Pierwszą firmę założył mając 18 lat, stworzył serwis Nokaut.pl, inwestuje w portale, które lepiej od konkurencji zadbają o klienta. Wojciech Czernecki mówi naTemat skąd czerpie pomysły na biznesy i dlaczego ma szansę w meczu z Allegro.
Łukasz Głombicki: Pierwszy biznes założył pan jeszcze w liceum. Co to było?
Wojciech Czernecki: To był serwis Twoja-Firma.pl. Chciałem się dowiedzieć w internecie czegoś na temat prowadzenia firmy, zatrudniania pracowników, otwierania działalności gospodarczej. Nie znalazłem zbyt wielu informacji, które by mi pomogły, więc stwierdziłem, że założę stronę, gdzie można się będzie tego dowiedzieć. Ten serwis zresztą cały czas działa, co ciekawe, należy w tej chwili do grupy Allegro. Swego czasu był największym tego typu miejscem w sieci.
Czy zakładając firmę w liceum musiał pan iść na jakieś ustępstwa, z czegoś zrezygnować, stracił pan coś z "szczenięcych lat"?
Bycie "przedsiębiorcą" było moją pasją, do dzisiaj tak mam. Twoja-Firma.pl to była przygoda, robiłem coś, co lubię, co dawało mi satysfakcję. Nie mogę powiedzieć, że coś straciłem. Może mniej imprezowałem niż moi rówieśnicy, prowadziłem nieco inny tryb życia, ale nie czuję się z tym źle :-) Ważne by robić to, co się lubi.
Potem przyszedł pomysł na nokaut.pl?
Tak, szukałem kiedyś laptopa korzystając z porównywarek internetowych - które były już wtedy dostępne - i zupełnie nie spełniały moich oczekiwań. Wtedy razem ze wspólnikiem podjęliśmy decyzję o stworzeniu Nokaut.pl. Pomogły nam czasy - na Zachodzie było gorąco od przejęć na rynku porównywarek, więc fundusze inwestycyjne chętnie nas wspomogły, szczególnie, że mieliśmy pomysł, jak zrobić to lepiej od konkurencji.
Z giełdowego debiutu pozyskaliście 30 milionów złotych, na co przeznaczyliście pieniądze?
My jako spółka pozyskaliśmy 20 milionów, 10 mln to sprzedaż akcji przez innych akcjonariuszy. Te pieniądze cały czas są na koncie spółki. Na początku chcieliśmy przejąć Skąpiec.pl, ale że mieliśmy za niego płacić gotówką i akcjami, a nasz kurs na giełdzie spadł, transakcja przestała się nam kalkulować. W tej chwili analizujemy różne możliwości przejęć, ale przede wszystkim inwestujemy też w stworzenie platformy handlowej i rozwój aplikacji mobilnych.
Platforma handlowa, czyli coś na kształt Allegro?
Allegro ma 4 razy więcej użytkowników od nas, a przychody i zyski liczone w setkach milionów złotych - od razu widać, że platforma handlowa jest bardziej opłacalna niż porównywarka. Internauci szukają nie tylko niskich cen, ale również wygody w robieniu zakupów.
Jak zamierzacie im zabrać klientów?
Będziemy zabiegać o kupującego, o to, kto zapewni mu lepsze doświadczenia zakupowe. Użytkownik w tej chwili może wybrać, czy chce kupić przez porównywarkę, czy platformę handlową. Chcemy wejść na wyższy etap konkurencji, ale przede wszystkim wykorzystać fakt że e-commerce cały czas dynamicznie się rozwija.
Pojawiały się już portale, które chciały zagrozić Allegro, ale zupełnie sobie nie poradziły. Jaki jest wasz pomysł, co zrobicie, żeby się udało?
Jesteśmy pierwszym projektem na rynku, który poza tym, że chce, to jeszcze ma możliwości. Mamy 3 miliony unikalnych użytkowników miesięcznie, 12 milionów ofert i ogromną rzeszę sprzedawców. Jak do tego dodamy kapitał, który pozyskaliśmy na giełdzie, to wychodzi nam właśnie to, czego nie mieli inni.
To jest połączenie, które pozwoli nam zaistnieć w świadomości Polaków. Klienci będą wiedzieli, że w internecie jest alternatywa dla zakupów w sieci. Nie mówię, że będziemy więksi od Allegro, ale zrobimy wszystko aby stać się dużo większym graczem na rynku.
Zainwestowaliście też w morizon.pl - co to za projekt?
Morizon to nasza prywatna inwestycja, moim zdaniem najbardziej innowacyjny portal nieruchomości w Polsce. Idea wydaje mi się bardzo słuszna, w USA też są takie serwisy, ale dopiero raczkują.
Handel nieruchomościami w Polsce jest jeszcze nieuporządkowany, ale gdy szukamy mieszkania zaczynamy w internecie. W Morizonie stworzyliśmy innowacyjny model współpracy m.in. z agencjami nieruchomości. Jesteśmy lepsi niż konkurencja, portal ma wysokie wzrosty i cały czas w niego wierzę.
W internecie jest coraz więcej serwisów, które robią coś za nas. Porównują ceny, szukają mieszkań itp. Jak pan sądzi, w którą stronę idzie internet, w czym jeszcze mogą nas wyręczać portale internetowe?
Jestem pewien, że serwisy pójdą w stronę lokalizacji. Poza szukaniem czegoś globalnie, będzie więcej zapytań w najbliższej okolicy, lokalnie. Ten rynek będzie rósł również dzięki popularyzacji smartfonów, które dają dodatkowe możliwości. Już niedługo będziemy mogli pójść do sklepu, zeskanować kody artykułów, które chcemy kupić i wyjść ze sklepu z niczym, bo nasze zakupy same dojadą do domu. Będą tańsze, a my nie będziemy musieli ich wozić.
Straciliśmy około 450 tysięcy złotych, ale to była jednorazowa strata. Google czyścił internet z pewnego procederu, a swoje działania wymierzył w największych graczy, by uzyskać lepszy efekt PR-owy. To mu się zresztą udało, wielu graczy przestało kupować linki. Teraz Google robi kolejne tury blokowania, ale nas już to nie dotyczy, pod tym względem działamy zgodnie z zasadami tej wyszukiwarki.
Ale wcześniej wy też kupowaliście te linki?
Tak, kupowaliśmy linki, proceder był bardzo prosty - Google zakazywał takich działań, ale nic nie robił z tym problemem. Byliśmy w patowej sytuacji - albo kupimy linki i jesteśmy w wynikach wyszukiwania, konkurujemy na rynku, albo nie kupujemy linków i nie ma nas w ogóle. Po pamiętnej akcji Google na szczęście to się zmieniło i proceder został wyeliminowany na całym rynku.
Jak Polska przegrała z Czechami mecz, to w internecie widziałem komentarze w stylu „Dobra, przegraliśmy, ale przynajmniej Rosjanie nie wyszli z grupy”. Czy spotyka się pan z zazdrością w Polsce? Mam wrażenie, że u nas najbardziej lubi się tych, którym się coś nie udało.
Ja czegoś takiego na sobie nie odczułem, ale ma pan rację. Spora grupa osób działa w taki sposób, może ze względu na naszą historię, na to, że kapitalizm budujemy od 23 lat dopiero i były to wielu przypadkach burzliwe narodziny które przeplatały się aferami… To nie pomogło w zbudowaniu dobrego wizerunku dla zawodu "przedsiębiorca". Do tego faktycznie jako naród lubimy się pocieszać czyimś niepowodzeniem. Widać to również w sieci, gdzie najlepiej czytają się teksty o tym, że się nie udało zbudować autostrady, czy stadionu. Jak jest sukces, to się tego nie czyta. Część ludzi lubi się karmić negatywnymi informacjami. Jak się coś komuś nie udało, to niektórzy mają poczucie satysfakcji.