Retoryka na wiecu PiS przypominała czasy komunistycznego reżimu Edwarda Gierka i gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
Retoryka na wiecu PiS przypominała czasy komunistycznego reżimu Edwarda Gierka i gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

– Polska demokracja nie jest zagrożona w najmniejszym stopniu, wolność mediów nie jest zagrożona. Demokracja rozwija się w sposób zupełnie normalny – grzmiał na prorządowym wiecu zwołanym pod Pałacem Prezydenckim wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. – Serdecznie wam wszystkim dziękujemy, w imieniu Pani Premier, rządu, większości parlamentarnej – mówił do zgromadzonych sympatyków PiS. Później nastąpił bezpardonowy atak na opozycję.

REKLAMA
Piotr Gliński
wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego

Podstawową rolą opozycji jest nawoływanie do nienawiści, do rozchwiania nastrojów. Chcemy powiedzieć stanowczo, że nie ustąpimy, bo mamy mandat społeczny. Nie ulegniemy żadnym prowokacjom. W ciągu ostatniego roku prowokowano nas codziennie. My się temu przeciwstawimy, dalej stanowczo i odpowiedzialnie będziemy prowadzić nasz kraj ku rozwojowi.

Podobnie, jak premier Beata Szydło w swym sobotnim orędziu, wicepremier Piotr Gliński szybko uderzył w socjalne tony. – Ten spór w Polsce dotyczy tego, czy będziemy mieli szanse rozwojowe, czy Polska będzie mogła się rozwijać. O to chodzi w tym sporze. Żeby Polska mogła się rozwijać musi być przede wszystkim sprawiedliwą dla wszystkich Polaków. Nie tych, którzy są wybrani, którzy mają dobre dojścia, ale wszystkich! Dla mieszkańców dużych miast, małych miast i wsi, dla wszystkich regionów i dla wszystkich pokoleń Polska musi być sprawiedliwa – twierdził.
Przemówienie Piotra Glińskiego można uznać za łagodne po tym, co kilka chwil później mówił Joachim Brudziński. Przemawiając do sympatyków "dobrej zmiany" wicemarszałek Sejmu tłumaczył, iż zabrakło wśród nich na przykład stoczniowców z "Solidarności", bo partia rządząca celowo poprosiła ich o pozostanie w domach. I zasugerował, że przyjazd związkowców do Warszawy mógłby zakończyć się konfrontacją z Polakami protestującymi przeciw autorytarnym działaniom Prawa i Sprawiedliwości pod Sejmem.
Joachim Brudziński
poseł PiS

Przed chwilą pan premier Piotr Gliński powiedział bardzo wyraźnie, żeby dyktatury i totalitaryzmy w innych krajach mogły wyglądać tak, jak w Polsce. Gdzie przedstawiciele opozycji, przedstawiciele różnych środowisk mogą wygadywać każdą bzdurę, a przedstawiciele "totalitarnego" rządu stają na głowie, aby ci, którzy te bzdury wygadują, mogli je wypowiadać w sposób bezpieczny i w pełni wolny.

– Nie pozwolimy na warcholstwo, ale nie pozwolimy na nocną zmianę nr 2! Nie pozwolimy, żeby Tusk po raz kolejny zjechał z Brukseli – mówił poirytowany Joachim Brudziński. Jego wystąpienie zakończyły gromkie okrzyki: "Pomożemy! Pomożemy!". Co tylko jeszcze silniej przywołało wrażenie, iż politycy PiS nie tylko partyjne kadry czerpią ze spuścizny komunistycznego reżimu PRL...

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl