Prawo i Sprawiedliwość ma problem, z którego skali jeszcze nie zdaje sobie sprawy. Dlatego właśnie uruchamia machinę propagandową. Media zależne od partii Jarosława Kaczyńskiego, a także jej politycy, będą nas przekonywali, że to co widzieliśmy wcale nie było tym, co widzieliśmy. Dlatego demaskujemy kłamstwa, które już zaczynają pojawiać się w przestrzeni publicznej.
Jako pierwsi z pomocą partii-matce pospieszyli pracownicy TVP INFO. O manipulacji słowami posła opozycji piszemy tutaj. Samuel Pereira i spółka przekonują, że poseł PSL wygadał się i zdradził, że opozycja planuje protest. Tymczasem Eugeniusz Kłopotek jedynie prognozował, że coś takiego może się stać – to oczywisty wniosek dla każdego obserwatora polityki.
Zresztą podobne prognozy snuł Jarosław Kaczyński na wrześniowym posiedzeniu klubu PiS w Jahrance. Czy jemy też Pereira zarzuci, że zaplanował blokadę mównicy w Sejmie?
Swoje 3 grosze dorzucił też poseł Liroy. Jego zdaniem dowodem na planowanie awantury było zamówienie przez Kancelarię Sejmu dużej ilości kanapek. I pewnie to, że głosowania zaplanowano do godziny 23 nie ma z tym nic wspólnego.
2. Bronią SB-ków
Prawo i Sprawiedliwość próbuje przekonać nas, że protest (jego podsumowanie tutaj) to tak naprawdę próba zablokowania odebrania przywilejów SB-ekom. To nieprawda, bo przecież opozycja popierała ten ruch, domagając się jedynie uszczegółowienia zapisów ustawy. Poza tym to Platforma Obywatelska jako pierwsza obniżyła emerytury byłym funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa.
3. Opozycja chciała storpedować budżet
To nie jedyna absurdalna teza, którą postawiły piątkowe "Wiadomości", a za nimi podchwyciły ją zwolennicy i politycy PiS. Zdaniem Damiana Diaza blokada mównicy sejmowej była próbą zablokowania przyjęcia budżetu na 2017 rok, bo opozycja nie zgadza się z jego założeniami. Tyle, że nie zgadzała się też z założeniami budżetu przygotowanego przez PiS na 2016 rok. Poza tym to tylko próba przykrycia prawdziwego powodu protestu: protestu dziennikarzy przeciw próbie wprowadzenia cenzury i wykluczeniu z obrad posła PO.
4. Głosowanie było zgodne z prawem
Marszałek Kuchciński i politycy PiS przekonują, że przeniesione do Sali Kolumnowej głosowania były w pełni legalne. To nie jest tak oczywiste, bo choć samo przeniesienie obrad jest zgodne z prawem, to musi być spełniony szereg warunków.
Przede wszystkim głosowanie musi się odbyć za pomocą maszynek (ale tych było za mało) lub za pomocą imiennych kart do głosowania, by można zweryfikować jak głosowali poszczególni posłowie. Do tego politycy PO zarzucają, że w głosowaniu brali udział ludzie, którzy nie są posłami. Już po zamknięciu obrad przez Marka Kuchcińskiego przyłapano posłów PiS (m.in. Zbigniewa Ziobrę czy Mariusza Kamińskiego) jak podpisywali listę obecności, choć można to zrobić tylko w trakcie posiedzenia, a nie już po jego zakończeniu.
5. Nocna zmiana 2.0
Jest jeszcze bardziej absurdalna teoria kolportowana przez polityków PiS, np. przez Mariusza Błaszczaka. Przekonują oni, że to była próba powtórki z nocnej zmiany, czyli obalenia rządu Jana Olszewskiego. Zapominają, że wówczas wszystko odbyło się zgodnie z prawem, ba, od tygodni oczekiwano, że rząd upadnie. Pisze o tym nawet Jarosław Kaczyński w swoich wspomnieniach.
Tyle o 1992. A ostatnia noc? Czy ktokolwiek widział wniosek o konstruktywne wotum nieufności i nowego kandydata na premiera? Chyba tylko politycy PiS w swoich wizjach. Marzy im się przypięcie opozycji łatki anty-demokratów. Tymczasem to oni, pod dyktando Jarosława Kaczyńskiego, kawałek po kawałku ograniczają naszą demokrację.