
To wydarzenie dobitnie pokazuje, jaki jest stosunek Kościoła w Polsce (a przynajmniej wielu hierarchów) do problemu pedofilii wśród księży. I gdyby nie jezuita – można być pewnym – byłoby jeszcze gorzej. Ojciec Adam Żak przyjechał do Polski w 2012 roku po 10 latach pracy zagranicą. Wrócił – i zajął się wymiataniem brudów spod dywanu. Naraził się przy tym wielu księżom, bo odważnie mówił o tym, że pedofilia w kościele istnieje i należy z nią walczyć. Wcześniej przez lata Kościół w Polsce właściwie w ogóle nie próbował się z tą kwestią mierzyć. O. Żak się mierzy i... Nie zawsze mu to wychodzi, bo opór materii jest duży.
Nie wiem, co się musi wydarzyć, żeby niektórzy przełożeni zrozumieli, że przy tego rodzaju przestępstwach trzeba działać ze znajomością rzeczy, szybko i ze świadomością zagrożeń dla bezpieczeństwa innych osób małoletnich. To zasady, którymi należy się bezwzględnie kierować. Czytaj więcej
Jezuita po raz pierwszy w Polsce zorganizował nabożeństwo pokutne za grzechy wykorzystania seksualnego dzieci i młodzieży przez duchownych. Było to w 2014 roku w Krakowie i był to swoisty przełom. Nie ukrywał wówczas, jak dziś wiele kurii, o czyje grzechy chodzi.
Co nie zmienia faktu, że o. Żak w tej swojej misji jest właściwie osamotniony. W 2015 roku jezuita poważnie zachorował, leczenie trwało do końca 2016 roku. Nikt w tym czasie nie przejął jego obowiązków, a on sam przyznaje, że ze względów zdrowotnych nie był w stanie się pełni zaangażować w pracę. Nie dał rady choćby przeszkolić księży, którzy byliby swoistymi punktami kontaktowymi w sprawach pedofilii w poszczególnych diecezjach. "Począwszy od 2015 r. przeszkolonych zostało 130 księży. W 2015 r. , gdy rozpocząłem poszukiwanie i wybór osób do punktów kontaktowych, zachorowałem" – przyznał o. Żak w wywiadzie, który jest cytowany na stronach cod.ignatianum.edu.pl.
Najbardziej wiarygodne liczby obrazujące skalę zjawiska są już dość nieaktualne. Trzy lata temu COD wyliczyło, że w latach 2010-13 w Polsce za pedofilię skazano 19 duchownych. Były to dane wstępne i – jak dotąd – nie ma pełniejszych szacunków co skali wykorzystywania seksualnego dzieci przez księży. Wiadomo, że nie było u nas takiej fali ujawnień przypadków pedofilii w duchowieństwie, jak to było choćby w USA, w Holandii, Belgii, czy w Niemczech. Ale to jeszcze przed nami. Coraz więcej osób decyduje się zgłaszać przypadki tego typu przestępstw i okazuje się, że nie jest to problem "zupełnie marginalny", jak chciałoby to widzieć wielu biskupów.
O. Żak nie traci jednak nadziei, że to się zmieni. Tłumaczy, że podobnie było w innych krajach. Wiele z nich ma za sobą już w tej kwestii i wyznanie grzechu, i pokutę, i zadośćuczynienie. Polski Kościół - jak mówił w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej – jest na dużo wcześniejszym etapie.
We wszystkich krajach, do których dociera kryzys związany z pedofilią wśród księży – a dociera wszędzie – zauważyć można pewne fazy, jeśli chodzi o walkę z tym zjawiskiem. Najpierw jest to faza "kryzysu pełzającego". Rozpoczyna się ona kiedy na światło dzienne wychodzą pierwsze takie fakty. Naturalną reakcją jest stwierdzenie, że "u nas takiego problemu nie ma" (...). Gdy ujawnienia się mnożą, albo są bardzo drastyczne i coraz trudniej jest negować problem, szuka się rozwiązań i wierzy w ich magiczną moc sprawczą. Jest to faza wypierania bardziej subtelnego. Szuka się winy na zewnątrz, w świecie, w przemianach obyczajowych, w kryzysie rodziny. (...) Trzeba uwierzyć diagnozie Benedykta XVI, że największym wrogiem Kościoła nie są zewnętrzni krytycy, lecz grzech w Kościele. Czytaj więcej
Ojciec Żak w tej sprawie nie krył złości. Mówił, że zakon zachował się zupełnie nie tak, jak należało, że zakonnik-pedofil absolutnie nie powinien mieć kontaktu z dziećmi i że trzeba było go choćby odciąć od internetu. Na pojawiające się na Facebooku zarzuty, że powinien znać tę sprawę zanim wyciekła do mediów, o. Żak odpowiadał osobiście. A z wyjaśnień można wywnioskować, że w tej walce z pedofilią w Kościele jest osamotniony i w pojedynkę nie ze wszystkim daje radę.
Maciej Lisiński (sam w przeszłości był molestowany przez duchownego) w rozmowie z Polską Agencją Prasową stwierdził wprost: "nie tyle potrzeba nam modlitwy, co konkretnych działań". W ten sposób ocenił organizowane na polecenie papieża Franciszka nabożeństwa. "Modlić się potrafimy sami, a drogę krzyżową przeżywamy codziennie z własną traumą i bólem, jaki nam towarzyszy praktycznie każdego dnia" – stwierdził Lisiński. Jego zdaniem, skala zjawiska jest ogromna, a ofiar są tysiące. Choć to też tylko szacunki. Pod opieką fundacji "Nie lękajcie się" jest około stu osób. Najmłodsza z ofiar to 9-letni chłopiec, najstarsza podopieczna to 73-letnia dziś kobieta, która padła ofiarą księdza-pedofila jako dziecko.
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl