
Każda okazja związana z polityką zagraniczną jest dla PiS dobra, by spróbować dogryźć Donaldowi Tuskowi. Na odstępstwo od tej reguły nie pozwoliła sobie dziś premier Beata Szydło, która gościła w Warszawie przywódców Grupy Wyszehradzkiej. Na konferencji po spotkaniu z premierami Czech, Słowacji i Węgier oznajmiła, iż "oczekują od przewodniczącego Donalda Tuska, iż zostaną uzgodnione propozycje związane z reformami UE". Co w ustach przedstawicielki PiS zabrzmiało oczywiście tak, jakby do krytycznej oceny dotychczasowych działań Polaka w RE dołączyli także Bohuslav Sobotka, Robert Fico i Viktor Orbán.
REKLAMA
– Uzgodniliśmy wspólnie, że oczekujemy od przewodniczącego Donalda Tuska, iż wcześniej zostaną uzgodnione propozycje związane z reformami Unii Europejskiej, że w Rzymie spotkamy się już tylko po to, żeby wspólnie ogłosić nowy plan dla Europy. To oczekiwanie dzisiaj Grupy Wyszehradzkiej – mówiła stanowczo Beata Szydło.
A zaczęło się od zakupów w Tesco...
Warto jednak przypomnieć, że spotkanie w Warszawie zostało zwołane w nadzwyczajnym trybie na wniosek premiera Słowacji Roberta Fico przede wszystkim po to, by przywódcy Grupy Wyszehradzkiej przedyskutowali problem "zróżnicowania jakości produktów spożywczych na rynkach państw członkowskich UE". To efekt m.in. powrotu w Europie Wschodniej do dyskusji o tym, iż wielkie sieci handlowe wysyłają w tym kierunku produkty gorszej jakości. Już w 2013 roku zupełnie otwarcie mówił o tym jeden z szefów sieci Tesco Matt Simister. Kto mu nie dowierzał, tego – tak, jak Roberta Fico – przekonały badania konsumenckie przeprowadzone w ostatnich latach na wschodnich rubieżach UE.
Warto jednak przypomnieć, że spotkanie w Warszawie zostało zwołane w nadzwyczajnym trybie na wniosek premiera Słowacji Roberta Fico przede wszystkim po to, by przywódcy Grupy Wyszehradzkiej przedyskutowali problem "zróżnicowania jakości produktów spożywczych na rynkach państw członkowskich UE". To efekt m.in. powrotu w Europie Wschodniej do dyskusji o tym, iż wielkie sieci handlowe wysyłają w tym kierunku produkty gorszej jakości. Już w 2013 roku zupełnie otwarcie mówił o tym jeden z szefów sieci Tesco Matt Simister. Kto mu nie dowierzał, tego – tak, jak Roberta Fico – przekonały badania konsumenckie przeprowadzone w ostatnich latach na wschodnich rubieżach UE.
Temat zbliżających się wyborów przewodniczącego Rady Europejskiej został niejako automatycznie dopisany do agendy przez gospodarzy ze strony polskiej, która aktualnie sprawuje prezydencję w V4. "Grillowanie" Donalda Tuska przy tej okazji było jednak niezbyt spektakularne. Co nie może dziwić, bo – jak wielokrotnie informowaliśmy w naTemat – Czesi, Słowacy i Węgrzy popierają reelekcję Polaka, uważając go nie za kandydata rządu w Warszawie, a właśnie całej Grupy Wyszehradzkiej. Pełne poparcie Donald Tusk ma także ze strony Europejskiej Partii Ludowej, w której jest partyjnym kolegą Viktora Orbána.
Szydło chce tego, co Tusk i Juncker już zrobili?
Przy okazji warto zwrócić uwagę, iż słowa premier Beaty Szydło wypowiedziane w imieniu V4 o oczekiwaniach wobec Donalda Tuska są też nieco zastanawiające. Wizję Europy po Brexicie przewodniczący Rady Europejskiej przedstawił bowiem już prawie pół roku temu. Co na pewno świetnie pamięta premier Słowacji Robert Fico, gdyż prezentacja "mapy drogowej" dla porzuconej przez Brytyjczyków wspólnoty miała miejsce na szczycie w Bratysławie.
Przy okazji warto zwrócić uwagę, iż słowa premier Beaty Szydło wypowiedziane w imieniu V4 o oczekiwaniach wobec Donalda Tuska są też nieco zastanawiające. Wizję Europy po Brexicie przewodniczący Rady Europejskiej przedstawił bowiem już prawie pół roku temu. Co na pewno świetnie pamięta premier Słowacji Robert Fico, gdyż prezentacja "mapy drogowej" dla porzuconej przez Brytyjczyków wspólnoty miała miejsce na szczycie w Bratysławie.
Z kolei Viktor Orbán zapewne świetnie zdaje sobie sprawę, iż idee reform, które Donald Tusk podniesie na szczycie w Rzymie będą odzwierciedleniem tego, co ich wspólny kolega z EPL, szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zaledwie wczoraj przedstawił w swojej "Białej księdze".
Przypomnijmy, iż dokument ten opisuje 5 scenariuszy dla UE złożonej już tylko z 27 państw członkowskich. Jeden zakłada daleko idące rozluźnienie partnerstwa i skupienie się głównie na współpracy gospodarczej, inny skłania do pozostania przy obecnych regułach rządzących UE. Jest też taki, który mówi o federalizacji znacznej części Europy. Pozostałe opisują stany pośrednie, w tym ten, który nazywany jest tzw. unią dwóch prędkości.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
