
Wydział Promocji Handlu i Inwestycji w Montrealu przestanie istnieć do końca marca – informuje "Gazeta Wyborcza". To, co brzmi jak przyczółek resortu rozwoju wicepremiera Mateusza Morawieckiego, dla miejscowej Polonii jest – a właściwie było – miejscem spotkań i kultywowania polskich tradycji. Zawód wśród Polonusów jest wielki, ponieważ zdecydowana większość z nich w ostatnich wyborach parlamentarnych zagłosowała na Prawo i Sprawiedliwość.
REKLAMA
Wyrok na placówkę zapadł już na początku roku – to wtedy szef resortu rozwoju postanowił zwinąć ośrodek w Montrealu. Dodajmy, że nie jedyny – podobne wydziały zostaną zamknięte w Berlinie, Budapeszcie i Szanghaju.
Ale dobra zmiana stosunkowo najwięcej zwolenników ma właśnie za oceanem i to dlatego tam wybuchła awantura. Bo Polonia z Ameryki Północnej to nie są zwykli wyborcy Prawa i Sprawiedliwości, ale osoby wyjątkowo zaangażowane. – Półtora roku temu w tym miejscu, razem z kolegami z klubu "Gazety Polskiej", dopilnowaliśmy uczciwości wyborów, jako mężowie zaufania. Wybraliśmy rząd PiS-u, który miał być rządem dobrej zmiany – powiedział jeden z mieszkańców Montrealu przed kamerą TV Niezależna Polonia. Takich głosów było znacznie więcej.
Dla partii Jarosława Kaczyńskiego to niewygodny obrót sprawy. W Kanadzie na PiS w 2015 zagłosowało niemal 70 proc. uprawnionych. Można się zastanawiać, czy partia ma szanse na podobny wynik za dwa i pół roku.
A może likwidacja placówki to zwykła zemsta na Kanadyjczykach? Przypomnijmy, że w 2016 roku do Kanady udał się prezydent Andrzej Duda. Wizyty praktycznie nie odnotowały jednak tamtejsze... władze. Miejscowe media właściwie zignorowały sprawę, a zaplanowane spotkania z gubernatorem i premierem nie były oficjalne. Samo spotkanie Dudy z premierem Justin Trudeau też było dość oschłe.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl
