Jacek Międlar wkracza do świata celebrytów. Zagrał w filmie paradokumentalnym. Początki są trudne, ale potencjał jest
Oskar Maya
02 marca 2017, 12:38·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 marca 2017, 12:38
I po ch..j żeś pan dzwonił? – pyta retorycznie aktor mocno brocząc krwią. Scena pochodzi z paradokumentalnego serialu TV4 "Policjanci i policjantki", a wypowiadającym kwestię jest nie kto inny, tylko Jacek Międlar. Suspendowany ksiądz szuka teraz swojej nowej drogi w życiu bez sutanny. I najwyraźniej ciągnie go do świata celebrytów.
Reklama.
– Zatrzymałem się. Ten mi przy..bał, ja się wywróciłem, uderzyłem o asfalt, podarłem sobie gębę. No sami widzicie – mówi dalej Międlar w scence z funkcjonariuszami policji. Rola może nieduża, ale przynajmniej "mówiona". A jako początkujący aktor ma też przewagę nad innymi debiutantami: ma już rozpoznawalną twarz.
Z tym co prawda może być problem, bo już na początku kariery grozi panu Jackowi zaszufladkowanie. Trudno się bowiem spodziewać, żeby zatrudniający go reżyser, nie znał burzliwej przeszłości księdza-antysemity. Role amantów raczej nie dla niego. Chyba że w filmach kostiumowych. Może dobry byłby w produkcjach historycznych? Mógłby z naturalnym luzem oraz zewnętrzną predyspozycją wcielić się np. w esesmana.
Z pewnością Międlar ma wzorcowy "ciąg" na szkło. A bez tej umiejętności trudno marzyć o bankietach, ściankach, wywiadach czy atrakcyjnych kontraktach reklamowych. Na razie powinien sobie znaleźć dobrego agenta, bo w rolach przeklinających twardzieli jest spora konkurencja. Suspendowany ksiądz mógłby też popracować nad muskulaturą. Jeśli się tylko do nas zgłosi, chętnie mu przekażemy listę trenerów fitnessu.
Profesjonaliści nie lekceważą nowego konkurenta w wyścigu po role, sławę, czy nagrody filmowe. Poprosiliśmy o analizę znanego aktora Piotra Zelta, także wykładowcy ze szkoły filmowej Macieja Ślesickiego i Bogusława Lindy. O dziwo, Piotr jest pod wrażeniem Jacka Międlara:
– To jest już gotowy artysta! Ma dużą skalę możliwości. W tak krótkim występie pokazał jednocześnie delikatność oraz naturalną skłonność do wulgaryzmów. Przyznaję, ma szansę przyprawić o szybsze bicie serca widzów płci żeńskiej i męskiej również! Ja tu bym nic nie poprawiał. Może ewentualnie trochę fryzurę i wysłał na parę zajęć z logopedą. Powinien za to poszukać dobrej agencji aktorskiej. Albo wystąpić w "Tańcu z gwiazdami". To wciąż dobra przepustka do świata celebrytów – ocenia Piotr w rozmowie z naTemat.
A przecież jeszcze niedawno były zakonnik zapowiadał, ze zostanie publicystą jednego z tygodników, a jako bohater skrajnej prawicy chciał także ujawniać spiski związane z Kościołem, społecznością żydowską w Polsce oraz zająć się na poważnie polityką. Na razie pochłonęła go kariera filmowa. Ale to dobry kierunek. Przynajmniej wypowiada się cudzym tekstem.