane i bardzo metodyczne.
Jedną z pierwszych polskich WAGs była Beata Smolińska, dzisiaj żona Emmanuela Olisadebe, polskiego napastnika o nigeryjskich korzeniach. Poznali się w jednej z warszawskich dyskotek, gdzie często bawili się czarnoskórzy piłkarze.
"Emsi" nie był wtedy jeszcze bożyszczem polskich stadionów, raczej napastnikiem "na dorobku". Kiedy został gwiazdą polskiej reprezentacji, Beata również stała się znana. W chwili ślubu z Emmanulem miała tylko 19-lat i jeszcze nie bardzo potrafiła odnaleźć się w nowej sytuacji. Oblężona przez dziennikarzy wyglądała na wyraźnie speszoną nagłym zainteresowaniem.
Historia Beaty, która stała się rozpoznawalna dzięki poznaniu piłkarza w dyskotece podziałała na wyobraźnię innych. Do warszawskiej Harendy, ówczesnej bardzo modnej dyskoteki, co weekend tłumnie przychodziły dziewczyny w poszukiwaniu "zagranicznego" narzeczonego. Na celowniku byli wtedy głównie zawodnicy pochodzący z Afryki, którzy mieli kontrakty z polskimi klubami. Niektóre takie znajomości kończyły się trwałymi związkami, ale żaden z piłkarzy nie odniósł już sukcesu porównywalnego do kariery Olisadebe.
Dzisiaj dziewczyny są o wiele lepiej przygotowane. Spontaniczna wyprawa do dyskoteki nie wystarczy, chociaż i takie sytuacje czasami kończą się sukcesem: "Spotkaliśmy się w Warszawie. Przed klubem wpadł na mnie jakiś barczysty facet. Nie przeprosił, co mnie rozzłościło i zaczęłam się z nim kłócić. To był Artur, który później poprosił mnie o numer telefonu" – tak wspomina swoje pierwsze spotkanie z Arturem Borucem jego obecna żona Sara.
Temperament Sary zrobił wrażenie na reprezentacyjnym bramkarzu, ale trudno zakładać, że każda historia skończy się podobnie. Dlatego aspirujące WAGs starają się zaplanować takie wyjścia.
– Wystarczy pójść na mecz np. Legii i zobaczyć, kto siedzi w "strefie VIP". Tam łatwo można rozpoznać dziewczyny, które przyszły bynajmniej nie z powodu emocji związanych z meczem ligowym... – mówi mi osoba związana z Legią Warszawa.
– Kandydatki na przyszłe żony nie tylko wiedzą, jakimi chłopaki jeżdżą samochodami i w jakich klubach się bawią. Znam przypadek, kiedy jeden z naszych zawodników, wychodząc z restauracji, zobaczył przy swoim samochodzie kilka dziewczyn, wyraźnie na niego czekających. Kiedy zobaczyły, że jest w towarzystwie swojej partnerki, natychmiast uciekły – opisuje nasz rozmówca.
Każda z aspirujących WAGs ma konto na Instagramie, śledzi strony ulubionych zawodników, deklaruje na Facebooku zainteresowanie piłką nożną, nie mniej niż zagorzały kibic. Dziewczyny potrafią użyć podstępu, żeby zdobyć numer telefonu do upatrzonego piłkarza. Czasami po prostu piszą wprost, że są otwarte na "nową znajomość".
Dziewczyny, które już zostają WAGs, często zrywają kontakty z koleżankami. Nie tylko dlatego, że są zazdrosne o swojego chłopaka. Po prostu zaczynają żyć w zupełnie innej rzeczywistości. – Kiedy byłam młodsza, pamiętam, że niektóre koleżanki rzeczywiście "kręciły się" już wokół drużyn młodzieżowych Legii. Później widywałam inne na trybunach Legii. Ale uważam, że generalnie media robią nam trochę krzywdę, przedstawiając tylko bajkowy obraz świata WAGs – mówi w rozmowie z naTemat Alexandra Kosecka, żona Jakuba Koseckiego, obecnie zawodnika niemieckiej drużyny SV Sandhausen.
Ona – jak mówi – inwestuję w siebie. – Studiuję zarządzanie na Uniwersytecie Warszawskim. Życie na świeczniku ma też swoje wady. To nie jest takie przyjemne, kiedy na każdym kroku paparazzi może zrobić ci zdjęcie – mówi
Podobnie uważa Magdalena Żalińska, partnerka Piotra Grzelczaka, zawodnika ekstraklasy. – Wiadomo jak WAGs się kojarzą... Ale proszę, nie wrzucajcie nas do jednego wora. Oczywiście są dziewczyny, które zrobią wszystko, żeby poznać piłkarza. Nawet koleżanki czasami proszą mnie o numer telefonu do kolegów Piotrka, mówiąc, że szukają męża, ale sądzę, że bardziej robią to na żarty. Ja też nie należę do stereotypowych WAGs. Studiuję na warszawskim WAT, jestem już na czwartym roku. Zdaje sobie sprawę, że są dziewczyny, które uważają, że nasze życie jest zupełnie bezproblemowe.