
Jeszcze niedawno postrzegany był jako nudny służbista bez krztyny charyzmy. Świat wielkiej polityki dowiedział się o jego istnieniu, gdy w wyniku różnych zbiegów okoliczności został ministrem sprawiedliwości w rządzie PO-PSL. Ale nawet premier Ewa Kopacz, powołując go do gabinetu, przekręciła jego imię na Borysław. Dzisiaj stał się jedną z głównych twarzy Platformy, bryluje w mediach i zaskarbił sobie sympatię wyborców angażując się w pomoc dla 20-letniego kierowcy z Oświęcimia. Poseł i wiceprzewodniczący PO Borys Budka trafił właśnie na swoje polityczne momentum, czy będzie potrafił je wykorzystać?
REKLAMA
Jeśli rzeczywiście miarą sukcesu jest liczba posiadanych wrogów, Budka znacząco awansował ostatnio w politycznym rankingu. Po tym gdy wsparł razem z posłem Markiem Sową z Nowoczesnej młodego chłopaka z Oświęcimia ze strony PiS i przychylnych tej partii mediów posypały się na niego gromy.
Za chwilę stanie przed komisją etyki poselskiej, a niewykluczone, że PiS doniesie na niego także do prokuratury. Paradoksalnie, te wszystkie ataki na Budkę podnoszą jego polityczną wartość. Bo nic tak nie robi dobrze politykowi jak emocje, które wywołuje u przeciwników i zainteresowanie, które rozpala w mediach. Jeśli nie zabraknie mu politycznej siły, może wkrótce zamieszać w polskiej polityce, bo na tle innych liderów opozycji jednak się wyróżnia. Jest "jakiś".
On nie mówi tylko twierdzi
– Rzeczywiście, pan Budka wypłynął, bo Platforma wbrew pozorom nie ma zbyt wielu dobrych harcowników, którzy sprawnie poruszaliby się w mediach. On jest prawnikiem, więc jest dobrze przygotowany merytorycznie, natomiast nie jest zbyt dobrze przygotowany, jeżeli chodzi o kwestie medialne i autoprezentacyjne – mówi w rozmowie z naTemat dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Pan Budka próbuje coś objaśniać, ale nie przekonuje, posługuje się wciąż zbyt kostycznym, prawniczym językiem, który może być za trudny dla rzesz wyborców. Poza tym on nie mówi, tylko twierdzi, a my nie lubimy być pouczani – ocenia Pietrzyk-Zieniewicz.
– Rzeczywiście, pan Budka wypłynął, bo Platforma wbrew pozorom nie ma zbyt wielu dobrych harcowników, którzy sprawnie poruszaliby się w mediach. On jest prawnikiem, więc jest dobrze przygotowany merytorycznie, natomiast nie jest zbyt dobrze przygotowany, jeżeli chodzi o kwestie medialne i autoprezentacyjne – mówi w rozmowie z naTemat dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Pan Budka próbuje coś objaśniać, ale nie przekonuje, posługuje się wciąż zbyt kostycznym, prawniczym językiem, który może być za trudny dla rzesz wyborców. Poza tym on nie mówi, tylko twierdzi, a my nie lubimy być pouczani – ocenia Pietrzyk-Zieniewicz.
Według niej, na tle innych liderów PO Budka nie prezentuje się jednak źle. – Pan Schetyna ma pewnie wiele zalet, w co nie wątpię, ale frontmanem nie jest, także jako mówca nie zrobiłby oszałamiającej kariery. Poseł Budka jest sprawniejszy retorycznie zarówno od niego, jak i innych polityków PO, ale nie jest przekonujący. Brak mu tego ciepła, które dają szkolenia autoprezentacyjne, wizerunkowe. Powinien też popracować nad komunikacją niewerbalną, bo zbyt rzadko się uśmiecha i nie zachęca do tego, żeby go słuchać. Ale jego atutem jest to, że jest młody i szybko uczy się politycznych meandrów – tłumaczy politolog.
A jak Budka jest odbierany z drugiej strony politycznej barykady? – Niestety, Borys wziął do ręki maczugę polityczną i rozcieńczył swój autorytet. W mojej ocenie kapitałem ministra Budki było to, że zanim został politykiem, starał się być bardzo merytorycznym posłem. W momencie kiedy został ministrem, zapomniał o tym, że jest prawnikiem i stał się politykiem. To odebrało mu urok merytoryczności. Rzucił na szalę swój autorytet prawnika, by dać wyraz temu, jak bardzo jest zaangażowany politycznie – ocenia poseł Jacek Żalek z Polski Razem, wiceszef klubu PiS.
Czy Budka ma zadatki na lidera? – Jego głos jako prawnika zasługiwał na szacunek ówczesnej opozycji. Pozbawiając się tej merytoryczności i angażując mocno w politykę, stracił atrakcyjność także w swojej partii. Stając w szranki z wyjadaczami politycznymi staje na straconej pozycji – twierdzi Żalek, który pracował razem z Budką w komisjach sprawiedliwości i ustawodawczej.
Budka ma 38 lat. Urodził się w Czeladzi. Skończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego i uzyskał tam aplikację radcy prawnego. W 2011 roku na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach uzyskał tytuł doktora nauk ekonomicznych. Obronił pracę doktorską na temat kwalifikacji pracowniczych w stosunku pracy. Dopóki nie poświęcił się polityce, pracował jako adiunkt na UŚ. Wykładał również na uczelniach m.in. w Rumunii i Francji.
Maratończyk został ministrem
W 2002 związał się z Platformą Obywatelską i został radnym sejmiku miejskiego w Zabrzu. W następnych latach był tam wiceprzewodniczącym, a następnie przewodniczącym rady. Posłem został w 2011 roku, kandydując z okręgu gliwickiego. W 2014 ubiegał się o prezydenturę Gliwic zajmując 3. miejsce spośród 6 kandydatów.
W 2002 związał się z Platformą Obywatelską i został radnym sejmiku miejskiego w Zabrzu. W następnych latach był tam wiceprzewodniczącym, a następnie przewodniczącym rady. Posłem został w 2011 roku, kandydując z okręgu gliwickiego. W 2014 ubiegał się o prezydenturę Gliwic zajmując 3. miejsce spośród 6 kandydatów.
30 kwietnia 2015 premier Ewa Kopacz zgłosiła kandydaturę Borysa Budki na stanowisko ministra sprawiedliwości. Polityk objął tekę po Cezarym Grabarczyku, który ustąpił ze stanowiska w związku z zarzutami dot. nieprawidłowości w procedurze uzyskania przez niego pozwolenia na broń. To wtedy Budka awansował do pierwszej ligi politycznej.
W ostatnich wyborach ponownie zdobył mandat poselski. W listopadzie ub. r. został powołany na funkcję ministra spraw wewnętrznych i administracji w gabinecie cieni utworzonym przez Platformę Obywatelską, co też tłumaczy jego krytykę Mariusza Błaszczaka i zainteresowanie wypadkiem w Oświęcimiu.
W Sejmie Budka słynął i słynie z pracowitości, zasiada w kilku komisjach i podkomisjach. W poprzedniej kadencji i obecnie – w sumie 70 razy – reprezentował parlament w postępowaniach przed Trybunałem Konstytucyjnym dotyczących m.in. przepisów tzw. ustawy śmieciowej, podwyższenia wieku emerytalnego do 67. roku życia, zapisów ustawowych dotyczących uboju rytualnego, płatności za drugi kierunek studiów czy w sprawie kryteriów przyznawania świadczeń pielęgnacyjnych.
On sam związany jest od urodzenia ze Śląskiem, ale jego najbliższa rodzina mieszka w Wadowicach. Prywatnie Budka jest mężem Katarzyny i ojcem 4-letniej Leny. O swoich bliskich mówi: „Piękna i mądra żona u boku, córeczka Lenka, wspaniali rodzice, cudowna babcia i kochane siostry, a także grupa świetnych przyjaciół i współpracowników sprawiają, że śmiało mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem spełnionym".
Młody polityk zdołał zgromadzić też spory majątek. Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego, Budka ma dom i działkę warte 1,1 miliona złotych oraz mieszkanie 165 mkw o wartości blisko 600 tys zł i spore oszczędności.
Jego wielką pasją jest bieganie. Stara się biegać po 12 kilometrów dziennie. Jego najlepszy czas w maratonie na 42 kilometry to 2 godziny 39 minut 3 sekundy. Ale na krótszych dystansach też daje radę. Był m.in Mistrzem Śląska juniorów na 1500 m i wicemistrzem w sztafetach na 1000 m.
Opowiada się za połączeniem PO z Nowoczesną
Budka ma bardzo rozpolitykowaną rodzinę. Jego żona była szefową gabinetu marszałka województwa śląskiego, ojciec jest członkiem władz PSL w Małopolsce, a siostra – jak pisała "Gazeta Wyborcza" – startowała do europarlamentu z list Ruchu Narodowego.
Budka ma bardzo rozpolitykowaną rodzinę. Jego żona była szefową gabinetu marszałka województwa śląskiego, ojciec jest członkiem władz PSL w Małopolsce, a siostra – jak pisała "Gazeta Wyborcza" – startowała do europarlamentu z list Ruchu Narodowego.
W Platformie poseł utożsamiany jest raczej z frakcją byłej premier Ewy Kopacz, opozycyjną wobec lidera partii Grzegorza Schetyny. Ale jest też znany z dużej niezależności. W ostatnich wyborach na szefa partii wystartował, choć nie miał żadnych szans na sukces.
Starł się zarówno ze Schetyną, jak i kojarzonym z ekipą Tuska i Kopacz – byłym ministrem obrony Tomaszem Siemoniakiem. W ostatecznej rozgrywce poparł Schetynę. W wewnątrzpartyjnej kampanii dał się jednak lepiej poznać w szeregach PO i w mediach. Przy okazji zrozumiał chyba, że polityka to gra zespołowa, a nie zajęcie dla najambitniejszych nawet singli.
Budka opowiada się za zjednoczeniem PO i Nowoczesnej. – Potrzebna jest bardzo silna opozycja. Musimy przetestować wspólne listy wyborcze już na wybory samorządowe – mówił w rozmowie z „Super Expressem”. Pytany, kto miałby być liderem takiego ugrupowania, odparł: – Musimy wszystko robić na zasadzie partnerstwa. Nie wiem, kto mógłby być liderem. Jeśli my się skupimy na tym, kto mógłby być szefem, to nie będzie to dobre – wyjaśnił.
– On nie był nigdy kojarzony z żadną frakcją w PO, nie był traktowany jako polityk, który może komuś zagrozić. Dzisiaj nie mówimy o jego kompetencjach, tylko o zaangażowaniu politycznym. W PO jest jednak więcej osób z dorobkiem politycznym, więc nie będzie wyjątkowym prawnikiem, tylko jednym z wielu polityków. Będzie się musiał zmierzyć z silną konkurencją, a nie sądzę, żeby dysponował środowiskiem, które wywalczy mu pozycję. Podobnie jak Siemoniak, który zbudował sobie autorytet jako szef MON, a potem zaangażował się politycznie i stracił – ocenia poseł Żalek.
Budka jest długodystansowcem, więc wie, że aby odnieść sukces w polityce – podobnie jak w maratonie – będzie potrzebował dobrej kondycji, wytrwałości i cierpliwości. Tylko samotność nie jest wskazana.
Napisz do autora:jaroslaw.karpinski@natemat.pl
