Przeczytałem dziś na Twitterze, że każda partia ma swoją Kempę. To nieprawda, Kempę ma tylko PiS. A Ryszard Petru ma to szczęście, że u jego boku jest Katarzyna Lubnauer. Wbrew pobożnym życzeniom prawicy, afera wyjazdowa Petru nie przewróci ani jego, ani Nowoczesnej. Komu to zawdzięcza? Właśnie Lubnauer, która wzięła na siebie znaczną część strzałów, które miały trafić w lidera.
Wbrew temu, co piszą prawicowe media, to właśnie Lubnauer zachowała zimną krew i świeciła oczami za tych, którzy się zapomnieli. Kiedy Petru był za granicą, ona próbowała w miarę racjonalnie komunikować stanowisko swojej partii, postawionej przez szefa w niezręcznej sytuacji. Mogła oczywiście milczeć, ale podjęła ryzyko i próbowała chronić nieroztropnego lidera.
Nie uciekła od mediów
W dobrej, czy złej wierze poinformowała, że Petru jest na wyjeździe służbowym. Następnego dnia koledzy z partii mówili o jej braku wiedzy w tej kwestii. Ale to ona podjęła rękawicę i próbowała ratować wizerunek partii.
Tymczasem rolę, w której znalazła się Lubnauer, trafnie ocenił Konrad Kołodziejski w rozmowie z... "Wiadomościami". Przyznał on, że "chodziło o to, by cokolwiek powiedzieć, bo sytuacja była śmieszna i kompromitująca". I Lubnauer właśnie to robiła - starała się mówić cokolwiek, bo doskonale zdawała sobie sprawę, jak poważna jest sytuacja. Owszem, mogła wyłączyć telefon. Ale gdyby wszyscy zapadli się pod ziemię, byłoby jeszcze gorzej.
Delikatnie mówiąc, w Nowoczesnej zabrakło komunikacji i umiejętności zarządzania w sytuacji kryzysowej. Prawicowy publicyści mówią wprost, że politycy Nowoczesnej okazali się "Januszami PR-u". Ale chroniąc lidera, któremu od kilku dni i tak dostaje się z każdej strony, to z Lubnauer zrobiono kozła ofiarnego. To ona miała być "niedoinformowana", o niej pisze się, że była "pogubiona", a niektórzy oskarżają ją o kłamstwo. Skoro ona była pogubiona, to gdzie był Petru? Tego nadal nie wiemy.
Stojąc obok swojej klubowej koleżanki w czasie konferencji prasowej Petru powiedział, że ten chaos informacyjny był spowodowany brakiem komunikacji między nim a Katarzyną Lubnauer. – Dopiero dzisiaj miałam możliwość porozmawiania, nie wszystko wiedziałam – mówiła wiceprzewodnicząca Nowoczesnej. Można było odnieść wrażenie, że to jej wpadkę musi tłumaczyć Petru. Z punktu widzenia partii, było to zapewne wygodniejsze.
Cena za lojalność
Lubnauer już od kilku dni dostaje rykoszetem za aferę, w której nie odgrywała pierwszoplanowej roli. Próbując chronić kolegów, popełniła kilka błędów, które będą się za nią ciągnęły. Płaci jednak cenę za lojalność. Po sieci krąży zmanipulowane zdjęcie, do którego dołożono nieprawdziwy opis:
W jednym z serwisów wciąż widnieje to zdjęcie z tytułem: "Petru przyznał, że wyjazd był prywatny. Bezcenna mina wiceprezes partii...". Tymczasem mina Lubnauer w rzeczywistości była reakcją na pytanie dziennikarza o... wyjazd na narty Grzegorza Schetyny.
Petru wpakował Lubnauer w kłopoty. W porannym programie Polsat News to ona wystąpiła jako główna oskarżona. – Niech się pani nie pogrąża – mówił do niej prowadzący Bartosz Kurek. A ona z pełną pokorą i uśmiechem przyjmowała ataki. – Źle zinterpretowałam sytuację – powtarzała, narażając się na kolejne ciosy, trzy dni po publikacji słynnego zdjęcia Petru i poseł Joanny Schmidt.
Gdybym był Ryszardem Petru, cieszyłbym się, że mam wokół siebie takich współpracowników, jak Katarzyna Lubnauer. Śledząc do tej pory jej polityczną karierę trudno mi uwierzyć, że była niedoinformowana w jakiejkolwiek kwestii, a tym bardziej, że się pogubiła. Sądzę, że wie więcej, niż niektórym się wydaje i zrobiła to, co musiała zrobić, dla dobra swojej partii.