
Komuś najwyraźniej zależy, by pokazać go w złym świetle. Jego poglądy polityczne wszyscy przecież znają. "To wszystko wymyślił Prezydent Sopotu, aby celowo zamieszać i pokazać, jaki PiS jest wredny, bo nie chce dzieci z Aleppo. Ludzie!" – to tylko jeden z komentarzy.
– Mam nadzieję, że jak najkrócej. Oceniam, że mamy powtórkę z PZPR. Jest ośrodek władzy partyjnej, Komitet Centralny. I mamy podporządkowany mu parlament i rząd. Próbuje się nam robić atrapę z sądownictwa. To pokazuje jak najgorsze czasy. Dobrze by było, by się szybko skończyły.
– O kurcze... Jeszcze nie widziałem.
Wróćmy do Aleppo. Sprawa sierot przez trzy dni była wałkowana w mediach na wszelkie możliwe sposoby. Pojawiło się przy niej dużo niejasności i zarzutów o kłamstwo. Również w samym Sopocie słychać głosy, że Karnowskiemu zależało tylko na grze politycznej i niepotrzebnie całą sprawę rozdmuchał. "Wiadomości" TVP informowały o nagonce opozycji na rząd, inni grzmieli o bzdurze wyssanej z palca.
Nic jednak nie jest jeszcze przesądzone. Randa Aleksandra Gosk podkreśla , że prezydent Sopotu jest bardzo konsekwentny. – To jego cecha – mówi. Dlatego, jak zaangażował się w sprawę przyjęcia uchodźców z Aleppo, to zrobi wszystko, by tak się stało. – Będzie konsekwentnie dążył do celu. Wziął sobie to za punkt honoru – mówi.
Jestem zadowolona, że oprócz działalności lokalnej na rzecz naszej społeczności, której profil i kierunek się nie zmienia, zajmuje stanowisko w sprawach innych, dotyczących całego kraju. Z tym stanowiskiem się zgadzam i jestem bardzo zadowolona, że nie mamy biernego prezydenta, który tylko pilnuje swojego stołka.
Jacek Karnowski faktycznie powtarza takie słowa: – Będę konsekwentny. Myślę, ze budżet Sopotu nie ucierpiałby, gdybyśmy przyjęli 10 dzieci. Jak będzie 11 to przecież tego ostatniego nie wyrzucimy. Jak będzie 9 to tez też nie powiemy, że musi być 10 – mówi.
Odpowiedź rzecznika rządu nastroiła go jednak pozytywnie. Rząd nie powiedział "nie", a on gotów jest usiąść i rozmawiać.
Nie umiemy pomagać ludziom. Pojawia się argument, że u nas też są biedni Polacy. Ale w Niemczech, Anglii też są biedni, i pomaga się Polakom, dostają socjal. Pomagano tez Polakom w okresie stanu wojennego. Zawsze można powiedzieć, że są biedni, ale takiej biedy jak tam, gdzie jest wojna, tu nie ma. U nas bezdomni są w stanie trafić do szpitala, a tam w Aleppo nie.
Tu, w Sopocie, to naprawdę ważne. Każdy z moich rozmówców zaznacza, jak bardzo to miasto jest otwarte i jak bardzo szczyci się pomaganiem innym. To już taka sopocka tradycja. Po wojnie wielu mieszkańców przybyło z Wilna, Warszawy, innych miast. Znają wojenny los. – Mnie do pomocy ludziom ze Wschodu zapalił Maciek Płażyński. Myśmy często razem jeździli na Wschód. Tacy jesteśmy. Taki mamy urok – mówi o mieszkańcach miasta Karnowski.
To radni w rezolucji zobowiązali prezydenta do podjęcia działań prowadzących do możliwości niesienia pomocy poszkodowanym z Aleppo. Tylko 3 radnych PiS się wstrzymało. Mieliśmy też sygnały od mieszkańców, że chcą, byśmy pomogli dzieciom z Aleppo. A burza medialna jest efektem upublicznienia odpowiedzi rządu , który nie wyraża zgody na udzielenie określonej w sopockim apelu pomocy uchodźcom.
Że Sopot od dawna zajmuje się podobnymi sprawami, niech świadczy kilka faktów. Choćby taki, że od 2015 roku działa tu stały ponad 20-osobowy zespół, który zajmuje się sprawami uchodźców.
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl