
Choć większość partii ma w swoich programach likwidację gabinetów politycznych, które są przechowalnią dla różnych "Misiewiczów” i "znajomych królika", to po objęciu władzy szybko o tym zapominają. Tak też się stało z PiS. Jak podał „Fakt” pracownicy gabinetów politycznych w ministerstwach od listopada 2015 roku otrzymali łącznie 400 tys. zł premii, choć pensje sięgają w nich nawet 13 tys. zł miesięcznie!
REKLAMA
Znajomi ministrów nie mogą więc narzekać na złe warunki pracy. Gazeta przypomina, że gabinety polityczne były częstym tematem krytyki ze strony PiS, podczas gdy rządziła koalicja PO-PSL. Mimo głosów o likwidacji gabinetów, pracę w nich znalazło niemal 100 działaczy – czytamy.
Oprócz pensji sięgających nawet 13 tys. zł miesięcznie, pracownicy gabinetów (często młodzi działacze partyjni lub asystenci posłów i ministrów) mogą również liczyć na nagrody. Jak podaje „Fakt”, od listopada 2015 roku, na nagrody dla pracowników gabinetów politycznych wydano co najmniej 399 tys. zł.
Według dziennika, najwięcej na premie wydało Ministerstwo Środowiska – 90,46 tys. zł i Ministerstwo Spraw Zagranicznych – 66,5 tys. zł. W wyliczeniach zabrakło kilku resortów, które odmówiły podania takich informacji – są to m.in. Ministerstwo Obrony Narodowej, w którym pracuje Bartłomiej Misiewicz i Ministerstwo Sprawiedliwości.
W 2012 roku PiS wyszło z inicjatywą zlikwidowania gabinetów politycznych w ministerstwach. Złożyło nawet odpowiedni projekt w tej sprawie, ale utknął on w szufladzie marszałka Sejmu z PO. Szacowano wtedy, że likwidacja gabinetów dałaby oszczędności dla budżetu rzędu prawie 500 mln zł. Także w ostatniej kampanii poza PiS – z postulatem likwidacji gabinetów szedł do wyborów ruch Kukiz '15.
Napisz do autora:jaroslaw.karpinski@natemat.pl
Źródło: Fakt
