Torebki zdefasonowane po miesiącu użytkowania, a po trzech straszące białymi nitkami wystającymi ze „skórzanych” rączek, w pewnym momencie zaczynają drażnić. Wiele kobiet zaczyna wówczas zerkać pożądliwie na klasyczne modele – Céline Trapeze, Bayswatera Mulberry czy nieśmiertelną Chanel 2.55. Zapał studzi stan konta i/lub zdrowy rozsądek.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Tymczasem, żeby wejść w posiadanie designerskiej torby ze skóry, która posłuży nam znacznie dłużej niż kilka sezonów, nie trzeba zarabiać krocia, ani jechać na zakupy do Mediolanu. Kilka ładnych lat po wysypie młodych polskich marek produkujących ubrania, na rynku pojawia się coraz więcej projektantów, którzy tworzą niebanalne skórzane torby i plecaki.
Molehill
Na początku tego tygodnia do sieci trafiła druga kampania wizerunkowa marki sfotografowana przez Natalię Erdman. Dla bacznych obserwatorów poczynań Molehilla mogła stanowić małe, choć raczej pozytywne zaskoczenie. Nowe projekty marki, pozycjonującej się dotychczas jako propozycja dla miejskich nomadów, zaskakują sznytem glamour.
O Molehillu, który świętował niedawno pierwszą rocznicę powstania, zrobiło się głośno tuż po wiosennej edycji targów HUSH. Informacja o torbach z grubej, bydlęcej skóry w naturalnym kolorze raz dwa rozeszła się pocztą pantoflową wśród miłośników rzeczy z metką „made in Poland”. W pierwszej kolekcji pojawiły się dwa pojemne rozmiary toreb – duży shopper i ogromny weekender, w wersji naturalnej i farbowanej na czarno. Charakterystyczne, miedziane nity dopełniają design surowo wykończonych toreb zszywanych z jednego płata skóry. Poza tym w ofercie Molehilla znajdziemy skórzane saszetki, podróżnicze przypinki i proste płócienne torby ze skórzanymi rączkami.
W nowej kolekcji pojawiły się bardziej fantazyjne kroje, typowe dla torebek kobiecych, odrobina koloru (żółć), a także skóra tłoczona i polerowana (wraz z użytkowaniem delikatnie matowieje). Słowem opcje już nie tylko na przemierzanie miast i bezdroży, ale także odpowiednie na wieczór czy do pracy.
Łukasz Król, założyciel marki, jest zdania, że powinniśmy starać się otaczać przedmiotami, które będą nam towarzyszyć nie jeden sezon, ale całe życie. Rzeczami, które staną się z czasem zapisem naszych przeżyć i doświadczeń. Nie ma chyba do tego celu lepszego elementu garderoby, niż flagowy produkt marki, czyli torba ze skóry w naturalnym kolorze. Z biegiem czasu odkształca się, odbarwia i gniecie, tworząc niewerbalny zapis drobnych zdarzeń i upływu czasu.
Mum&Co
Historia tej rodzinnej marki jest tyle prosta, co urocza. Pod jednym dachem mieszkała mama, tata, dwie dorastające córki i dwa psy. Córki były bardzo wybredne, jeśli chodzi o ubrania i często żaliły się mamie, że nie mogą znaleźć w sklepach rzeczy, które byłyby ładne i dobrej jakości. Jedna z nich szczególnie pragnęła prostego, skórzanego plecaka, więc mama postanowiła uszyć w sekrecie wymarzony dodatek.
Szperała w sieci, wybierała materiały i robiła rysunki, a kiedy nie było nikogo w domu siadała do starego Singera. Efekt pracy przeszedł najśmielsze wyobrażenia córki. Kiedy plecak zebrał więcej ochów i achów, siostrom zaczęła świtać myśl, że może powinny wykorzystać talent krawiecki mamy i swoje wyczucie stylu. Tak właśnie powstała marka Mum&Co.
Po kilku latach oprócz plecaków w ofercie znajdziemy też torby, torebki, worki, a nawet portfel czy etui na iPada. Wszystkie wykonane ręcznie ze skóry licowej, zamszu lub ich połączenia. W palecie kolorów marki znajdą coś dla siebie zarówno klasycy (nieśmiertelne czernie, szarości i brązy), jak i romantycy (pudrowy róż, ciepła oliwkowa zieleń).
Mum&Co, mimo minimalnej liczby ozdobników (w ich projektach pojawiają się właściwie tylko frędzle), to marka bardzo kobieca za sprawą subtelnych linii, delikatnych pasków i doboru kolorów. Każdy z projektów zanim trafi do sprzedaży, jest testowany przez córki i mamę. Jeśli dla żadnej z nich dany model nie staje się nieodłącznym dodatkiem, dziewczyny decydują, że nie powinien trafiać do produkcji.
Slava Varsovia
Przymiotnik „minimalistyczny” zrobił w opisach produktów i magazynach kobiecych karierę nieomal tak oszałamiającą, jak „oryginalny”. Logika wskazuje jednak, że nie wszystko może być oryginalne. Podobnie sprawa ma się z minimalizmem. Proste formy przechodzą z nijakości w szlachetność w pierwszej kolejności za sprawą jakość materiałów i precyzji wykonania.
Dla warszawskiej marki Slava świetnej jakości skóry, a także dbałość o szczegół początkowo były credo, a po czterech latach stały się także znakiem rozpoznawczym. Założycielka Slavy, Anna Szydłowska, jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, ale wychowała się w Warszawie. To właśnie surowa, miejska architektura, krajobrazy i kolorystyka charakterystyczne dla Europy Środkowej i Wschodniej są niesłabnącą inspiracją dla projektantki. Stąd też nazwa podkreślająca słowiańskie id marki. Mimo że Slava to młody, niszowy brand, nad jej kampanią wizerunkowej pracowały dotychczas topmodelka Ania Jagodzińska i jedna z najbardziej znanych polskich fotografek – Zuza Krajewska.
Od powstania marki w kolekcjach zawsze pojawiają się torby typu shopper i kopertówki. Jest też miejsce na eksperymenty, jednak bez zatracania obranej stylistyki. W ostatnim lookbooku mogliśmy oglądać np. torebki wykonane z plisowanego materiału czy awangardowe welurowe woreczki ze skórzanymi rączkami, które które z powodzeniem mogą zastąpić oklepaną, imprezową clutch.
Szydłowska jest pasjonatką torebek, czerpiącą inspiracje do swoich projektów z wytwarzanych przez indiańskie plemię Wayuu worków czy tradycyjnych japońskich chust do zawijania i przenoszenia jedzenia. Slava jest jedną z tych marek, gdzie nie ma miejsca na niedociągnięcia, niezależnie od tego czy chodzi o kampanię wizerunkową, stronę internetową czy o sam produkt. Dla zwolenniczek torebek-inwestycji, które nie wychodzą z mody, a z biegiem czasu nabierają charakteru.
Balagan
Marka dwóch przyjaciółek, Agaty Matlak-Lutyk i Hanny Ferenc Hilsden, powstała między Warszawą, a Tel Avivem, czyli miastami w których mieszkają obecnie dziewczyny. Proste torby, saszetki, plecaki, portfele, a także buty ze skóry. Jeśli farbowanej, to tylko ekologicznie. Solidnie, bez udziwnień, na granicy surowości i casualu, zyskały już grono zwolenników, szczególnie wśród świadomych konsumentów, zwracających uwagę na odpowiedzialność społeczną i środowisko.
Balagan wchodzi w skład Transparent Shopping Collective, idei na polskim rynku już nie takiej nowej, ale wciąż bardzo nowatorskiej. W sklepie internetowych start-upu zrzeszającego jak na razie dwie marki (drugą są Elementy) po kliknięciu w wybrany produkt możemy nie tylko poznać jego wymiary i obejrzeć więcej zdjęć, ale też dowiedzieć się, co składa się na podaną cenę.
Twórczynie Balaganu przeciwstawiają się dominującemu na rynku modelowi „wyprodukować jak najtaniej, sprzedać nie mającemu pojęcia o kosztach klientowi jak najdrożej” i ujawniają za co płacimy kupując ich produkt. Z przejrzystego diagramu kołowego możemy odczytać więc ile wynosi podatek, produkcja i materiały, a ile koszty stałe. Dodatkowo marki założycielskie Transparent Shopping Collective postanowiły przeznaczać od 3 do 5% ceny każdego produktu na wybrany przez klienta szlachetny cel (przy zakupie można wybrać inicjatywę, którą chce się wesprzeć). Torby Balaganu są rzecz jasna porządne, ale tym, co je wyróżnia jest nonszalancja, spodobają się dziewczynom, które stronią od szpilek i obcisłych garsonek.
Chylak
Kiedy odwiedziliśmy jakiś czas temu Zosię Chylak w jej pracowni, wspominała jak podczas jednego z pierwszych dni stażu w nowojorskiej pracowni Proenza Schouler spaliła żelazkiem kawałek skóry pytona. Dziś wzór i fakturę skóry tego gada można odnaleźć w jej projektach z najnowszej kolekcji.
Torby powstały i tym razem z mięsistych skór naturalnych, tłoczonych i farbowanych we Włoszech na specjalne zamówienie marki. Odszywane już w Polsce modele są praktyczne, ale nie można ich określić jako jednoznacznie klasycznych. W dwóch ostatnich kolekcjach pojawiły się torebki-worki i kopertówki w dwóch rozmiarach, pakowny shopper, saszetki, portfel czy pokrowiec na laptopa. Zmieniają się tylko skóry, z których zostały wykonane poszczególne egzemplarze, stemplowane ręcznie dyskretną nazwą marki i numerem seryjnym torby.
Zosia ukończyła Historię sztuki, ale zawsze fascynowały ją ubrania, już jako uczennica zamieniła sieciówki na krawcową, bo chciała mieć ubranie zgodne z jej pomysłem. Pracę dyplomową pisała o modzie północnego renesansu, a w międzyczasie ukończyła kurs krawiecki. Po studiach zaczęła zajmować się szyciem na miarę. Wieść o jej warsztacie szybko rozniosła się po mieście, a zamówienia szybko zdominowały suknie ślubne – skromne, ale ze szlachetnych materiałów.
Projektantka chciała spróbować swoich sił w projektowaniu prêt-à-porter. Kiedy więc dostrzegła niszę na rynku polskich akcesoriów skórzanych, postanowiła ją zapełnić. Nie minęło dużo czasu od otwarcia sklepu, a chętnych na torebki Zosi było tak wielu, że po swój egzemplarz trzeba było zapisać się na liście oczekujących. Sukces stawiającej pierwsze kroki brandu dostrzegł magazyn „ELLE”, który w 2015 roku przyznał Chylak nagrodę dla marki roku.
Jeśli zawsze podziwiałyście skóry egzotyczne, ale oprócz restrykcyjnych obostrzeń handlowych, odstraszała was cena, z kolei na widok kiczowatych do granic możliwości odpowiedników z sieciówek jeży się wam włos na głowie, to przejrzyjcie modele z najnowszej kolekcji. Zosia Chylak uważa, że tym, co nigdy nie wyjdzie nigdy z mody jest elegancja. Z sezonu na sezon powraca więc z projektami eleganckimi, ale nie onieśmielającymi elegancją.
Hollie Warsaw
Najmłodsza z marek prezentowanych w zestawieniu, działająca zaledwie od listopada tego roku. Włoskie skóry i okucia, polscy kaletnicy i torebki mówiące w różnych językach „Witaj piękna” (możemy przebierać wśród modeli takich jak m.in. Ciao Bella, Bonjour Belle czy Hello Beauty). Do tego wodoodporna podszewka – niby drobiazg, ale jest to element często pomijany przez marki zajmujące się galanterią skórzaną.
W kolekcji, oprócz torebek w różnych rozmiarów znajdziemy też skórzane breloczki i etui na laptopa. Wszystkie modele klasycznie czarne i lekko błyszczące.Pierwszą kolekcję marki wyróżniają subtelne „wiązania” niektórych modeli na cienki skórzany pasek i ozdobne zawieszki, także ze skóry. Czy Hollie powtórzy sukces Zosi Chylak, trudno ocenić, ale jakością materiałów i wykonania nie odstaje od pozostałych marek.