Od posła Michała Szczerby wszystko się zaczęło. I od marszałka Marka Kuchcińskiego, który wykluczył go z obrad. A tak naprawdę od ich wieloletniego konfliktu – takie informacje zaczęły już krążyć po Warszawie. Dając do myślenia, czy gdyby nie ten konflikt, mielibyśmy dziś w Polsce największy kryzys parlamentarny od lat. Bo gdyby nie Szczerba, Kuchciński mógł zareagować zupełnie inaczej. A tak, to po prostu przesadził.
O wieloletnim konflikcie obu panów mówił też Andrzej Stankiewicz w TVN24. O co w tym chodzi?
Spójrzmy, co poseł Szczerba mówił o marszałku Sejmu. Czuć duże emocje. "Kuchciński najbardziej stronniczym marszałkiem ostatnich 27 lat" – tak, to słowa Michała Szczerby. "Dał się pan zaprząc do partyjnej walki o władzę absolutną, dał się pan zaprząc do planu sformułowanego przez ideologa i demiurga pana środowiska politycznego" – to również poseł PO pod adresem Kuchcińskiego. I jeszcze to: "Pana blisko roczny dorobek powoduje, że nie jest pan godny sprawować funkcji marszałka".
"Autoryzuje pan nielegalne działania"
Dokładnie rok przed aferą w Sejmie – 16 grudnia 2015 roku – poseł Szczerba został ukarany dyscyplinarnie przez marszałka. Dwa tygodnie wcześniej Sejm wybierał sędziów do Trybunału Konstytucyjnego i Michał Szczerba powiedział wtedy pod adresem Kuchcińskiego, że autoryzuje on działania nielegalne i będzie mu to zapamiętane. – Powiedziałem to dosyć mocno, odwracając się z mównicy do niego, i to go zabolało. To była pierwsza sytuacja, którą możemy nazwać naszą publiczną wymianą zdań – mówi poseł Szczerba w rozmowie z naTemat.
Jak tamta grudniowa wymiana zdań się zakończyła, wielu na pewno pamięta. Marszałek Kuchciński nałożył na Szczerbę karę finansową. Oficjalnie, z powodu przedłużenia czasu wystąpienia. Jak policzył Szczerba, chodziło raptem o 27 sekund. – Ukarał mnie obniżeniem świadczenia poselskiego o około 2,5 tysiąca złotych. Moje odwołanie nie zostało uwzględnione. Kara spotkała się z oburzeniem, uznano ją za nieadekwatną – mówi poseł.
"Nigdy z nim nie rozmawiałem"
Od tamtej pory wszystko się zaczęło, choć – w co naprawdę trudno uwierzyć – obaj nigdy ze sobą nie rozmawiali. Poseł Szczerba słyszał opinie o tym, że jest skonfliktowany – trochę się z tego śmieje, ale też nie zaprzecza. – Ja z panem marszałkiem Kuchcińskim nigdy nie rozmawiałem osobiście. Jedyne nasze spotkania to spotkania na sali plenarnej, wtedy gdy zabieram głos – mówi. Nigdy, nigdy twarzą w twarz? – Naprawdę nigdy – powtarza.
Na pewno jednak w ostatnich miesiącach Marek Kuchciński stał się bardziej obecny w wystąpieniach Michała Szczerby. – Zapoczątkował nową praktykę dla posłów opozycji. To są metody à la poseł Piotrowicz. To, co robi marszałek Kuchciński jest absolutnym skandalem. To są metody, które nie miały miejsca w tym parlamencie od wielu kadencji – powtarzał w wywiadach. Kuchcińskiemu zarzucał łamanie regulaminu Sejmu, zastraszanie posłów opozycji. Jemu, z kolei, zarzucano, że obraża marszałka.
"Wziął do siebie to, co powiedziałem w Sejmie"
Zupełnie niedawno, 13 grudnia, Kuchciński wyłączył mu mikrofon, gdy Szczerba zaczął mówić o prokuratorze Piotrowiczu. "To drugie pytanie nie dotyczy wniosku mniejszości" – przerwał mu marszałek.
Teraz z kolei nie brak opinii, że Kuchciński przesadził. Czy mógł się uwziąć na Szczerbę? – Próbował na mnie, jak może daleko pójść z ingerowaniem w mandat poselski – mówi poseł. Ale dlaczego akurat na nim? – Wziął to do siebie, co powiedziałem w Sejmie rok temu – odpowiada.
Równi i równiejsi
Po nałożeniu tej kary w PiS mówiono wtedy, że poseł PO po prostu się nad sobą użala. Nieważne, że podczas tego samego posiedzenia Kornel Morawiecki mówił o trzy minuty dłużej. Albo Jarosław Kaczyński – o półtorej. I nikt o karze dla niego nie mówił. – To jest zupełnie co innego – jeszcze niedawno podśmiewał się Marek Suski. Autentycznie śmiejąc się podczas opowieści, jak to Szczerba chodzi i biadoli z powodu kary, która w jego mniemaniu okazała się słuszna.
Jakby nie było, od tamtej pory o Michale Szczerbie zrobiło się głośno, wcześniej nie każdy go kojarzył. A w jego wystąpieniach sprzed 3 lat, gdy obradom przewodniczył wówczas wicemarszałek Kuchciński, animozji nie widać. Teraz nie widać ich końca. I aż strach pomyśleć, gdyby to okazało się prawdą – że to one mogły być podłożem obecnego kryzysu w Polsce.
Napisz do autorki: katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
Reklama.
Udostępnij: 45
Marek Suski
dla Onet News
"Pamiętam tamtą sytuację. Marszałek prosił [posła Szczerbę- przyp. red.], żeby skończył, że minął czas, że przywołuje do porządku. Wielokrotnie posłowie przekraczają czas, bo chcą dokończyć myśl, zdanie i za to się nie karze. Natomiast jeśli ktoś blokuje mównicę, to co może marszałek zrobić? To nie są dzieci, klapsa nie da". Czytaj więcej