
Pamięć o obozie jest kultywowana zwłaszcza wśród starszych mieszkańców Torunia, którzy w wojennych latach dosłownie sąsiadowali ze zmarłymi. – O obozie opowiedziała mi dużo babcia, bo ona wychowywała się w tej części miasta. Ma w pamięci te obrazki martwych jeńców, bo w tamtej okolicy bawiły się okoliczne dzieci. Opowiadała mi o tym, jak ponuro wyglądała ta rzeczywistość – wspomina Paweł.
To wydarzyło się 60-70 lat temu. Wciąż żyją ludzie, którzy pamiętają, co tam się wydarzyło. Tam trup ścielił się gęsto. Moja babcia niedawno powiedziała, że w życiu nie byłaby w stanie mieszkać w takim miejscu. To jest dla niej niepojęte. Dla niej równie dobrze mogliby zbudować osiedle w Oświęcimiu, chociaż oczywiście to nie ta skala.
Może mieli nadzieję, że to mocno nie wybrzmi. Że uda się to zrobić pod osłoną nocy, że ludzie się nie dowiedzą, że nie zaczną rozmawiać, że jakoś to będzie. Glinki szczególnie dla młodszego pokolenia nic nie mówią. Młodzi nie wiedzą, ile osób tam zginęło.
Obecna sytuacja to efekt wieloletnich zaniedbań. Sam teraz obozu jest całkowicie zapuszczony. Miejscowe władze nigdy nie zadbały o godny pochówek dla zmarłych.
Plany budowy są szeroko komentowane przez torunian. Pozytywnych komentarzy w zasadzie brak.
Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl