Tragedia w Berlinie jest szokująca z wielu względów. Ilości zabitych i poszkodowanych, bliskości od Polski i faktu, że jedną z głównych ról gra tutaj polska firma. Chodzi o przedsiębiorstwo transportowe z Gryfina, które stało się mimowolnym uczestnikiem tych tragicznych wydarzeń. Nie wiadomo jeszcze, kto co było ich powodem lub kto za nimi stoi. Wiadomo natomiast Państwo Islamskie niedawno ostrzegało przed atakiem w święta.
TVN24 dotarł już do właściciela tej firmy. To Ariel Żurawski, który jest w szoku po ostatnich zajściach i murem stoi za swoim kierowcą. – Ten osobnik, który wyskakiwał z pojazdu to nie był mój kierowca. Ja daję za niego rękę i nogę. To nie był mój kierowca, mojemu kierowcy coś zrobili – przekonywał. I dodaje, że całkowicie za niego ręczy, bo był to jego kuzyn i znają się od dziecka.
Polak do godziny 16.00 wiedział, gdzie jest jego ciężarówka i co się dzieje. Od tego momentu kontakt z kierowcą się urwał. Nie mógł dodzwonić się do niego ani on, ani jego żona. Mężczyzna jechał z Włoch na rozładunek elementów stalowych w Berlinie. Gdy ostatni raz skontaktował się z firmą, poinformował, że musi poczekać do jutra, by Niemcy odebrali towar.
Telewizja ZDF podaje informacje, że ok. 21.40 udało się zatrzymać osobę, która prawdopodobnie kierowała TIR-em. Po czasie okazało się, że to nie był on. Wiadomo już, że jedną z ofiar śmiertelnych jest pasażer ciężarówki. W nocy policja potwierdziła, że to polski kierowca.