Prócz Neila Patricka Harissa w serialu występują między innymi Patrick Warburton, Malina Weissman, Louis Hynes i K. Todd Freeman.
Prócz Neila Patricka Harissa w serialu występują między innymi Patrick Warburton, Malina Weissman, Louis Hynes i K. Todd Freeman. Fot. Kadr z serialu "Seria niefortunnych zdarzeń"
Reklama.
Gwiazda serialu "Jak poznałem waszą matkę” i hitu sprzed dwóch lat, "Zaginiona dziewczyna”, w nowej produkcji Netflixa zmienia się nie do poznania. Starzeje się, łysieje, ktoś przykleja mu haczykowaty nos, przyodziewa w postrzępione łachy i umieszcza w rozlatującej się willi. Słowem, Harris zamienia się w hrabiego Olafa - tu powinien rozbrzmieć złowieszczy śmiech.
Trójka rezolutnych dzieci, Wioletka, Klaus i Słoneczko, ma to nieszczęście, że po tragicznej śmierci rodziców ich los zostaje związany z losem hrabiego. Rodzeństwo w przyszłości odziedziczy ogromną fortunę, ale teraz zdane jest na łaskę swojego "najbliższego krewnego".
Z jakichś powodów wykonawca testamentu, pan Poe, uznaje, że "najbliższy" oznacza "mieszkający najbliżej" i umieszcza rodzeństwo Baudelaire'ów w domu Olafa. To ma być naturalnie jeden z wielu niefortunnych przypadków, do których dzieci będą musiały się odtąd przyzwyczaić.
Okrutny, mściwy i samolubny hrabia Olaf zgodził się przyjąć pod swój dach rodzeństwo tylko w nadziei na to, że uda mu się przejąć ich majątek. By tego dokonać, jest w stanie podjąć najbardziej radykalne kroki. Sieć intryg zagęszcza się, dzieciaki muszą mocno się wysilać, by omijać zastawiane na nie pułapki, a ich położenie i tak z każdym dniem wygląda coraz gorzej.
Podobnie jak ponura seria książek Daniela Handlera vel Lemony'ego Snicketa, której serial jest adaptacją, "Seria niefortunnych zdarzeń" przyciągnie wielbicieli wisielczego humoru i grobowej atmosfery. Tę ostatnią gwarantuje dopracowana do ostatniego guzika na surducie Olafa strona wizualna serialu. Świat dorosłych, do których zostają wpuszczone dzieci, wydaje im się surrealistyczny i groteskowy - i w taki właśnie sposób zostaje pokazany. Wspaniałe zdjęcia to jednak nie wszystko.
O ile o grze dwójki dzieci - najmłodsze to jeszcze niemowlę, którego rola sprowadza się do słodkiego gaworzenia - nie można powiedzieć złego słowa, nie ma wątpliwości, że serial nie byłby tak udany, gdyby nie charyzmatyczny Neil Patrick Harris. Aktor aż się skręca, by pokazać się z jak najmroczniejszej strony. Efekt jest oczywiście przezabawny.
logo
Cały serial można już oglądać na Netflixie. Fot. Kadr z serialu "Seria niefortunnych zdarzeń"
Nie jest to pierwsza próba adaptacji dzieł Handlera, niewątpliwie jednak jest najbardziej udaną. W 2004 roku powstał film z takimi gwiazdami jak Jim Carrey i Meryl Streep - dobrze zrealizowany, jednak nie wykraczał ani o milimetr poza konwencję filmu familijnego.
Tym razem twórcy postanowili nie trzymać się tak kurczowo oryginału. Historię bądź co bądź dla dzieci uzupełnili o nowe wątki i bardzo zgrabny twist, o którym dowiecie się już pod koniec pierwszego odcinka. To wszystko udało się zrobić bez uszczerbku dla baśniowego charakteru opowieści, z "Serii niefortunnych zdarzeń" czyniąc tym samym propozycję dla nieco starszych i bardziej wymagających widzów.
Raczej zawiedzeni będą ci, dla których mroczny serial musi być serialem krwawym. Urok "Serii niefortunnych zdarzeń" polega raczej na gęstym splocie komedii z prawdziwą tragedią i budowaniu odpowiedniej atmosfery, a nie na podrzynaniu sobie wzajemnie gardeł. Konstruowana w ten sposób fabuła może nie szokuje i nie wywołuje ciarek na plecach, ale bezsprzecznie poprawia humor. A o to w tym serialu tak naprawdę chodzi.

Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl