Ofiary księży-pedofili przeszły prawdziwe piekło. Każda historia molestowanego dziecka to osobny dramat. Przy okazji tego tematu co jakiś czas wraca też pytanie o karę i zadośćuczynienie. Również finansowe. Księża z pedofilskimi skłonnościami często unikają kary, ale coś zaczyna się zmieniać. W Polsce ofiary powoli wychodzą z ukrycia. I dochodzą swoich praw w sądzie. Przypadek koszalińsko-kołobrzeskiej kurii, gdzie dochodziło do makabrycznych wydarzeń, na razie pozostaje precedensem. Tamtejsza diecezja wypłaciła odszkodowanie ofiarom. W kolejce po swoje zaczynają się jednak już ustawiać kolejni poszkodowani.
Precedens czy początek zmian?
Nieformalnym rzecznikiem ofiar molestowania przez księży stał się jakiś czas temu Marcin R. To on jako pierwszy głośno powiedział, że za to co go spotkało ze strony kołobrzeskiego proboszcza z parafii św. Wojciecha Zbigniewa R., należy mu się nie tylko satysfakcja spowodowana wyrokiem skazującym. Udowodnił, że ofiara księdza-pedofila jest jak każdy inny poszkodowany. I jak każdy poszkodowany, może domagać się finansowego zadośćuczynienia za doznane krzywdy.
Marcin R. jako 12-latek 10-krotnie został przez księdza wykorzystany. 8 lat ukrywał bolesną prawdę. Potem mężczyzna postanowił przerwać milczenie. Zawiadomił prokuraturę, dotarł do innych ofiar proboszcza-pedofila, a koniec końców pokazał, że księża nie są bezkarni, choć, jak sam przyznawał jeszcze przed sądową batalią, nie było to proste.
Zbigniew R. usłyszał wyrok – dwa lata pozbawienia wolności. Mężczyzna molestowany w dzieciństwie zawarł też z koszalińsko-kołobrzeską kurią ugodę. Nie wiadomo dokładnie, jakie odszkodowanie dostał – kwota trzymana jest w tajemnicy, ale z medialnych doniesień wynika, że mogło to być nawet 150 tys. zł.
Pierwsze takie odszkodowanie ważne, ale...
Waga tej sprawy jest tym większa, że do tej pory instytucje kościelne umywały ręce, przerzucając koszt ewentualnych roszczeń na pojedynczego księdza, który dopuścił się haniebnych czynów. Marcin R. wielokrotnie podkreślał, że dochodząc swoich praw walczył nie tylko o sprawiedliwość dla siebie, lecz także dla innych ofiar przemocy seksualnej, które onieśmielone traumą z dzieciństwa uparcie milczały na temat osobistej tragedii.
W pewnym sensie można powiedzieć, że Marcin R. dodał otuchy innym ofiarom. W ślad za nim poszedł Piotr – inna ofiara Zbigniewa R., byłego proboszcza kołobrzeskiego. Mężczyzna także zawarł ugodę z tamtejszą kurią, ale w jego przypadku Kościół zadeklarował jedynie pokryć koszt terapii. Jarosław Głuchowski, pełnomocnik ofiary księdza przyznaje, że sądowe batalie osób molestowanych przez duchownych są szczególnie trudne.
Głuchowski podkreśla też, że tego typu sprawy dodatkowo komplikuje przenoszenie winy z instytucji kościelnych na sprawcę. – Diecezje i parafie zawsze akcentują, że one nie mogą ponosić odpowiedzialności za księdza – zauważa. A wtedy sytuacja robi się patowa. No bo jak pociągać do finansowej odpowiedzialności księdza, a nie instytucję, która go reprezentuje i dysponuje odpowiednimi środkami do pokrycia takiego zadośćuczynienia?
Kościół chowa głowę w piasek
Przypadek Marcina i Piotra – ofiar księdza pedofila i wywalczone przez nich odszkodowanie mogłyby zostać uznane za sukces. Gdyby nie fakt, że tak naprawdę kuria przyznała im pieniądze tytułem "chrześcijańskiego obowiązku pomocy bliźnim", a nie – jak nakazywałby rozsądek – z powodu seksualnego wykorzystania przez księdza. Dla ofiar księży-pedofilów nie jest to więc zadowalające rozwiązanie.
Dla Marka Lisińskiego z Fundacji Nie Lękajcie Się, która zrzesza ofiary seksualnego molestowania przez duchownych, cała sprawa to kolejny dowód na to, że Kościół w Polsce nie wykazuje dobrej woli, a problem pedofilii woli nadal zamiatać pod dywan.
Dlaczego kuria użyła sprytnego tłumaczenia zamiast powiedzieć wprost, o co chodzi? Wnioski nasuwają się tu same. Lisiński twierdzi, że chodzi o strach Kościoła przed zalewem finansowych roszczeń od ofiar, które mogłyby w ten sposób uszczuplić kościelną kasę.
Mimo trudnej i wyboistej drogi do uzyskania zadośćuczynienia, według danych Fundacji Nie Lękajcie Się wynika, że w Polsce trwa obecnie ok. 10 procesów, w których ofiary księży-pedofili będą domagać się sprawiedliwości w sądzie. Jedna z ofiar - 34-letni mężczyzna w Lublinie walczy w sądzie o pół miliona odszkodowania. I to nie tylko od Archidiecezji Lubelskiej, ale i samego księdza, który molestował go, kiedy ten był nastolatkiem. Czy mężczyzna i pozostałe ofiary dostaną pieniądze za krzywdę, która stała się ich udziałem? Tego nie wiadomo.
Gdzie indziej ofiary dostają odszkodowania, a u nas?
Wiadomo natomiast, że w wielu krajach kwestia wypłat odszkodowań osobom molestowanym przez duchownych została już uregulowana. Polska na tle innych państw ciągle pozostaje niechlubnym przykładem tego, jak nie należy traktować ofiar przemocy seksualnej w Kościele. Niemcy, Holandia, Hiszpania, Stany Zjednoczone - to tylko niektóre z krajów, które podjęły trud i wypracowały jasne zasady wypłat odszkodowań. Zazwyczaj wypłacane są ze specjalnie utworzonego funduszu. – Na całym świecie ofiarom pedofilii w Kościele przysługuje odszkodowanie, ale nie u nas – mówi z żalem Lisiński.
U nas pojawiały się pomysły, żeby powołać do życia podobny fundusz. Gorącym orędownikiem tego pomysłu był swego czasu Ruch Palikota. Były poseł tej partii Armand Ryfiński napisał nawet w tej sprawie list do papieża Benedykta XVI i przedstawicieli polskiego Episkopatu.
Inni politycy też w przeszłości wypowiadali się na temat wypłaty odszkodowań ofiarom. I choć w większości przypadków starali się wygłaszać umiarkowane osądy, nie brakowało też takich, które wskazywały na to, że politycy stoją po stronie Kościoła.
Sprawa odszkodowań ostatnio przycichła, ale problem został. I nie straci na aktualności, dopóki Kościół nie uderzy się w piersi i nie zacznie traktować ofiar pedofilii po macoszemu. Słowa otuchy, które płyną z ust niektórych hierarchów to za mało. Tak samo, jak obietnice stanowczego rozprawiania się z duchowymi-pedofilami. Oprócz tego, potrzeba gestu dobrej woli. Specjalny fundusz i odszkodowania dla ofiar molestowania byłby z pewnością niezłym początkiem.
Jestem zdeterminowany, by walczyć. Szukam prawnika, który będzie mnie reprezentować. Dwóch, gdy usłyszało, że stroną w sprawie ma być kuria koszalińsko-kołobrzeska, odmówiło. Apeluję do prawników, którzy są gotowi mnie reprezentować, o pomoc. Czytaj więcej
Jarosław Głuchowski, adwokat i pełnomocnik ofiary księdza-pedofila
Zarówno pod względem prawnym, jak i osobistym, sprawy osób molestowanych przez księdza należą do niezwykle skomplikowanej materii. Musimy pamiętać o tym, że poszkodowani muszą podczas procesu przechodzić raz jeszcze prawdziwą gehennę. Wracać do wspomnień, o których najchętniej zapomnieliby raz na zawsze.
Marek Lisiński z Fundacji Nie Lękajcie Się
Po tym jak kuria poszła na ugodę i wypłaciła odszkodowania w ramach tzw. "pomocy chrześcijańskiej" ironizowaliśmy, że może wszyscy powinni teraz zgłaszać się do parafii z prośbą o taki rodzaj pomocy. Kuria dała więc pieniądze poszkodowanym, ale nie za to, co ich spotkało. Duchowni nie nazwali rzeczy po imieniu i nie są otwarci na rozwiązywanie tego problemu.
Fragment listu Armanda Ryfińskiego do Członków Episkopatu Polski
Apeluję (...) do Panów, abyście wzięli przykład ze swojego mentora, zrezygnowali ze swoich świetnie płatnych funkcji i przeszli na emeryturę lub zajęli się głoszeniem słowa Bożego. Zadbajcie o to, by zwrócone zostały zagrabione przez Komisję Majątkową nieruchomości i pieniądze, przekażcie przynajmniej część świątyń samorządom lub organizacjom pożytku publicznego, które mogłyby pomagać ubogim, bezdomnym i innym osobom wykluczonym oraz o co apelowałem po wielokroć stwórzcie fundusz dla ofiar księży pedofilów.
Jacek Kurski, obecny prezes Telewizji Publicznej, wypowiedź z 2013 roku
(...)Obawiam, że lewica będzie chciała przy pomocy pedofilii zaatakować tym razem podstawy materialne finansowania Kościoła. Czytaj więcej