Sugestia ze strony Roberta Biedronia, że prezes PiS Jarosław Kaczyński jest gejem wywołała duże kontrowersje nie tylko wśród lewicowo-liberalnych polityków i publicystów, ale także w samym środowisku LGBT. Bo inaczej wygląda coming out kogoś, kto świadomie decyduje się na ujawnienie swoich preferencji seksualnych, a inaczej – outing – czyli ujawnienie preferencji za kogoś – wbrew woli tej osoby. Zresztą partnera Biedronia jako geja „zdemaskowała” wcześniej w telewizyjnym programie na żywo…Elżbieta Radziszewska, była pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania z PO.
Lustrowanie sypialni i zainteresowanie czyimś prywatnym życiem były dotąd domeną prawicy. Czy teraz stają się bronią polityczną bez względu na ideowy sznyt?
W ostatnich latach mieliśmy wiele głośnych coming outów, czyli wyjść z szafy osób, które wcześniej ukrywały swoje preferencje seksualne, ale postanowiły to zmienić. Wśród tych politycznych, echem odbiła się choćby telewizyjna deklaracja Pawła Rabieja, posła Nowoczesnej. Swoich preferencji nie ukrywa też choćby Radomir Szumełda, wiceszef KOD.
Dokonujący coming outów homoseksualiści tłumaczą, że chodzi o przekłucie balona hipokryzji, zamanifestowanie swoich praw i dodanie odwagi innym. Do kalendarza wpisano nawet Międzynarodowy Dzień Wychodzenia z Szafy (National Coming Out Day), który miał zachęcać osoby homoseksualne do ujawniania się.
Coming out i "Niech nas zobaczą"
Między innymi temu służą też coroczne parady równości oraz specjalne kampanie, które przetaczały się przez polskie media m.in. „Niech nas zobaczą”, czy „Rodzice odważcie się mówić”, w której to rodzice gejów i lesbijek uczyli Polaków tolerancji.
Coraz częściej mamy jednak do czynienia z outingiem (wyautowaniem), czyli ujawnieniem preferencji seksualnych wbrew zainteresowanym osobom, który z tolerancją nie ma nic wspólnego. I albo jest przypadkowy albo częściej wynika z zawiści, chęci zemsty, środowiskowych rozliczeń itd.
Robert Biedroń wiele razy straszył prawicę, że ujawni nazwiska konserwatywnych gejów w Sejmie. Mówił nawet, że mogliby oni stworzyć własny klub poselski (potrzeba do tego 15 parlamentarzystów). Teraz zdecydował się dość jednoznacznie wskazać na „polityka głaszczącego kota” jako geja. No i rozpętała się burza.
Czy postąpił słusznie? Wiele wątpliwości ma związany z ruchem LGBT prof. Jacek Kochanowski z Uniwersytetu Warszawskiego. – Ten model walki politycznej jest bardzo rozpowszechniony w Stanach Zjednoczonych i myślę, że stamtąd trafił do Polski. Tylko, że tam on dotyczy zwykle osób, które bardzo aktywnie walczą z homoseksualizmem, stają na czele jakiś grup, krucjat antyhomoseksualnych, a w rzeczywistości sami są homoseksualni, co prędzej czy później wychodzi na jaw – mówi w rozmowie z naTemat prof. Kochanowski.
– Chciałbym zwrócić uwagę na polski paradoks. Gdy pani minister Radziszewska wyautowała, czyli ujawniła orientację seksualną pana Śmiszka, to wtedy środowisko LGBT było oburzone. Natomiast w tej chwili poniekąd te same osoby, które komentowały, że "jak ona mogła", stosują podobne chwyty. Ja zawsze byłem przeciwko tego rodzaju praktykom, chociaż rozumiem ich emocjonalne podłoże – tłumaczy Kochanowski.
Outing szkodzi ruchowi LGBT?
Według Kochanowskiego, "irytujące jest oczywiście jeśli partia rządząca, w której nie brakuje homoseksualnych posłów, walczy ze środowiskami LGBT". – Emocjonalne podłoże rozumiem, ale abstrahując już od tego konkretnego przykładu, uważam że zawsze ujawnienie powinno być decyzją osoby najbardziej zainteresowanej. Dlatego, że ujawnienie nie dotyczy tylko tej osoby, ale także rodziców, przyjaciół, znajomych, miejsca pracy, całego otoczenia. To jest bardzo trudny proces, w którym trzeba wykalkulować ewentualne emocje, czy nawet ból osób bliskich – podkreśla profesor.
– W tym konkretnym przypadku jest nieco inaczej, ale jednak wydaje mi się, że taka praktyka nie jest dobra. To jest polityczna broń, która wynika ze złości, z oburzenia na różne praktyki, czy wypowiedzi antyhomoseksualne. Przy czym nie przypominam sobie by akurat Jarosław Kaczyński jakoś negatywnie wypowiadał się na ten temat. Wydaje mi się, że znaczna część społeczeństwa jest sfrustrowana posunięciami partii rządzącej w różnych obszarach życia codziennego i ta frustracja prowadzi czasami do ostrych zachowań, czy ataków. To nie służy jednak środowisku LGBT. Taka praktyka - jak wspominałem - występuje na świecie, ale jest ostatecznością i jest skierowana wobec osób które bardzo aktywnie walczą z osobami homoseksualnymi – dodaje.
Bardziej wyrozumiały dla Biedronia jest inny działacz LGBT Krystian Legierski. – To nie jest proste. Myślę, że ci którzy nie życzą sobie ujawniania jakichkolwiek informacji w sferze publicznej rzeczywiście mają do tego- co do zasady-prawo. Natomiast inaczej należy traktować tych wszystkich, którzy zajmują się życiem publicznym, polityką i w tej swojej aktywności odnoszą się, albo popierają działania wymierzone przeciwko osobom czy środowisku LGBT, a sami są homoseksualistami. Uważam, że takie osoby jak najbardziej należy autować żeby obnażać ich hipokryzję. Ale tylko w takich przypadkach należy to robić. Żeby pokazać, że są hipokrytami i że kłamią w przestrzeni publicznej, czy też deklarują poparcie dla wartości, których sami w życiu publicznym nie przestrzegają – ocenia Legierski.
Partner Biedronia Krzysztof Śmiszek sam doświadczył outingu. Jego preferencje ujawniła… była pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania z PO Elżbieta Radziszewska. Śmiszek przypomina o tym zresztą w ostatnim wywiadzie dla „Newsweeka”. – "To było jak zderzenie z czołgiem. Mam inną naturę niż Robert. Nie byłem nigdy frontmanem, źle się czuję, mówiąc o sobie. Występuję w mediach jako ekspert od praw człowieka. Przyjaciele wiedzieli o mojej orientacji, ale nie robiłem z tego sprawy publicznej. Byłem z minister Radziszewską w programie w telewizji śniadaniowej, żeby porozmawiać o tym, czy lesbijka może być nauczycielką w katolickiej szkole" – opowiada w tygodniku Śmiszek.
Outing Śmiszka przez Radziszewską
– "Uważałem, że tak, a pani Radziszewska, że nie, chociaż wydawałoby się, że jako pełnomocniczka ds. równego traktowania powinna wspierać takie osoby. Gdy zabrakło jej argumentów merytorycznych, zaatakowała mnie, mówiąc, że jestem partnerem Roberta. Zamurowało mnie. Musiałem się później zmierzyć z tysiącem pytań od dziennikarzy, z kamerami przed blokiem. Sprawą zainteresowała się Komisja Europejska, dziwiąc się, że minister dokonała coming outu swojego rozmówcy. Wypowiedział się nawet premier Tusk. Bardzo to przeżyłem" – tłumaczy partner Biedronia.
Pisarz, jeden spośród nominowanych do Nagrody NIKE, miał nie oddać jej pieniędzy. Literat w rewanżu oskarżył feministkę o molestowanie seksualne, a Dunin zemściła się sugerując homoseksualizm Karpowicza. Na dodatek ujawniła też preferencje osoby trzeciej, czyli członka jury nagrody Nike.
Na swoim profilu facebookowym Dunin pisała: – „Jak sądzę, próbuje on [Karpowicz – red.] rozpętać tę aferę, żeby ukryć ważniejszą dla siebie sprawę, jaką jest dwuznaczna sytuacja w nagrodzie Nike. Żyje on w konkubinacie z Sekretarzem tej nagrody, a Sekretarz ma pewne możliwości wpływu, np. może proponować odpowiednich członków jury, dostarczać informacji na temat przebiegu obrad... Gdyby Sekretarzem była pani Vargowa, a kandydatem Krzysztof Varga nikt nie miałby wątpliwości, że coś tu jest nie w porządku. A trzeba dodać, że Sekretarz jest też osobą zmawiającą teksty o książkach w GW – co zapewniło Karpowiczowi promocję, jakiej raczej nie doczekaliby się inni pisarze".
Po aferze jaką rozpętały te słowa, Dunin przyznała, że pisząc publicznie o swoich brudach i kulisach branży kulturalnej nie postąpiła właściwie. – „No cóż - gówno wpadło do wentylatora i chlapie” – diagnozowała obrazowo.
Polska kontra Europa
Argumentem przeciwko outingowi jest także to, że podziały ideologiczne w kontekście praw osób homoseksualnych, które w Polsce są nadal żywe – w Europie przestają się liczyć. To przecież konserwatywny Cameron zalegalizował związki partnerskie w Wielkiej Brytanii. DO UE należy 14 państw, w których formalnie można rejestrować związki tej samej płci i wiele z nich jest rządzonych przez prawicę.
Do tego samego celu zmierza niewątpliwie Biedroń. „Musimy pokazać PiS środkowy palec. Geje i lesbijki muszą robić swoje. Teraz jeszcze mocniej trzeba domagać się od państwa rejestracji związków jednopłciowych. Musimy mieć odwagę pokazywać, że nie boimy się PiS. Jeżeli damy się zastraszyć, to oni nas z powrotem zamkną w szafie” – mówi w wywiadzie dla „Newsweeka”. „Niech Kaczor sobie ze swoim kotem zawiera spółkę cywilną” – dodaje.
Czy "wyautowanie" Kaczyńskiego może zaszkodzić Biedroniowi jako politykowi? – Nie wiem, zobaczymy w dłuższej perspektywie. Ale od polityka dużego formatu oczekujemy pewnej wstrzemięźliwości. Może mu zaszkodzić ten rodzaj braku samoograniczania się – ocenia prof. Kochanowski.