Sandra mieszka w Europie, w szkockim Edynburgu i tam od kilku lat spędza Święta. Grzegorz pierwszą Wigilię poza Polską spędził w Erytrei, w Afryce Wschodniej, a Marcelina w azjatyckiej części Turcji. Opowiadają nam o tym, jak wyglądały ich Święta w międzynarodowym środowisku.
Święta obcokrajowców w Polsce, którzy mają, jeśli nie żonę lub męża Polaka, to świeżo poznanego partnera z naszego kraju, wyglądają podobnie. Rodzina przygarnia takiego oto cudzoziemca lub cudzoziemkę i pokazuje, jak świętuje się po polsku. Każde kolejne Święta Bożego Narodzenia już mniej dziwią. Po prostu obcokrajowiec zaczyna działać jak Polak: sprząta, potem biega z torbami, kupuje prezenty i objada się przez trzy dni w miłym towarzystwie. Przeżywa je też – mniej lub bardziej – w sferze religijnej. Nieco inaczej wygląda świętowanie Polaków w wielokulturowym środowisku i poza Polską, gdzie stanowią mniejszość.
Jeden świąteczny stół, pięć narodowości, dziesięć osób
– Ja z partnerem z Holandii, koleżanka Francuzka z partnerem ze Szkocji, współlokatorka z Estonii, koleżanka z Polski z mężem z Indii i jeszcze troje znajomych z Polski. Taki skład miała jedna z najbardziej wielokulturowych Wigilii, jaką współorganizowałam – opowiada Sandra, która od siedmiu lat mieszka w Edynburgu, a od pięciu lat spędza Święta poza domem. Na początku jeszcze jeździłam do domu, teraz wolę pojechać w styczniu, kiedy ceny biletów spadają.
- Kiedy pierwszy raz postanowiłam zostać w Szkocji w czasie Świąt, okazało się, że nie jestem jedyna. Od tego czasu co roku spotykam się w mniejszym lub większym gronie z moją edynburską rodziną i świętujemy. W roku, w którym spotkaliśmy się w gronie 5 Polaków i 5 cudzoziemców, postanowiliśmy zrobić prawdziwą polską Wigilię, aby pokazać naszym przyjaciołom zza granicy, jak świętuje się w Polsce – opowiada Sandra.
I tak była wielka choinka, opłatek, dwanaście potraw i prezenty. Goście stawili się w eleganckich strojach, przy czym to była jednak bardziej brytyjska elegancja, czyli swetry z bałwanem lub choinką, a nie białe koszule.
– Najbardziej zorientowany w świątecznej tradycji był kolega z Indii, który pochodzi z katolickiej rodziny. Wiedział, czym są Święta, znał tradycję chodzenia na Pasterkę, zaskoczył go tylko opłatek. Wiedział, że jest, ale nie przypuszczał, że można się nim dzielić w domu – opowiada Sandra. Hindus był zdziwiony podobnie jak inni cudzoziemcy. Przez chwilę nie wiedzieli, co mają sobie mówić. – Szybko jednak załapali zasadę i każdy każdemu złożył życzenia – wspomina Polka.
Kiedy goście siedli do stołu, też nie brakowało niespodzianek. Po pierwsze – zaskoczyła ich ilość jedzenia, po drugie fakt, że w Wigilię nie było mięsa (to wielkie wydarzenie, w kraju, w którym króluje indyk). Pierwsza mięsna potrawa pojawiła się w pierwszy dzień Świąt i był to homar w sosie czosnkowym, który przygotowała znajoma z Francji.
– Udało nam się też przekonać znajomych zza granicy, aby Mikołaj przyniósł prezenty pod choinkę w Wigilię, a nie w Boże Narodzenie jak praktykuje się to na Wyspach. Każdy kupił każdemu jakiś drobiazg np. czekoladki, skarpetki. Byliśmy szczęśliwi, bo rzadko dostaje się po 9 upominków.
Wspólne Święta w międzynarodowym gronie były wielkim przeżyciem. – Cieszyło nas, że mogliśmy pokazać, jak świętuje się w Polsce. Nawet znajomy Szkot, który jest niepraktykującym anglikaninem, był zachwycony atmosferą spotkania. Ciekawiło go wszystko, od sianka pod obrusem, po pierogi – mówi Sandra. W tym roku także spędza Święta w Edynburgu ze znajomymi z Polski. Wszyscy przed spotkaniem połączą się przez Skype z rodzinami.
Jak mówi Sandra, w tym roku uczestniczyła też w ciekawym wydarzeniu, jakim była świąteczna wigilia firmowa. – Tym razem cała ekipa z Polski postanowiła uszanować Szkockie tradycje. Ubraliśmy się w kilty, tańczyliśmy szkockie tańce przy muzyce granej na skrzypcach i piliśmy słynną whisky. Byłam bardzo dumna, że raz potrafimy chwalić się swoją tradycją, a raz szanujemy innych – opowiada Sandra.
Święta Bożego Narodzenia, ale w innym terminie
Grzegorz, który jest wojskowym, pierwsze Święta poza Polską przeżył w Erytrei w Afryce Wschodniej. - Przyjechałem w ramach Misji Pokojowej ONZ i byłem pełen obaw dotyczących tego, jak będą wyglądały moje Święta poza domem. Martwiłem się niepotrzebnie, już po kilku dniach otrzymałem od miejscowej rodziny zaproszenie na świąteczny obiad – wspomina.
W Erytrei, ale także w Etiopii, Chrześcijanie Kościoła Koptyjskiego obchodzą Boże Narodzenie 2 tygodnie później niż w Polsce. Ogromnym wyróżnieniem dla obcokrajowca, jest bycie zaproszonym na tradycyjny obiad serwowany w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. – Erytrejscy, a także etiopscy Chrześcijanie nie obchodzą Wigilii. Wspomniany obiad jest głównym punktem świąt. Podłoga w pomieszczeniu, w którym spożywa się obiad, jest wyściełana świeżą zieloną trawą, kwiatami oraz prażoną kukurydzą. Przy dużym stole zasiada cała rodzina, a prym w tym czasie wiedzie pani domu. Mężczyźni są tylko od spożywania posiłku i wychwalania smakowitości potraw – opowiada Grzegorz, który wspomina świąteczne spotkanie jako kulinarny spektakl.
Na stół najpierw podaje się indżerę. Jest to rodzaj placka w szarym kolorze, który swoją strukturą przypomina gąbkę. - W smaku nieco kwaśny, nie bez przyczyny jednak. Na indżerę pani domu nakłada różnego rodzaju duszone mięsa (kurczak, jagnięcina, wołowina oraz wątróbka jagnięca). Wszystkie te przysmaki są bardzo mocno przyprawione, a indżera swoim lekko kwaśnym smakiem łagodzi ostrość przypraw. Do picia z reguły serwuje się bezalkoholowy napój domowej roboty, podobny do naszego podpiwku. Innym napojem serwowanym przy stole jest mess - napój alkoholowy na bazie miodu – opisuje.
W czasie jedzenia odrywa się kawałek indżery i trzymając ją w palcach nabiera się kawałki mięsa. Ważne jest, aby wkładając potrawę do buzi nie dotykać nią ust. Szczególnie sympatyczny jest zwyczaj karmienia gości przez domowników, głównie przez kobiety. Młode kobiety okazują w ten sposób zainteresowanie mężczyzną, którego chętnie widziałyby jako swojego męża.
- Po zjedzeniu indżery rozpoczyna się chyba najbardziej oczekiwana część obiadu. Ceremonia parzenia kawy. Pani domu praży na patelni zielone ziarna. Gdy zaczyna rozchodzić się aromat zbliża się do biesiadników, a ci wąchają ten niepowtarzalny zapach, zgarniając go ręką znad patelni ku sobie. Gdy ziarna są już brązowe, wędrują do drewnianego lub mosiężnego moździerza. Po kilku minutach utłuczona kawa wędruje do glinianego dzbanka z cienką szyjką, do którego wlewa się wodę i tradycyjnie zatyka końskim włosiem. Dzbanek ustawiany jest na metalowym palenisku podobnym do małego grilla. Węgiel drzewny domowej roboty powoli podgrzewa kawę i doprowadza ją do wrzenia. Kawa następnie wlewana jest do małych filiżanek i bardzo mocno słodzona. To bardzo mocny napar, a trzeba wypić minimum trzy filiżanki, aby nie obrazić pani domu – mówi Grzegorz.
W międzyczasie serwowane są ciasteczka domowego wypieku, choć coraz częściej podawane są też ciasteczka ze sklepu. Po wypiciu kawy przychodzi czas na wielokrotne podziękowania za wspaniały obiad i pożegnanie gospodarzy. Grzegorz do dziś wspomina te Święta jako coś wyjątkowego, co nie każdemu się przydarzy.
Święta z tureckimi kolędami i polskimi uszkami
Polski klimat świąt – a nawet nasze tradycyjne potrawy – udało się z kolei odtworzyć Marcelinie, która od kilku lat mieszka w Izmirze, azjatyckiej części Turcji, i która w ubiegłym roku pierwszy raz organizowała tam Święta. – Podejmując decyzję o tym, że nie przyjadą do Polski, nie miałam obaw czy uda mi się odtworzyć klimat domowych świąt w obcym, do tego odmiennym religijnie kraju – opowiada Marcelina.
Jak mówi, choć Turcja to kraj zamieszkiwany w większości przez muzułmanów, dekoracje świąteczne widać na ulicach i w sklepach od listopada. - Nazywa się je co prawda dekoracjami noworocznymi, a nie bożonarodzeniowymi, ale nam chrześcijanom i tak raźniej widząc ustrojone choinki – mówi Marcelina. Poza tym, w Wigilię, w Izmirze odbywa się pasterka dla Polonii, a kilka dni wcześniej Polskie Stowarzyszenie Kultury i Przyjaźni organizuje zwykle w tamtejszej katedrze koncert kolęd. - Poszliśmy na koncert w polsko-tureckim gronie. Były oczywiście pieśni po polsku i wspólne śpiewanie, ale śpiewaliśmy też kolędy angielskie, niemieckie i tureckie (tak, są i takie!), a goście którzy przyszli, pochodzili z różnych krajów i środowisk. Moi przyjaciele Turcy byli zachwyceni klimatem – wspomina.
Samo przygotowanie Świąt wymagało nieco wysiłku, ale – jak wspomina Marcelina – potraktowała je jak wyzwanie. – Mama już wcześniej przysłała mi z polski barszcz w proszku. Suszone grzyby kupiłam w markecie, a po wymieszaniu ich ze zwykłymi pieczarkami wyszedł super farsz do uszek. Kapustę kiszoną na bigos udało nam się kupić w amerykańskim sklepie (produkcji niemieckiej), bo tutejsza, tzw. tursu ma zupełnie inny smak i się nie nadaje. Zrobiliśmy jeden garnek z różnymi rodzajami mięs i kiełbasą (w niektórych większych marketach można kupić mięso wieprzowe), a drugi – dla muzułmańskich gości – też był pyszny, choć nie dodaliśmy wieprzowiny. Karpia nigdy nie lubiłam, więc zastąpienie go pysznymi tureckimi rybami morskimi nie stanowiło dla mnie problemu – mówi Marcelina.
Polka martwiła się jedynie, gdzie kupi choinkę. Obdzwoniła nawet kilka sklepów ogrodniczych, ale mieli koszmarnie wygórowane ceny. - Ale tu znów niespodzianka: w Migrosie (market typu naszych hipermartektów) znalazłam żywe choinki w donicach za niewiele ponad 50 tl, czyli około 65 zł – wspomina z uśmiechem.
W Wigilię Marcelinę odwiedzili goście z Polski i Turcji. Wspólnie świętowali przy stole z polskimi potrawami i choinką. - Poza tym odwiedziłam sąsiadów i zaniosłam im ciasto mówiąc, że my chrześcijanie mamy dziś Święta. Byli bardzo podekscytowani, składali życzenia – wspomina. Tegoroczne Święta spędzi ponownie w Polsce, kolejne? Pewnie znów w Turcji, bo jak mówi - podobnie jak Sandra i Grzegorz - świąteczny nastrój można stworzyć nawet na końcu świata.