Historia Anastasii i Greya oczami fanów - mężczyzn.
Historia Anastasii i Greya oczami fanów - mężczyzn. Fot. Kadr z filmu "Ciemniejsza strona Greya" / Universal
Reklama.
Pierwsze koty za płoty
Dawid Czarnecki ma 22 lata i jest studentem 3 roku amerykanistyki na Uniwersytecie Warszawskim. O "50 twarzach Greya" dowiedział się z promującej książkę audycji Radia Zet. – Małgorzata Socha czytała niektóre fragmenty. Pamiętam jak bardzo mnie to zaintrygowało… – słyszę. – Nie mylić z "podnieciło"! – zaznacza po chwili mój rozmówca. Literatura erotyczna była dla niego zupełną nowością, miał jednak przeczucie, że na "Greyu" się nie zawiedzie.
logo
Fot. Kadr z filmu "Ciemniejsza strona Greya" / Universal
– Zawsze mam nosa do bestsellerów i przyszłych, głośnych adaptacji filmowych. Książka owiana skandalem? Biorę w ciemno! – mówi. Inaczej swoje zetknięcie z trylogią pamięta Sebastian Łacina, 21-latek, przyszły leśnik. – Najpierw myślałem, że to jedna wielka porażka, ale myliłem się. Im bliżej końca, tym bardziej rozumiałem przekaz – twierdzi. Liczył tylko, że James opisze więcej łóżkowych uniesień. Z kolei Mikołaj Sterczewski wyjaśnia mi, że za "50 twarzy…" wziął się zupełnie przypadkowo.
Mikołaj

Moi znajomi dużo o tej książce rozmawiali, ekscytowali się nią. Tyle że ja nie wiedziałem tak naprawdę o czym rozmawiają - jednym słowem byłem "do tyłu" z tematem. W końcu poprosiłem siostrę o to, aby kupiła mi na gwiazdkę całą trylogię. Jeszcze pamiętam jak jedna z jej koleżanek stwierdziła: "Do tych książek dokup jeszcze swojemu bratu cztery komplety pościeli!"

24-letni pracownik kina i masażysta nie załapał żartu. – Nie wiedziałem przecież o czym ta książka jest. Słyszałem tylko kluczowe słowa: romans, Grey, seks – wyjaśnia. Słowo na "s" pada za każdym razem, kiedy pytam, co jest clou książek, aczkolwiek nie bez znaczenia ma być też sama historia. Jeśli ktoś jakimś trafem jeszcze jej nie zna, to w wielkim skrócie wygląda tak: Ona - studentka literatury angielskiej w zastępstwie chorej współlokatorki idzie na wywiad z miliarderem Christianem Greyem. Rozmowa nie przejdzie być może do historii dziennikarstwa, ale połączy tę dwójkę tak, że w ciągu kilku dni zostaną parą.
logo
Fot. Kadr z filmu "50 twarzy Greya" / Universal
Podkreślmy, taką, którą ma łączyć jedynie seks BDSM. On nalega, by ona została jego Uległą, a on jej Panem, co znaczy tyle że będą robić "to" zawsze na określonych przez niego zasadach. Komplikację stanowi fakt, że ona chce więcej. On nie. Przynajmniej do czasu, bo wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że pod wpływem niedoświadczonej dziewczyny fan ostrego seksu zmieni się w księcia na białym, a raczej szarym rumaku.
Seks dla każdego
Moi rozmówcy kupili relację Any i Christiana, która przechodzi wzloty i upadki. Przychylnym okiem spojrzeli na wynurzenia spod pióra angielskiej gospodyni domowej. – Pokazała mi wtedy nieznany świat seksu, ale przy słówkach typu "O, święty Barnabo" i "wewnętrzna bogini" czy licznych powtórzeniach, byłem wystawiany na próbę – przyznaje Dawid. Za wielki plus bierze psychologiczny portret bohatera. Mikołajowi najbardziej do gustu przypadły opisy zbliżeń, nie mniej zresztą, co przystępność tekstu. – Została napisana prostym i logicznym językiem! Dodatkowym plusem jest też to, że szybko się ją czyta i potrafi wciągnąć. Nie przynudza, jest ciekawie – wymienia.
logo
Fot. Kadr z filmu "50 twarzy Greya" / Universal
Sebastian o książce

W trylogii najbardziej spodobało mi się, że główny bohater Christian Grey potrafił zmienić się dla kobiety która odmieniła jego nastawienie do życia. Najważniejsze, co zauważyłem to jaki wpływ mieli na siebie kochankowie .

Zdaniem Sebastiana, trylogia E.L. James jest najlepszą, jaką kiedykolwiek przeczytał, choć bał się, że czeka go romans w stylu Harlekina. – Na szczęście autorka wszystkie smaczki odpowiednio stonowała – kwituje temat miłosnych uniesień w "Greyu". Wszystkich próbuję dopytać, czy po lekturze przyjrzeli się bliżej tematowi seksu BDSM, który zdaniem prawdziwych "Uległych" i "Panów" został przez James strywializowany i właściwie to zaburzyła jego rzeczywisty obraz. Żaden z moich rozmówców nie chciał powiedzieć więcej, niż "tak".
Kinowy hit wszech czasów
"50 twarzy Greya" musiało doczekać się ekranizacji. Prawa do niej wykupiła wytwórnia Universal, robiąc z E.L. James współproducentkę filmu i ewentualnych kontynuacji. Jesienią 2014 poznaliśmy nazwiska odtwórców głównych ról. Dostali je nieznani z kasowych przebojów Dakota Johnson (córka Melanie Griffith i Dona Johnsona) oraz Charlie Hunnam. Aktor zrezygnował z udziału w obrazie na chwilę przed rozpoczęciem zdjęć. Szybko znaleziono zastępstwo w osobie Irlandczyka Jamiego Dornana.
Reżyserką została feministka Sam Taylor-Johnson. Po miesiącach prac nad nagranym w Vancouver materiałem powstała filmowa wersja bestsellera. Światowa premiera odbyła się w Walentynki. "50 twarzy..." nie schodziło z afisza przez 12 tygodni, zarabiając łącznie 571 006 128 dolarów. W 11 krajach (m.in. w Polsce) padły rekordy weekendu otwarcia.
Fani trylogii oszaleli. Długo przed premierą toczyli zawzięte dyskusje, co powinno znaleźć się w filmie, a co nie czy jak poradzi sobie duet Johnson - Dornan. Czego od ekranizacji chcieli Dawid, Mikołaj i Sebastian?
Dawid

Kocham książki tak samo bardzo jak filmy, choć różnią się od siebie jako gatunek rozrywki. Jeśli książka będzie miała swoją filmową adaptację – czytam ją na krótko przed seansem, ponieważ do moich fetyszy mogę zaliczyć wytykanie błędów: różnic między książką a filmem. Więc tak, miałem wysokie oczekiwania do ekranizacji. Muzyka bardzo mnie zaskoczyła, bo soundtrack jest naprawdę świetny. Anastasia taka sama jaką widziałem oczami wyobraźni, jednak Christian Grey to jedna wielka pomyłka. Według mnie Jamie to „piesek” a nie mężczyzna emanujący seksem, ale to tylko moja opinia.

Student leśnictwa oczekiwań jako takich nie miał. – Ekranizacja odbiega troszkę od powieści. Ale zazwyczaj tak jest z filmami, że nie przekazują tego, co książka... Myślałem tylko, że w tym wypadku odniesień będzie zdecydowanie więcej – wyjaśnia. Mikołaj zaś po prostu chciał obejrzeć film. – Byłem ciekawy, jak pewne fragmenty książki sfilmowano – mówi.
Woda na młyn dla obrońców praw kobiet
Nie ułatwiam im zadania, gdy przypominam, że "Greyowi" mocno się obrywa. Panują przecież opinie typu, iż książka James promuje seksizm, toksyczne relacje i przemoc wobec kobiet. Panowie mają swoje teorie na ten temat. – Według mnie nie jest ani seksistowska, ani chwaląca "toksyczny, przemocowy" związek. Pokazuje inny wachlarz potrzeb człowieka – tutaj, w sferze erotycznej, intymnej – uważa Dawid. – Oczywiście nie jest to proza wyższego gatunku. Ale w tym przypadku nie przeszkadzał mi styl pisania – historia za bardzo mnie wciągnęła – dodaje.
logo
Fot. Kadr z filmu "Ciemniejsza strona Greya" / Universal
Mężczyźni, zdaniem Sebastiana, dzięki "wspaniałej sadze" James, mają szansę zrozumieć, że oprócz seksu jest coś "takiego jak uczucie" i że dla niego mogą przejść metamorfozę, a nie tylko "zaliczyć". Mikołaj traktuje popularne dzieło tak, jak ono się kojarzy. – Zawsze postrzegałem go jako podręcznik do "zabicia rutyny w łóżku"! Nie poprzez historię, tylko poprzez same opisy erotyki – precyzuje. – I nie jest do końca tak, że przeczyta ją zdesperowana, samotna kobieta, której brakuje seksu. Tę książkę czyta każdy! – oznajmia. Dlaczego, dopytuję. – Bo pomaga osiągnąć większe poczucie własnej wartości, kto wie czy nawet i nie leczy z kompleksów – odpowiada z przekonaniem.

Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl