
Tak wielkie, że u sąsiadów na Bałkanach już tego Rumunom zazdroszczą. Piszą o tym media, piszą ludzie w internecie. Serbia, Bułgaria, Czarnogóra, Albania – wszędzie autentycznie podziwiają Rumunów i mocno im kibicują. Przywódcy opozycji w tych krajach nawet poczuli wiatr w żaglach, zaczęli grzmieć o korupcji w swoich krajach i też wzywać do protestów. Ale jednocześnie pojawił się wielki żal, że u nich nic takiego się nie uda. Nie ma szans. Nie ma tego ducha oporu – tak pisze portal BalkanInsight.com. Ten brak ma obrazować żartobliwy artykuł z serbskiej wersji ASZdziennika. Pod tytułem "Obywatele Serbii proszą Rumunów, by protestowali ciszej, bo przeszkadza im hałas".
Teraz poszło o wypuszczenie z więzień ludzi oskarżonych o korupcję, która w Rumunii jest olbrzymim problemem. – Ona dotyka wszystkich sfer publicznego życia, począwszy od służby zdrowia po edukację i administrację. Łapówki często są postrzegane jako normalne, społeczne zachowanie – mówi nam rumuński politolog George Vadim Tiugea.
Lewicowy rząd działa dopiero od miesiąca i dziś dymisja jest raczej mało prawdopodobna, ale trudno też to wykluczyć, bo w Rumunii przecież już tak bywało. – Faktycznie, coś w tym jest, że w ostatnich latach to uliczne protesty doprowadzały do zmian w naszych rządach – przyznaje Tiugea. Bez względu na to kto jest u władzy, a kto opozycją. Naród zaprotestował, a rząd uległ, co w naszym kraju wydaje się raczej mało realne.
Rok 2015. W klubie nocnym w Bukareszcie wybuchł pożar, w płomieniach zginęło ponad 30 osób, kolejne w szpitalach - w sumie 64. Na ulice natychmiast wyległy tysiące ludzi, które zaczęły domagać się dymisji premiera, szefa MSW i kilku innych ważnych osób. Pożar połączono ze wszechobecną korupcją, zwłaszcza w kręgach władzy. Wystarczył jeden dzień masowych protestów i premier Victor Ponta podał się do dymisji. – Jestem gotów do tego gestu, którego oczekiwała ważna cześć społeczeństwa – powiedział w telewizyjnym wystąpieniu. W Bukareszcie był wtedy z wizytą prezydent Andrzej Duda.
Można założyć, że w rumuńskim społeczeństwie jest jakaś siła. 22 grudnia 1989 roku, gdy upadał reżim Ceausescu na ulice Bukaresztu wyszło ponad milion ludzi. A można też założyć, że teraz do głosu doszło nowe pokolenie, które ma dosyć korupcji i starych, komunistycznych powiązań, bo te ciągle w Rumunii są żywe. Ale rząd uległ też protestom w 2013 roku, gdy wycofał się z projektu ustawy umożliwiającej budowę największej w Europie odkrywkowej kopalni złota. To również ludziom się wtedy nie podobało.
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl