
Jedni się wzruszają, inni się śmieją, są też tacy, którzy łapią się za głowę. Jedno jest pewne: występ 22-letniego zawodnika z Wenezueli na kwalifikacjach do narciarskich Mistrzostw Świata w Lahti przejdzie do historii.
REKLAMA
Występ Adriana Solano - bieg kwalifikacyjny na 10 km metodą klasyczną - to odświeżająca odmiana po obserwowaniu zawodników, którzy są tak wytrenowani, że jeżdżą na nartach niczym ludzkie maszyny. 22-letni szewc z Wenezueli zaprezentował sportową pasję charakterystyczną dla amatorów, a nie zawodowców.
Już w momencie startu Solano chwieje się, odchyla do tyłu, przez chwilę można się obawiać, że przewróci się na plecy. Ale niczym niezrażony Wenezuelczyk jedzie dalej, a widzowie mogą obserwować jego kolejne piruety i upadki, z potykaniem się o własne narty włącznie.
Na podstawie historii Solano można nakręcić film. Młody mężczyzna, który marzył o starcie w Lahti, o mały włos straciłby szansę na wzięcie udziału w rywalizacji. Do Finlandii leciał przez Paryż, z którego został wydalony, bo francuskie służby wzięły go za nielegalnego imigranta, a nawet podejrzewały o terroryzm. Mundurowi nie uwierzyli, by młody mężczyzna, który miał 28 euro w kieszeni, naprawdę był narciarzem w drodze do Lahti. Na szczęście z pomocą przyszli przyjaciele, którzy zrzucili się na jego powtórny przylot do Europy. To dzięki nim młody Wenezuelczyk mógł pokazać się światu.
Choć nie brakuje głosów, że jego start w kwalifikacjach był bez sensu, gdyż Solano nie ma szans, to dużo jest także komentarzy, które doceniają determinację mężczyzny, jego bezpretensjonalność i autentyczną miłość do sportu.
