
"Pokot" Agnieszki Holland nie jest filmem antychrześcijańskim. Nie propaguje ekoterroryzmu i nie nawołuje do nienawiści wobec ludzi. Jego najważniejszym przesłaniem jest: nie zabijaj. Kolejnym - szanuj starszych ludzi i kobiety na równi z mężczyznami. W Polsce XXI wieku to nie mogą być kontrowersyjne postulaty.
Nasz film mógłby nosić inny tytuł, "To nie jest kraj dla starych kobiet”. Świat, w którym żyjemy i z pewnością kraj - Polska - w którym dzieje się ta historia, nim nie jest. Historia jest mocno osadzona w polskiej rzeczywistości prowincjonalnej, tu i teraz, 25 lat po upadku komunizmu.
Mieszają się tu gatunki: dramat psychologiczny o skrzywdzonych oraz poniżonych ludziach i zwierzętach, pamflet ekologiczny, pastiszowa, a jednocześnie pełna napięcia opowieść kryminalna, feministyczna wiwisekcja sytuacji starej kobiety walczącej o swój świat wartości we współczesnym polskim społeczeństwie. Główna bohaterka jest uczciwa, namiętna, wielkoduszna, mądra, ale i szalona. Pełna buntu i oburzenia. Poprowadzi nas przez krajobraz, gdzie uroda natury miesza się z błotem, korupcją, okrucieństwem, głupotą i krwią.
Dwie ambony
Agnieszka Holland nakręciła ważny film o problemach spychanych u nas poza margines społecznej debaty. Powiedzieć, że "Pokot" jest "antychrześcijański", a zaraz usłyszymy pewnie, że "antypolski" (w końcu jednym z ekologów jest Niemiec), to nie zrozumieć z niego absolutnie nic. Duszejko kłóci się z proboszczem, podobnie jak toczy wojnę z komendantem policji, bo ci dwaj reprezentują dwa filary lokalnej władzy. Tej, której zależy na utrzymaniu społeczeństwa w ogłupiającym status quo i która arbitralnie i ostatecznie decyduje o tym, co jest słuszne, a co nie.
Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl
