"On miał 49 lat, był już po raz drugi żonaty. Miał małego synka Konstantego (Kota) i dorastającą, piękną córkę z pierwszego małżeństwa – Martę. Był w rozkwicie swojego talentu. Sławny, uwielbiany, czczony nie tylko przez inteligencję. Telewizyjny Kabaret Starszych Panów stworzony przez niego i Jerzego Wasowskiego osiągnął właśnie apogeum popularności. Wszyscy śpiewali ich piosenki. Ona także. Ale i pisała własne. I to jak! Była piękną 28-letnią rozwódką po przejściach. Płakał po niej niejeden odtrącony adorator, ona po nich także, z tym że ona jedynie w piosenkach. (...) On zakochał się od pierwszego spojrzenia. Wpadł po uszy. Po jej uszy, które darzył uczuciem szczególnym. Nie ukrywał tego, niczego nie kombinował. Po prostu przytrafiło mu się szczęście i nieszczęście jednocześnie – zakochał się w skomplikowanej dziewczynie. Ona na początku nie wiedziała, o co jej chodzi. Uwiodła go z przyzwyczajenia jak niejednego. (...) Zaczęła romansować . Najpierw zakochała się w jego listach. Dopiero potem – w nim samym" – pisze Magda Umer we wstępie do "Listów na wyczerpanym papierze", czyli historii związku Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory opowiedzianej przez ich korespondencję. Na papeterii, na pocztówkach, w telegramach...
Przybora i Osiecka wiele miesięcy w swoim nieco ponad dwuletnim związku spędzili osobno, mając ze sobą wyłącznie kontakt listowy i sporadycznie telefoniczny. Listy budowały ich związek, nieraz Przybora pisał do Agnieszki, że nudzi go i męczy ciągłe przesyłanie sobie całusów na koniec długiej i trudnej treści. Mimo to, dzięki słowom na papierze przetrwali sporo trudnych chwil, a ich uczucie odżywa na nowo za każdym razem, gdy ktoś wraca do ich opublikowanych "Listów...".
Dziś trudno o parę, która koresponduje ze sobą na papierze, nawet jeśli dzielą ich kilometry. A szkoda, bo jak pisała w jednym ze swoich listów Agnieszka Osiecka: "jest okazja, żeby sobie powiedzieć różne rzeczy, które wstyd jest gadać nawet przy zgaszonym świetle." To jedna z wielu zalet pisania do siebie długich form, niekoniecznie na papierze. Przyglądając się bliżej korespondencji Jeremiego i Agnieszki, dostrzec można wiele innych niuansów, które decydują o tym, że dziś, gdy czytamy ich listy, wydaje nam się, że kochali się oni bardziej i piękniej niż my kochamy dziś. A to przecież wyłącznie kwestia słów...
Zwracaj się czule
Pierwsze wyjątkowe słowa, które rzucają się w oczy w listach Osieckiej i Przybory to wyszukane zwroty, od których zaczyna się każdy list i które powtarzają się w ich treści. To, w jaki sposób rozpoczynamy list, maila lub rozmowę na czacie można porównać do pierwszego wrażenia, jakie robimy podczas spotkania. Zwrot ustawia rozmowę, zdradza z jakim przychodzimy nastawieniem. Poza tym w sposobie, w jakim mówimy lub piszemy do ukochanej/ukochanego, prócz treści, jest nastrój, uczucie, które wraca za każdym razem gdy użyjemy danego zwrotu.
Jeremi pisał do Agnieszki w sposób, w który na pewno nie pisał do nikogo innego. Posługiwali się oni "swoim" językiem pełnym odniesień i aluzji do swoich piosenek, czy wspólnych doświadczeń. Powodowało to, że każdy ich list był niezwykle intymny, zrozumiały tak naprawdę tylko dla odbiorcy. I tak Agnieszka była Śpiewaczką Ucieszną, Panienką z Kępy, Moją Telegraficzną, Agnieszką Bardzo Daleką, Moją Ty Nieprawdopodobną, Ostatnią Moją Szansą, Niewymienną Moją Na Nic, a nawet Ondyną Powiatu Piskiego, gdy przebywała na Mazurach. Osiecka zwracała się do Jeremiego nieco prościej, ale z tak samo wielką dawką miłości: Kochany, Najmilszy, Książę, Najdroższy, Mój Nadzwyczajny...
Używaj metafor prostych uczuć, pisz wprost o tych skomplikowanych
Listy Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory ściskają za gardło – z zazdrości. Każda z nas chciałaby, by mężczyzna TAK za nią tęsknił, a każdy mężczyzna chciałby, by jego kobieta czyniła mu tak nieoczywiste wyznania. Pisanie o prostych rzeczach w sposób poetycki i wyrażanie myśli wprost w kwestiach skomplikowanych to zabiegi literackie, które w tych listach wywołują zachwyt. Nie trzeba być jednak wybitnym tekściarzem, by pojąć tę cenną sztukę. A warto, bo efekty są piorunujące.
Czy nie brzmi lepiej, niż "tęsknię"?
Osiecka o zawiłościach w ich relacji:
Wniosek? To, w jaki sposób mówimy czy piszemy o emocjach i drugiej osobie wpływa na to, jak o niej później myślimy i jaki mamy do niej stosunek.
Nazywaj uczucia po imieniu
W związku jest wiele sytuacji, które wymagają nazwania rzeczy po imieniu. Jeśli nie macie odwagi, po prostu piszcie. Z pewnością przyjdzie wam to łatwiej, niż rozmowa oko w oko. Pisanie daje czas na zastanowienie, dystans, którego często brakuje nam podczas konfrontacji twarzą w twarz. Agnieszka i Jeremi niejeden list zaczynali od wzajemnych pretensji, a kończyli ciepłym uczuciem tęsknoty. Precyzyjnie dobrane, wyważone i odpowiednio skomponowane proste komunikaty mogą brzmieć równie powalająco, co poetyckie metafory.
Twórz "słownik miłości"
Pisanie listów, maili czy staranna rozmowa na czacie jest okazją do poszerzenia waszego słownika intymnego porozumienia. Zapewne korzystacie z niego codziennie, ale czy przypadkiem nie jest tak, że słowa w nim zawarte mają swoją żywotność? Czy skrót myślowy, który przywoływał np. zabawne wydarzenie podczas wspólnego wyjazdu, nie był w obiegu przez kilka miesięcy, a potem zniknął bez śladu? A gdyby tak został zapisany...? Mógłby być z wami zawsze.
W "słowniku miłości" Agnieszki i Jeremiego ważne było m.in. słowo "Porto Fino", symbol pogodnego wspólnego szczęścia, którego jako kochankowie i "dusze dwie chore" nie do końca mieli okazję zaznać.
Opuszczam dzisiaj Porto Fino
Jeszcze po plaży przejdę wzdłuż
z tą melancholii odrobiną
w walizce, którą zamknąłęm już
Jeszcze, nim statek mój odpłynął,
w tej austeryjce pośród róż
wypiję moje gorzkie wino
koloru smutnych, jesiennych zórz
Zabieram z sobą z Porto Fina
(ta deklinacja brzmi jak gwałt)
muszelkę, która przypomina
Twojego ucha lekki kształt...
Nie będzie za mną głos Twój płynął,
kiedy już zacznę falę pruć
Przecież Cię nie ma w Porto Fino,
więc skąd być mogła zawołać "Wróć!"?...
J, Porto Fino, 19 II 64
Opisuj
Lektura listów Jeremiego Przybory i Agnieszki Osieckiej to wejście nie tylko w świat ich relacji, ale również zaproszenie do miejsc, które opisują. Czytając np. opisy wnętrz czy krajobrazów w pierwszej chwili ma się wrażenie, że nigdy nie widziało się niczego podobnego. A gdy oderwiemy wzrok od książki i rozejrzymy się wokół, zaczynamy dostrzegać detale, których dotąd nie widzieliśmy.
Dziś, kiedy chcemy przekazać przyjaciółce, mamie czy chłopakowi jak pięknie i fajnie jest w miejscu, w którym jesteśmy, wysyłamy zdjęcie mailem lub MMS-em. Obrazy zastąpiły słowa, lecz nieopisane stają się tak samo ulotne jak wspomnienia. Dlatego konieczność oddania słowami atmosfery, krajobrazu czy swoich uczuć powoduje, że wyostrzamy wszystkie zmysły i czerpiemy z własnego wnętrza, jak i otoczenia, znacznie więcej.
A jednak to dzięki krótkim, emocjonalnym opisom to, co piszemy staje się bardziej intymne, żywe i ciekawe, bo zdradza nie tylko stan faktyczny, który nas otacza, ale również nasz stosunek do tego, co widzimy.
Dostrzeganie i opisywanie słowami istotnych detali wokół nas działa podobnie jak ćwiczenie wdzięczności, które polega na codziennym notowaniu tego, za co możemy być wdzięczni. Dzięki temu nie tylko zaczynamy patrzeć w odpowiednią stronę, ale również widzieć małe-wielkie rzeczy. Gdy Jeremi Przybora opisywał Agnieszce Osieckiej swój dzień, opowiadał o mnogości przeżyć – o wrażeniach z filmów, spektakli, o swoich wnioskach na temat ludzi, miast. Gdy dziś się to czyta, aż zazdrość bierze tak bogatego życia duchowego i intelektualnego. Niesłusznie! Bo gdyby tak spisać wszystko co nas danego dnia zachwyciło lub poruszyło byłoby tego tyle samo, wcale nie gorszej jakości.
A na koniec – stwórz archiwum waszych rozmów na czacie, czy maili. Dziś jedyną formą papierowych treści inną niż list z banku, są coraz rzadziej spotykane urodzinowe kartki, świąteczne życzenia czy pocztówki z wakacji. Choć często bywa, że odręczny jest na nich tylko podpis pod wydrukowanymi rymowankami, traktujemy je jak cenną pamiątkę i nikt z nas świadomie nie wrzuci ich do kosza. Dlaczego mielibyśmy gorzej traktować to, co zostało napisane w rzeczywistości wirtualnej?
Przechowywanie korespondencji ma wielką moc przywoływania dawnych czasów, przywracania tego wszystkiego, co w sobie zawiera. Treści, nastroju, uczuć, miejsc... Dlatego Jeremi Przybora nie potrafił pozbyć się listów do Agnieszki i przekazał je Magdzie Umer. "Wyjął z sekretarzyka dużą brązową kopertę z napisem i podał mi ją. " Pod pretekstem pokazania światu pięknej literatury Agata Passent, córka Agnieszki, dała do przeczytania listy Agnieszki do Jeremiego i od tej pory stało się jasne, że ta korespondencja nie tylko była cenna dla tych dwojga, ale stanie się cenna dla polskiej epistolografii.
Dziś, jak pisze Magda Umer, ich uczucie uszczęśliwia czytelników, w przeciwieństwie do tego, co uczyniło samym zainteresowanym oraz ich adoratorom i adoratorkom. Ta dziwna miłość wciąż żyje, w piosenkach i listach. "Jak inkluzje – zatopione owady w bursztynie." Czy istnieje zatem lepszy powód, by zadbać o jakość naszych pisanych wyznań?
Napisz do autorki: ewa.bukowiecka-janik@natemat.pl
Odłożyłem słuchawkę i biorę pióro, żeby znów jakoś dostać się do Ciebie, dotknąć Twoich rąk tą kartką papieru, mój najpiękniejszy Paryżu, który opuściłem z nieznanych mi bliżej przyczyn celem "zwiedzenia" pewnej miejscowości nad Sekwaną - chyba na trzy tygodnie. Okazuje się, że mam o jedną, Twoją, parę oczu za mało, żeby dostrzec uroki tej miejscowości. Patrzę na nią z bliska, ale właściwie z odległości mojej tęsknoty za Tobą i dlatego tak mało z tego wszystkiego do mnie dociera. Patrzę na quais (nabrzeża, bulwary - przypis Magda Umer) nadsekwańskie i widzę długi wał wzdłuż zupełnie innego brzegu, innej szerszej rzeki i widzę, jak idzie po nim do mnie Dziewczyna w czarnym płaszczyku w mroźny, słoneczny, cudowny dzień przedwiośnia.
Jeremi Przybora
fragment listu do Agnieszki Osieckiej, 10 V 1964
Owszem, ładne miasto [Paryż – przyp. red.], ale wybudowali je strasznie daleko od Ciebie. (...) Patrzysz na mnie spojrzeniem, które biegnie gdzieś mimo mnie, z fotografii ustawionej na czymś w rodzaju kominka, i to jest już bardzo wiele. Nie masz pojęcia, jak to cudownie, kiedy się wraca z tego obcego miasta, wejść do pokoju wypełnionego całkowicie tą małą fotografią i mieć od razu potwierdzenie tego, że jest taka Dziewczyna naprawdę, chociaż już dawno wymyśliłem Ją sobie i nie bardzo wierzyłem, że kiedykolwiek spotkam. Blednie mi ten Paryż bez Ciebie i nie może jakoś pochłonąć, bo ma tę straszliwą wadę, że nie przyjechałaś tu ze mną.
Agnieszka Osiecka
fragment listu do Jeremiego Przybory
Coś Ty zrobił, Jeremi... – Zostawiłeś mnie samą w pustym mieście, w którym pełno jest tylko Twojej nieobecności. Nie ma Ciebie w Spatifie ani w telewizji, ani przy Schodkach na Saskiej Kępie. Do Europejskiej nawet nie próbuję zajrzeć, bo tam chyba nie ma Ciebie w sposób tak intensywny, że w ogóle nie wierzę, czy jest Europejska. Coś Ty zrobił z Warszawą... Jest to bądź co bądź duże europejskie miasto, z bogato rozwiniętą siecią handlową i kulturalną oświatową. A tymczasem – wszystko to opustoszało przez Jednego Pana. W ten sposób pustoszeją tylko pod koniec sierpnia uzdrowiska i miejscowości letniskowe (...) Widzi się wtedy bezsens prowizorycznych budek z bursztynowymi pamiątkami i idiotyczną architekturę kiosków w kształcie pagody (jakże do niedawna zachwycających). Ale żeby Warszawę doprowadzić do takiego stanu... To tylko Ty potrafisz.
Agnieszka Osiecka
fragment listu do Jeremiego Przybory
Wiesz, Jeremi, Ty mówisz, że ja jestem nie bardzo kobieca(w sensie przywiązywania się), ale mam wrażenie, że przy Tobie zrobiłam szalone postępy. Przedtem w ogóle nie przypuszczałam, że mężczyzna może zająć ważne miejsce w moim życiu. Miałam kącik w sercu dla chłopców, ale mieściło się to gdzieś pomiędzy pisaniną a podróżami, przyjaźniami z ludźmi etc. Teraz wiem na pewno, że jesteś najważniejszy ze wszystkiego, co mam(...) Boję się, że Ty wcale tego kochania nie czujesz, bo nie przejawia się ono w żadnej formie dbania o Ciebie. Chciałabym jednak, żebyś pamiętał, że ja o siebie przecież też nie dbam. Zwłaszcza w drobiazgach. Nie zrobię Ci śniadania, ale wiesz – ja i sobie nie zrobię śniadania. Gdyby mi litościwa osoba nie podetknęła go pod nos, tobym po prostu nic nie jadła.
Jeremi Przybora
fragment listu do Agnieszki Osieckiej
Skoro już jestem Tobą tak bardzo zachwycony, to nie chciałbym być w tym zachwycie nudny i monotonny. I nie wiem, skąd brać mi synonimy, żeby ciągle inaczej jakoś mówić Ci o tym wielkim i wszystko przysłaniającym przeżyciu, jakim dla mnie jesteś i które stało się dla mnie takim od pierwszych słów, jakie zamieniliśmy, i od pierwszego dotknięcia Ciebie w pierwszym tańcu.
Agnieszka Osiecka
fragment listu do Jeremiego Przybory
Jest to taki tutejszy Konstancin. Niedaleko Richmondu. Spędzam tu weekend u moich angielskich przyjaciół – Antonii i Johna. Gdybyś mógł przyjechać, musiałbyś wysiąść z autobusu przy gospodzie "Pod lisem i kaczką" (!). Potem przyszedłbyś uliczkami podobnymi do konstancińskich, do małego białego domku (cottage) pełnego pokoików zagraconych starymi meblami, lustrami, kominkami i "słońcami". Pół dnia bawię się tutaj z dziećmi Antonii w ogrodzie pełnym śniegu i jałowców albo w Ruchmond Park, a resztę dnia drzemię przy kominku w ogromnym fotelu i wyobrażam sobie Ciebie w drugim takim fotelu przy kominku. Wierz mi, Jeremi, że to są wnętrza stworzone dla Ciebie, i serce pęka, że marnują się bez Ciebie!
Agnieszka Osiecka
list do Jeremiego Przybory
Kochany mój! Paryż bez Ciebie jeszcze bardziej nie ma sensu, niż można się było spodziewać. Wieczorem, kiedy bulwary zaczynają błyszczeć i pozować na obrazy znanych malarzy, to po prostu można zwariować. Jestem tu zupełnie izolowana! (prócz cioci, która snuje wspomnienia lat dwudziestych), nie mam codziennych krzątanin i znajomych warszawskich czy londyńskich, mam tylko dekorację, której brakuje bohatera. Przymierzam do Ciebie krawaty i piżamy ze wszystkich wystaw i wyobrażam sobie Ciebie w moim tutejszym łóżku. Pętam się więc po tym gigantycznym teatrze i jeśli odczuwam cokolwiek osobistego prócz myślenia o Tobie, to jest to jakby gorycz czy melancholia na temat moich przebrzmiałych spraw związanych z tym miastem, coś jakby leciutka niechęć, coś jak wspomnienie bólu po dawno wyrwanym zębie. Wydaje mi się, że coś nadzwyczajnego musiałoby mi się tutaj wydarzyć, żeby tę niechęć czy smutek przełamać. Nigdy więcej tutaj bez Ciebie nie przyjadę! Masz rację, że tęsknota może mieć różne kolory. Ze ślicznej wesołej Anglii tęsknię do Ciebie jak spod pieca. Z Paryża tęsknię ponuro i z zaciśniętymi zębami. Paryż to jest wielka karuzela, na której kiedyś złamałam nogę i już nie umiem się tu bawić. Chyba że z Tobą. Ty (wierzę), wypełniłbyś sobą moją paryską wyobraźnię i po prostu nie zostawałoby miejsca na tę ponurość i melancholię. ...Do widzenia, Jeremi!