Oświęcim, ul. Powstańców Śląskich. Tu doszło do wypadku z udziałem samochodu premier Szydło.
Oświęcim, ul. Powstańców Śląskich. Tu doszło do wypadku z udziałem samochodu premier Szydło. Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta
Reklama.
Od ostatniego piątku, gdy zdarzył się wypadek, Paweł Wodniak, dziennikarz "Faktów Oświęcim" przez pół nocy dostawał telefony od mieszkańców. Po tym, jak mówił o wypadku na antenie, ludzie dzwonili i opowiadali swoje historie o tym, jak boją się kolumny pani premier. Nie tylko z Oświęcimia, ale z różnych ościennych miejscowości. Chrzanów, Libiąż, Bobrek i innych, które znajdują się na trasie rodzinnego przejazdu pani premier. Po zjeździe z autostrady A4, w stronę Brzeszcz. I w drugą stronę, na lotnisko Balice.
– Dzwonili i opowiadali, jak musieli uciekać z drogi. Jak musieli zjeżdżać w boczne ulice. Jak się bali, nie wiedząc, jak się zachować, bo nie mieli gdzie uciekać, a samochód BOR-u jechał bezpośrednio na nich. Ostatni telefon odebrałem o wpół do pierwszej w nocy. Wszystkie głosy są negatywne – mówi naTemat. Jakby mieszkańcy nagle się otworzyli, bo Paweł Wodniak nie pamięta, by wcześniej tak głośno o tym mówili.
Spotkali się na zakręcie
Najbardziej pamięta telefon od starszego – sądząc po głosie – mężczyzny, który z autem BOR spotkał się na zakręcie. – Nagle zobaczył, że samochód jedzie na niego z naprzeciwka. Jego pasem, z bardzo dużą prędkością. Było widno, nie zauważył błysków. Nie było też sygnałów dźwiękowych. Mężczyzna powiedział, że nie wiedział, co zrobić i po prostu stanął. Wtedy kolumna zjechała, ominęła go i pognała dalej. Powiedział, że jak jest doświadczonym kierowcą, to tak bardzo jeszcze się nie bał – opowiada Paweł Wodniak.
Te historie dotyczyły ostatnich miesięcy, roku. Za bardzo, jak słychać w Oświęcimiu, rzucały się w oczy. Wytłumaczenie jest proste. Oświęcimianie od lat są przyzwyczajeni do przejazdów oficjalnych delegacji, które odwiedzają Muzeum Auschwitz - Birkenau. – I to kolumn uprzywilejowanych, składających się nawet z kilkunastu samochodów. Tyle że przy ich przejeździe policja zamyka fragmenty ulic na kilka minut i kolumny nie jadą wtedy w pełnym ruchu samochodów. A gdy kolumna rządowa zaczęła jeździć przez Oświęcim, ludzie po prostu zaczęli się bać – ocenia Paweł Wodniak. Jak mówi, tak jakby głupieli, nie wiedząc, jak się zachować. Albo czego się spodziewać.
logo
Fot. Screen/Facebook/Fakty Oświęcim
logo
Fot. Screen/Facebook
Powinni jeździć wolniej
Kilka telefonów do firm znajdujących się na trasie przejazdu rządowej kolumny. Mieszkańcy potwierdzają, że wiedzą o kolumnie rządowej, która ul. Powstańców Śląskich jeździ bardzo często, ciągle, co piątek albo nawet bez przerwy. Tak mówią. Jedni zwracają na nią uwagę, inni nie. – Szybko przejeżdżają. Spokojnie. Ale przeważnie bez sygnału. Najwyżej, jak ktoś ich nie zauważy, to włączają, żeby się usunął – dzieli się swoimi obserwacjami jedna z pracujących tu osób. Ona nie ma nic przeciwko tym przejazdom. Mówi, że premier ma przecież prawo jeździć do domu. Innego wyjścia nie ma. Niech jeździ.
Inni? – Moja żona mówi, że jeżdżą jak idioci – to mieszkaniec miejscowości Broszkowice. Tu zdarzają się wypadki, bo część drogi jest nieoświetlona. – Wszyscy teraz mówią, że powinni jeździć wolniej. Przejeżdżają tędy bardzo często, a nie słyszałem żadnych sygnałów dźwiękowych. A w Oświęcimiu to najgorsze rondo. Największy ruch tam jest, koło galerii handlowej. Tam jest strasznie. Na czas przejazdu tej kolumny powinni wyłączać to rondo z ruchu – mówi.
Z Krakowa, na autostradę, do Brzeszcz
Ten brak sygnalizacji dźwiękowej pojawia się w każdej relacji. Ludzie mówią, że kolumnę rządową widują, ale jej nie słyszą. – Mieszkańcy mówią, że kierowcy jej nie używają. Jeżdżą bardzo szybko. Za szybko, to ludzie widzą i mówią, że obawiają się tych prędkości. Z jednej strony, jeśli są to samochody uprzywilejowane, to mają do tego prawo, ale z drugiej strony, to przecież droga do domu. I zachowanie kierowców... . Wielu ludzi mówi, że nie jeżdżą, jak należy – mówi naTemat Szymon Chabior z portalu Oswiecimskie24.pl.
logo
Fot. Screen/Fakty Oświęcim
logo
Fot. Screen/Facebook
logo
Fot. Screen/Faceboo/Fakty Oświęcim
Lokalna droga premier do domu, co odkrywają teraz mieszkańcy, zaczyna się na lotnisku w Balicach. – To jest praktycznie jedyna droga, która leci od Krakowa. Właśnie nią poruszają się wszelkiego rodzaju kolumny, którą jadą do Oświęcimia z autostrady lub bezpośrednio z Balic. Jest jeszcze jedna droga, ale ona jest nie po drodze dla Beaty Szydło. Jej kolumna leci autostradą, wpada w Chrzanowie. Mija Libiąż, Bobrek, Broszkowice, wjeżdżają do Oświęcimia. Tu, na drugim rondzie, skręcają w prawo, na ulicę Powstańców Śląskich. Mają przed sobą małe rondo i galerię handlową Niwa. 100 metrów od galerii doszło do wypadku. Dalej jest dworzec PKP i prosta w kierunku Brzeszcz – tłumaczy nam drogę premier Szydło Szymon Chabior.
Z Krakowa do Oświęcimia to około 50 minut drogi, do Brzeszcz jeszcze jakieś 10 minut. – W sumie nie dziwię się, że pani premier prosi, by wyłączać sygnał dźwiękowy. Godzinę jechać z tą potwornie wyjącą syreną... – mówi Paweł Wodniak. W piątek był na miejscu wypadku. Zajmuje się lokalnymi wydarzeniami od 18 lat. – Nie pamiętam, żeby w ciągu ostatnich lat w tamtym miejscu był jakiś wypadek. Tam za bardzo nie ma się jak rozpędzić. W mojej ocenie to ruchliwa droga, ale bezpieczna – mówi. Choć przyznaje, że Oświęcim ma opinię miasta często zakorkowanego. Brakuje obwodnic, ruch jest duży, w wielu miejscach nie ma chodników, pobocza nie są szerokie.
Wszyscy jesteśmy z nim
To tyle sytuacja w mieście. Druga jest taka, że bardzo, bardzo wielu mieszkańców trzyma z 21-letnim kierowcą seicento. Poparcie dla niego jest ogromne, a emocje z tym związane naprawdę słychać w każdej rozmowie. – Wszyscy jesteśmy za nim! – prosi o przekazanie jeden z mieszkańców.
A Paweł Wodniak ma taką historię na koniec. Jeden z mieszkańców spod Oświęcimia powiedział mu wprost: – Panie, jak mają być takie cyrki z tym BOR-em, to już bym wolał, żeby pani premier plac koło domu zrobili i niechby już tym helikopterem latała. Ona będzie szybciej, nic nie będzie wyło, a ludzie pewnie popsioczą, ale potem też będą zadowoleni. Bo na drodze będzie bezpieczniej.

Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl