Wicepremier Mateusz Morawiecki zatrudnia doradcę politycznego za prawie 14 tys. zł miesięcznie.
Wicepremier Mateusz Morawiecki zatrudnia doradcę politycznego za prawie 14 tys. zł miesięcznie. fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Bardziej opłaca się być doradcą ministra niż niezależnym fachowcem pracującym w ministerstwie, wynika z ujawnionej listy płac Ministerstwa Finansów. Urzędnik w randze sekretarza stanu zarobi średnio 11 tys. brutto miesięcznie. Ale już szef gabinetu politycznego jest oczko wyżej w tabeli i wyciąga prawie 14 tys. miesięcznie.

REKLAMA
Weźmy na przykład wiceministra finansów Leszka Skibę, który jeszcze niedawno odpowiadał za ściągalność podatków. Jak zechce uszczelniać system podatkowy to musi przykręcić firmom zwroty z VAT, zacząć lepiej i sprawniej kontrolować spółki, egzekwować kary, wprowadzać nowe przepisy uszczelniające ustawy. Z tego powodu od razu lecą mu na głowę gromy z organizacji przedsiębiorców. Że bije na oślep i masakruje polskie firmy, tworzy "papierologię podatkową". Nie zrobi tego? Jeszcze gorzej. Szef zapyta, a ty co zrobiłeś, aby zapewnić w budżecie pieniądze na program 500+? Odpowiedzialność za cały ten kram, pomyślność kraju, notowania i skuteczność rządu, stres itd. pracodawca (czyli ministerstwo) wycenia na średnio 11 073,72 zł brutto, czyli na rękę ok. 7700 zł.
Co innego szef gabinetu politycznego. Czym się zajmuje? Ogólnie rzecz biorąc pomaga szefowi, przyjmuje jego interesantów, doradza w sprawach polityki, koordynuje PR, pisze przemówienia. Można też bardziej dosadnie określić te obowiązki: "przydupas od kupowania biletów, zakupów czy ubierania koleżanki małżonki" - jak to ocenił w słynnej i wielokrotnie cytowanej wypowiedzi Krzysztof Janik z SLD. Taki zarabia u Morawieckiego średnio prawie 14 tys. zł. Co daje około 9800 złotych na rękę.
Wyjaśnijmy, że Janikowi chodziło o to, że wprowadzone przepisami w 1996 roku gabinety polityczne ministrów miały dać możliwość politykowi zatrudnienia kilku współpracowników, aby nie zajmowali miejsc pracy niezbędnych urzędnikom-fachowcom. Dziś to rozrastająca się armia doradców, zadziwiająco dobrze opłacanych.
logo
Fachowcy zarabiają mniej niż polityczni współpracownicy ministra finansów. sejm.gov.pl
Polityczni zarabiają więcej niż fachowcy
Ministerstwo Finansów podało listę płac swoich pracowników. To uśrednione wartości brutto dla poszczególnych kategorii stanowisk. Możecie porównać ze swoimi pensjami tylko wcześniej zażyjcie dawkę waleriany czy suplementu diety na nerwy, bo nie będzie to bajka o tanim państwie. Praca politycznych doradców i asystentów wicepremiera Morawieckiego niejednokrotnie jest lepiej wyceniana niż ministerialnych specjalistów od ceł, podatków, stanowienia ustaw. Na tym samym poziomie zarabia szef kancelarii, starszy księgowy, czy dziekan w ministerstwie – wynika z tabeli płac.
Wicepremier Mateusz Morawiecki dysponuje podwójnym zestawem asystentów i doradców politycznych. Pociąga za sznurki w dwóch resortach. Jedenastu pomocników ma Ministerstwie Rozwoju, zaś pięciu w Ministerstwie Finansów. Dodajmy, że szefów gabinetów przyciągnął za sobą z banku BZ WBK to Agata Górnicka oraz Przemysław Humięcki. Tak licznej świty współpracowników (nie wliczamy kierowcy czy ochroniarza) nie ma żaden szef banku, ani miliarder z list najbogatszych. Co ciekawe minister edukacji Anna Zalewska potrafi obyć się bez gabinetu politycznego. Zapracowana Beata Szydło potrzebuje 11 doradców politycznych - ma prawo, jest premierem.
Za co im płacimy?
Zadzwoniliśmy do politycznego gabinetu wicepremiera z pytaniem, czym konkretnie ostatnio się zajmowali jego pracownicy, w jakiej sytuacji okazali się niezbędni swojemu szefowi. Mieli podać dwa przykłady, ale mimo całego dnia namysłu nie odpowiedzieli.
W Ministerstwie Finansów usłyszeliśmy, że zarobki szefa gabinetu politycznego wicepremiera Morawieckiego "nie są tak wysokie jak to wynika z zestawienia". Dwa gabinety istnieją ponieważ wciąż istnieją dwa osobne ministerstwa. Mają ogrom pracy nad siedmioma ustawami, w tym także Planem oraz Strategią na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, czy pakietem ustaw Konstytucji Biznesu.
Ponadto gabinet polityczny: odpowiada na bieżące zapytania obywateli, w zakresie asystenckim prowadzi kalendarz spotkań wiceprezesa rady ministrów. Przygotowuje odpowiedzi na pisma kierowane do wicepremiera, obsługuje delegacje krajowe i zagraniczne ministra rozwoju i finansów.
Super Express niedawno oszacował, że setka doradców ministrów kosztuje nas podatników milion złotych miesięcznie. Rok temu ruch Kukiz15 ogłosił swój projekt ustawy likwidującej gabinety polityczne. Wraz z gabinetami wojewodów oraz samorządowców doliczył się w sumie 10 tys. osób których pensje pochłaniają 500 milionów złotych rocznie.
Stanowisko KUKIZ 15'

Kompetencje pracowników gabinetów politycznych są niedookreślone, a w praktyce bardzo często zdarza się, że w skład gabinetów wchodzą pracownicy młodzi nierzadko bez jakiegokolwiek doświadczenia na rynku pracy. Zatrudnianie kilkunastu tysięcy pracowników politycznych, arbitralnie dobieranych również z punktu widzenia ich przygotowania merytorycznego, nie znajduje żadnego uzasadnienia i z uwagi na brak realizacji konkretnych zadań przez gabinety

Co było zadziwiająco zgodne ze stanowiskiem szefa Prawa i Sprawiedliwości:
Jarosław Kaczyński

Nie ma w tej chwili żadnego powodu, by zatrudniać kilkanaście tysięcy pracowników politycznych, bardzo różnie dobieranych.

To jednak było w 2009 roku. Widocznie politycy jak już zaczną rządzić to szybko przyzwyczajają się do tego co dobre i wygodne.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl