
Dzisiaj w "Przeglądzie Sportowym" jest duży wywiad z Piechniczkiem. Wiceprezes PZPN do spraw szkolenia nawet nie próbuje ukrywać, że jego typem numer 1 jest właśnie Fornalik. Fragment wypowiedzi Piechniczka: "Fornalik osiąga znakomite wyniki, od wielu lat pracuje w zawodzie, w naszym środowisku jest bardzo ceniony. Piłkarze wybrali go na Trenera Sezonu. Podkreślam, piłkarze".
Nie da się ukryć, że Fornalik pewną umiejętność ma. Z przeciętnych wydawałoby się piłkarzy potrafi stworzyć zespół bardzo mocny jak na nasze polskie warunki. Przykładem niech będzie Ruch Chorzów, który prowadzi od trzech lat. W tym sezonie sięgnął z nim po wicemistrzostwo kraju, awansował też do finału Pucharu Polski. Świetnie grał zespół, do tego pod skrzydłami Fornalika promowali się kolejni jego piłkarze. Do formy wrócił Andrzej Niedzielan, Artur Sobiech dzięki grze w Ruchu za milion złotych trafił do Polonii Warszawa, a dziś mówi się, że najlepszym polskim napastnikiem ligi jest inny piłkarz Ruchu Arkadiusz Piech.
Zbigniew Boniek użył fajnych, trafnych słów, mówiąc, że wskazanie Fornalika byłoby taką randką w ciemno. Ja go osobiście cenię, szanuję, to trener właściwie przygotowany do swojej pracy. Ale też zobaczmy, jak różna jest praca trenera Ruchu i selekcjonera kadry. Tam masz 5-6 dziennikarzy, którzy do ciebie dzwonią i raczej nie atakują. A tutaj, przy reprezentacji, będzie dużo więcej pytań i będą one bardziej agresywne
Ale jest pewien problem. Fornalik jeszcze nigdy, jako samodzielny trener, nie prowadził czołowego polskiego klubu. Legii, Wisły czy Lecha Poznań. Czy trener nie mający takiego wpisu w swoim CV może pracować z kadrą?
Radosław Gilewicz, były piłkarz Ruchu, a obecnie ekspert, współkomentujący mecze Euro w TVP, zatrudnienie Fornalika uznałby za dobry pomysł. - Wydaje mi się, że nie można na to patrzeć tak jak pan mówi. Po pierwsze, on potrafi wyciągnąć z piłkarzy maksimum umiejętności, pokazał to w Ruchu i sądzę, że pokazałby to też w kadrze. No i druga rzecz - wiele osób zapomina, że on był asystentem w Wiśle Kraków i wcześniej w Amice Wronki. Czyli w dużych polskich klubach pracował, poza tym często jest tak, że w takich drużynach drugi trener ma szerokie kompetencje - argumentuje Gilewicz.
Zgrane, zagraniczne karty
Wydaje się, że koncepcja trenera z innego kraju powoli upada. Tym bardziej, że Piechniczek w rozmowie z "PS" mówi Antoniemu Bugajskiemu: - Selekcjonerem powinien być Polak. Tylko polscy trenerzy zdobywali z naszą drużyną medale mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich.
Słyszałem o Bertim Vogtsie i Hiszpanie Javierze Clemente. Dla mnie to są takie zgrane karty, trenerzy po swoim prime timie. Obejrzeli w telewizji, przy kominku to nasze Euro, zobaczyli, że jest taki zespół jak Polska, który teraz będzie kogoś szukał i oferował nie taką złą kasę. No i wysłali wiadomość. Dla nich zarobki rzędu 300-500 tysięcy euro na rok byłyby do zaakceptowania.
Borek nie będzie płakał po tych, którzy wysłali do PZPN swoje CV. - Słyszałem o Bertim Vogtsie i Hiszpanie Javierze Clemente. Dla mnie to są takie zgrane karty, trenerzy po swoim prime timie. Obejrzeli w telewizji, przy kominku to nasze Euro, zobaczyli, że jest taki zespół jak Polska, który teraz będzie kogoś szukał i oferował nie taką złą kasę. No i wysłali wiadomość. Dla nich zarobki rzędu 300-500 tysięcy euro na rok byłyby do zaakceptowania - mówi Borek, dla którego dwaj wspomniani panowie są trochę jak kickboxerzy, którzy zza Oceanu przybywają na polskie gale. W zasadzie tylko po to, by młodym polskim zawodnikom poprawiać ich bilans walk.
Gilewicz ma podobną opinię: - Ja mam jeden postulat. Jeżeli to ma już być ktoś z innego kraju, to niech to będzie człowiek, ktoś coś konkretnego będzie chciał osiągnąć. A nie jakiś facet dobijający do emerytury - słyszę od niego w słuchawce.
Ja mam jeden postulat. Jeżeli to ma już być ktoś z innego kraju, to niech to będzie człowiek, ktoś coś konkretnego będzie chciał osiągnąć. A nie jakiś facet dobijający do emerytury.
Swój postulat ma też Borek. Prosty, klarowny. On po prostu chce by było normalnie, przejrzyście. - Ja bym chciał dostać w tej sprawie konkretny komunikat. A teraz słyszę, że będzie Fornalik, bo wspiera go śląskie lobby - pan Piechniczek, pan Bugdoł. Że mają miejsce jakieś zakulisowe, pozaboiskowe działania. A przecież można by powołać specjalną komisję, z panem Piechniczkiem, Strejlauem i kimś tam jeszcze. Taka komisja zaprasza na rozmowę kilku kandydatów, mają miejsce przesłuchania, potem zapada decyzja. I na koniec komunikat, w stylu: wybraliśmy tego a tego, bo zna się na tym i tamtym. Z tamtego zrezygnowaliśmy, bo ma takie a nie inne braki. Ja bym chciał by było merytorycznie, ale wiem też, że PZPN ma z tym słowem mało wspólnego - kończy Borek.