Prezydent Andrzej Duda pojechał z pierwszą wizytą do Bukaresztu i od razu trafił na dymisję rumuńskiego premiera. Polityczne trzęsienie ziemi w Rumunii w niczym jednak nie zakłóciło jego wizyty. A także przygotowanych wcześniej deklaracji o tym, że Rumunia to poważny partner strategiczny Polski oraz jej prawdziwy przyjaciel. Jaka jest dzisiejsza Rumunia? Na pewno kraj, którym jeszcze do środy rządził premier oskarżony o korupcję. Z poważnymi zarzutami oszustw, prania brudnych pieniędzy i unikania płacenia podatków.
Prezydencki minister Krzysztof Szczerski powiedział, że warto dostrzec Rumunię w polskiej polityce. I tej dotyczącej bezpieczeństwa, i tej gospodarczej. – To są potencjały, które złączone, mogą dać efekt silnego głosu – powiedział. Również prezydent Duda udzielając wywiadu rumuńskim mediom mówił o przyjaźni i strategicznym partnerstwie, które łączy nasze kraje od lat. Partnerstwo, z którego tak naprawdę nic nie wynika, a nasze kraje w rzeczywistości więcej dzieli niż łączy. Jak to się ma do dzisiejszej Rumunii? Kraju, który znacznie dłużej i ciężej wychodził z komunizmu niż Polska?
O przełom trudno
– W najbliższej przyszłości nie za bardzo widzę możliwości skonsumowania rzeczywistego sojuszu między obu krajami. Nie widzę możliwości przełomu, ale oczywiście ten sojusz należy kultywować – przyznaje otwarcie dr hab. Kazimierz Jurczak, ekspert ds. rumuńskich z UJ i Studium Europy Wschodniej na UW. W Rumunii spędził wiele lat, również jako konsul RP. Zna ten kraj od podszewki. I jego zdaniem dużo więcej nas dzieli niż zbliża, choć wiadomo – wiele jest osób, które myśli inaczej. – Polacy i Rumuni są naprawdę inni. Inny był komunizm, który dużo bardziej Rumunom zaszkodził. Inaczej rodziło się nowoczesne społeczeństwo – mówi.
Ciągle na dorobku
Dwa duże kraje UE, wschodnia flanka NATO, dość podobne stanowisko w sprawie Rosji. I to tyle. Niby jesteśmy razem w UE, ale nawet jeden rumuński dziennikarz wypomniał niedawno, że choć Polska jest jednym z czterech partnerów strategicznych Rumunii, to nigdy nie stała za nią murem w Brukseli.
Rumunia wyludnia się też znacznie szybciej niż Polska. Liczba ludności spadła już poniżej 20 mln. Tu młodzi ludzie naprawdę nie widzą perspektyw. Dużo bardziej niż w Polsce. – Bardzo odskoczyliśmy od Rumunii ekonomicznie. Polska gospodarka jest czterokrotnie większa od tamtej. A Rumunia wciąż jest na dorobku, choć ostatnio też ją w UE chwalą – mówi Kazimierz Jurczak.
Nikt nie rozumie o co chodzi
Patrząc na to, co dzieje się w Rumunii można uznać, że kraj ten wciąż znajduje na dorobku nie tylko ekonomicznym, ale i politycznym. Ciągle afery, korupcja, oskarżenia pod adresem obecnych i byłych polityków, niejasne rozliczenia z dawną epoką. Niejeden w UE zastanawiał się, czy warto było ten kraj przyjmować w unijne szeregi.
Kazimierz Jurczak przyznaje, że sytuacja w Rumunii nigdy nie była prosta, łatwa i klarowna. I pod tym względem zawsze wyróżniała się na tle państw byłego bloku wschodniego. I wyróżnia do dziś. – Niewiele można zrozumieć z polityki w tym kraju – mówi. Sam zdziwił się, gdy w ostatnich wyborach prezydenckich ortodoksyjni Rumuni wybrali protestanckiego Niemca z Siedmiogrodu, Klausa Wernera Iohannisa. Ale to był znak. I głównie głos młodych, z których wielu wyemigrowało z kraju za pracą.
– Nawet nie iskierka. To był płomień nadziei na zmiany – mówi Kazimierz Jurczak. Prezydent nie działa jednak tak szybko, jak chcieliby wszyscy. Zachowuje się trochę po niemiecku. – Jest nawet dość flegmatyczny, a Rumuni to naród niecierpliwy. Od razu oczekiwaliby cudownych zmian – mówi. Dlatego w ostatnich dniach Rumuni wzięli sprawy w swoje ręce.
Premier do dymisji
Victor Ponta to pierwszy urzędujący premier Rumunii, któremu oficjalnie postawiono zarzuty korupcji. Ciągnęły się za nim już od miesięcy, a z każdym kolejnym w narodzie narastała coraz większa frustracja. Niezrażony Ponta wystartował nawet w grudniowych wyborach prezydenckich, ale przegrał z kretesem. Stracił też stanowisko lidera socjaldemokratów. Ale jako premier, rządził nadal. Był niemal nie do ruszenia.
Aż do tragicznych wydarzeń w klubie nocnym w Bukareszcie. Tamtem pożar, w którym zginęło ponad 30 osób przelał czarę goryczy. Na ulice wyszły tysiące Rumunów, głównie młodych ludzi, którzy mieli dość. Ponta sam uległ presji. Dokładnie w dniu, gdy Bukareszt odwiedzał Andrzej Duda, podał się do dymisji.
– Bardzo się cieszę. W pewnym momencie wydawało się, że Rumunia – będąc członkiem UE – nie będzie zachowywała się jak członek Unii. Że po raz kolejny udało jej się oszukać Europę. Ostatnie protesty i dymisja premiera pokazują, że tak nie jest. Że coś może się w tym kraju zmienić – mówi. – Wie pani, że w Rumunii jeszcze niedawno było powszechne przyzwolenie na plagiat? Świadomie go ignorowano.
A polskie firmy i tak swoje
By pobudzić gospodarkę Rumunia wymyśliła, że obniży podatki – VAT z 24 do 20 proc. od 1 stycznia 2016 r., a potem do 19 proc. od 2017 r. Parlamentarzyści chcą też nakazać supermarketom większą sprzedaż lokalnych produktów. Ale, co ciekawe, na rumuńskim rynku podobno nieźle radzą sobie polskie firmy. Na przykład Maspex z Wadowic, znany z soku Kubuś. Zaczynał bardzo skromnie, dziś w Rumunii buduje swoje fabryki. Są też polskie banki, firmy obsługujące rynek finansowy. To pokazuje, że potencjał w Rumunii jest. Trzeba tylko mocno o niego zadbać.
Polacy nie otrząsnęli się z poczucia wyższości. Nic na to nie poradzę, przykro mi to stwierdzić. Mamy poczucie wyższości względem Rumunów. Rumuni nas lubią, ale czują, że się puszymy. To nigdy nie będzie taka szczera przyjaźń. Prawda jest taka, że Polacy traktują Rumunów z pobłażaniem. Jako naród niesłowny, po którym nie wiadomo, czego się spodziewać. Ale po stronie rumuńskiej też wyczuwa się ten brak zaufania.