Tak jak bez problemów odnalazł się w Platformie, tak pewnie nie zauważyłby nawet zmiany otoczenia na PiS. W sensie politycznym jest po prostu sierotą po PO-PiSie, czyli niedoszłej koalicji tych partii, która odeszła do lamusa razem z Janem Marią Rokitą jako „premierem z Krakowa”. Zawsze był kompetentnym państwowcem, umiarkowanym konserwatystą i politycznym singlem z wyraźnie rozdętym ego. Ale na "Brutusa" Donalda Tuska raczej się nie nadaje. Co najwyżej może grać przez chwilę taką rolę i próbować ugrać jak najwięcej dla siebie. Gorzej jednak jeżeli przez te wszystkie polityczne gierki PO i PiS – Polska straci stanowisko szefa Rady Europejskiej.
Polityczne puzzle
Politycy PiS, którzy mieliby sondować tę kandydaturę na europejskich salonach, robią dobrą minę do złej gry i zachwalają zalety polityka PO, choć prezes PiS Jarosław Kaczyński mówi, że słabo go zna. Opozycja z Platformą na czela wskazują z kolei, że to kandydatura kompletnie nierealistyczna. Sam zainteresowany wymownie milczy. Nie reaguje też na apele innych europosłów PO by złożył dementi w sprawie informacji „FT”. Szef największej frakcji Parlamentu Europejskiego – Europejskiej Partii Ludowej natychmiast ujmuje się za Tuskiem, a gdzieś w tle migocze jeszcze scenariusz zastąpienia Witolda Waszczykowskiego na stanowisku szefa MSZ właśnie przez Saryusza-Wolskiego.
Jak więc poskładać te polityczne puzzle? Przecież dopiero co „wałkowaliśmy” innego „newsa” „Financial Times” o rzekomym europejskim nakazie aresztowania dla Tuska – według brytyjskiej gazety Jarosław Kaczyński miał osobiście mówić o tym Angeli Merkel podczas jej wizyty w Polsce.
Wiele wskazuje więc na to, że to tylko celowe podgrzewanie atmosfery przed głosowaniem na szefa RE i element politycznej wojny informacyjnej, na której korzystają zarówno PiS jak i PO. Podjęcie decyzji w sprawie drugiej 2,5-letniej kadencji Tuska planowane jest na przyszłotygodniowym szczycie szefów państw i rządów krajów UE w Brukseli.
A jak na zamieszanie z Saryuszem-Wolskim patrzą inni politycy i eksperci? – Moim zdaniem to jest kolejna wrzutka polityczna, której istota polega na próbie osłabienia pozycji Donalda Tuska. Oczywiście pan Saryusz-Wolski jest osobą bardzo kompetentną, znającą bardzo dobrze europejskie instytucje, ale proszę zauważyć, że funkcje szefa Rady Europejskiej obejmowali dotąd premierzy, czyli zawodnicy z najwyższej półki. Przed premierem Donaldem Tuskiem był to Belg Herman van Rompuy. Także przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude-Junker był wcześniej premierem Luksemburga – tłumaczy w rozmowie z naTemat Janusz Zemke, europoseł SLD.
Kolejna wrzutka?
– A więc nawet gdyby z jakichś względów Donald Tusk nie miał szerszego poparcia w UE dla swojej kandydatury, to i tak pan Saryusz-Wolski nie ma szans na objęcie funkcji po nim. Wtedy zostałaby zgłoszona zapewne kandydatura premiera czy prezydenta innego państwa – ocenia Zemke.
Dr Marek Migalski, politolog i były europoseł PiS uważa z kolei, że coś z kandydaturą Saryusza-Wolskiego jest na rzeczy, ale "albo chciał ją spalić Donald Tusk, albo Jarosław Kaczyński". – Wystarczyło śledzić twórczość publicystyczną pana Saryusza-Wolskiego w ostatnich miesiącach. Było widać zmianę tonu. Pytanie tylko, czy "odpalenie" tej kandydatury teraz, a więc dość wcześnie zwiększa jego szanse na objęcie jakiegoś ważnego stanowiska – niekoniecznie szefa Rady Europejskiej, czy wprost przeciwnie? – spekuluje dr Migalski.
I sam sobie odpowiada. – Pierwsza z dwóch sprzecznych teorii jest taka, że "ugotowało" go PiS. Nęciło przez długie miesiące, a teraz wypuszczając jego nazwisko w znanym kontekście "odspawało" go od Platformy i zyskało de facto "za darmo". A druga koncepcja jest taka, że tutaj nie szło o żadne stanowisko szefa MSZ dla Saryusza-Wolskiego, czy przedłużenie kadencji za trzy lata z listy PiS-u, tylko naprawdę pojawiła się w grze funkcja szefa Rady Europejskiej i wyprzedzająco "spalili" kandydaturę Saryusza-Wolskiego Tusk i PO – ocenia Migalski.
Polska traci na tych gierkach
Nasi rozmówcy są jednak przekonani, że eskalowanie politycznej awantury wokół stanowiska szefa Rady Europejskiej może się źle skończyć dla Polski. – Może się tak zdarzyć, że stracimy to stanowisko, ale wydaje mi się że póki co jedynym państwem, którego władze zgłaszają zastrzeżenia do Donalda Tuska jest Polska. Nie słyszałem, by jakiekolwiek inne państwo zgłaszało zastrzeżenia do szefa RE - włącznie z państwami Grupy Wyszehradzkiej. Jeżeli w ostatecznym rozrachunku pojawiłoby się więcej wątpliwości wobec Tuska, to jakieś państwo może to wykorzystać i zgłosić swojego kandydata. Stawiałbym na Skandynawów, bo nie mają polityka, który pełniłby jakąś istotną funkcję na poziomie unijnym – zaznacza Zemke.
Także dr Migalski zauważa, że stanowisko szefa Rady Europejskiej nie jest "przypisane" do Polski . – Po wyborze Antonio Tajaniego na szefa Parlamentu Europejskiego układanka mogła się rozpocząć na nowo. Wszystko może się zakończyć tym że Saryusz-Wolski w sposób oczywisty nie zostanie szefem RE, natomiast zacznie się intensywniejsza dyskusja wokół Tuska i Polska straci w ogóle to stanowisko na rzecz kogoś z naszej części Europy: Czecha, Słowaka, Bługara itd – podkreśla.
Sam Saryusz- Wolski powtarzał w wywiadach, że na europejskich salonach należy stosować zasady churchillowskie. „Polska nie ma wiecznych sojuszników, tylko swoje interesy. W różnych kwestiach powinniśmy być w sojuszu z różnymi państwami"– tłumaczył.
Zbliżenie z PiS?
A co z jego rzeczywistym albo domniemanym zbliżeniem z PiS? Kariera Saryusza-Wolskiego w PO jest długa. W 2003 został międzynarodowym sekretarzem Platformy, a rok później europosłem z ramienia tej partii. Funkcje wiceprzewodniczącego i członka zarządu krajowego PO pełnił do października 2010. Po tym czasie jego związki z partią nieco się rozluźniły, ale w 2014 po raz trzeci został wybrany na posła do Parlamentu Europejskiego, w którym pełnił już wiele ważnych funkcji.
Niedawno chwalił go portal wpolityce. pl braci Karnowskich m.in za zgodne z rządem PiS stanowisko w sprawie przetargu na Caracale i za to że jako jedyny z brukselskich polityków Platformy nie zagłosował za przyjęciem rezolucji piętnującej poczynania rządu w Polsce. „Wcześniej zresztą ten sam polityk nie raz dał się poznać jako człowiek skutecznie walczący o mniejsze lub większe interesy Polski w dziedzinie energetyki. Czasem były to drobne gesty, czasem lobbing w kuluarach na rzecz większych decyzji PE czy Komisji Europejskiej – pisał portal Karnowskich i porównywał Saryusza-Wolskiego do Kazimierza Michała Ujazdowskiego.
„Europoseł PiS – podobnie jak jego odpowiednik z PO – nie potępia w jednoznaczny sposób stanowiska i działań swojej partii, ale dystansuje się, mówi swoim głosem, prezentuje rozwiązania inne niż te, które opracowała i wprowadza centrala. Jeden i drugi idą swoimi ścieżkami, kwestionując pogląd, że najważniejsza w polityce jest lojalność (…)" – pisali m.in. dziennikarze.
Dzisiaj europosła Ujazdowskiego nie ma już w PiS, czy za chwilę Saryusza-Wolskiego nie będzie w Platformie? Przekonamy się zapewne dość szybko.