Ryszard Petru, który kilka dni temu został przyłapany w samolocie do Portugalii, wrócił do Sejmu. Najpierw próbował udawać, że nic się nie stało, ale później zebrał się w sobie i stanął przed dziennikarzami, by wytłumaczyć się z głośnego wyjazdu. – Przyznam, że to daleko idąca niezręczność – mówił Petru.
Ryszard Petru wrócił. Po południu lider Nowoczesnej, bohater najgłośniejszego urlopu ostatnich miesięcy, pojawił się w Sejmie. Najpierw przemknął na salę posiedzeń, gdzie wziął udział w transmisji na żywo na temat budżetu i reformy edukacji. Tak, jakby nic się nie stało. Reporterzy sejmowi relacjonowali też, że Petru nie ma w planach odpowiadania na pytania.
Później jednak lider Nowoczesnej zebrał się w sobie i stanął przed dziennikarzami. – Przyznam, że to daleko idąca niezręczność. Przewodniczący powinien być – oświadczył. – Wyjazd był prywatny, nie wydano na niego ani złotówki publicznej – dodał. Później zapowiedział, że odpowie na pytania, ale tylko te dotyczące sfery politycznej, nie prywatnej.
Mówił, że nie krytykował Grzegorza Schetyny za to, że ten jeździł do domu we Wrocławiu, zamiast być w Warszawie. Zapewniał też, że jest w stałym kontakcie z nim i jeszcze dzisiaj rozmawiali za pomocą SMS-ów. Mówił też o tym, że Nowoczesna chce rozwiązania kryzysu parlamentarnego przed 11 stycznia, na kiedy zaplanowano kolejne posiedzenie Sejmu.
– Mogę państwa zapewnić, że nie byłem na Maderze – mówił Petru. – A w Portugalii? – dopytywali dziennikarze w Sejmie. – Byłem za granicą, nie byłem na Maderze – ucinał Petru.
On i jego współpracownicy byli pytani też o różne wersje wydarzeń, które przedstawiano mediom od wczoraj – najpierw mówiono o ważnym wyjeździe partyjnym, później o wyjeździe prywatnym. Katarzyna Lubnauer tłumaczyła, że dopiero dzisiaj miała szansę skontaktować się z Petru, choć jeszcze wczoraj w naTemat mówiła, że dzięki internetowi są w stałym kontakcie.
Jeden z reporterów spytał szefa Nowoczesnej, czy nie czuje, że jest obciążeniem dla partii. I to nie tylko przez wyjazd, ale też przez liczne lapsusy językowe. – Niedługo będzie Trzech Króli, cieszmy się z tego święta – powiedział Petru, nawiązując do słynnej wpadki sprzed roku, po czym odszedł. Chyba jednak chęć do odpowiadania na pytania była mniejsza, niż deklarował na początku.