Szkody spowodowane przez ignorancję tej ekipy mogą być nie do odrobienia - komentuje Aleksander Smolar.
Szkody spowodowane przez ignorancję tej ekipy mogą być nie do odrobienia - komentuje Aleksander Smolar. Fot. Okładka "Newsweek"

– Kaczyńskiemu marzyło się, aby Tusk został upokorzony na oczach całej Europy i aby wszyscy wiedzieli, że to właśnie Kaczyński go ukarał – komentuje ostatnie wydarzenia ze szczytu Unii Europejskiej prezes Fundacji Batorego, Aleksander Smolar w wywiadzie dla "Newsweeka”. Politolog podsumowuje kuriozalne widowisko z udziałem rządu PiS i wyjaśnia, że niemałą rolę w jego przebiegu odegrała osobista nienawiść Kaczyńskiego do Donalda Tuska.

REKLAMA
Zdaniem Smolara prezes Prawa i Sprawiedliwości chciał odegrać się za upokorzenie z 2007 roku, kiedy przegrał z Tuskiem debatę, a potem wybory parlamentarne. Jarosław Kaczyński i jego środowisko szukało możliwości, by go skompromitować, zarzucając mu moralną, albo nawet dosłowną odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. To wszystko było jednak mało. – Kaczyński nie chciał też, aby w Brukseli urzędował człowiek, który stanowi codzienne świadectwo, że Polski nie można zredukować do PiS – wyjaśnia Smolar. Stąd marzenie prezesa PiS, by Tusk został upokorzony w oczach całej Europy. – I aby wszyscy wiedzieli, że to właśnie Kaczyński go ukarał – zauważył rozmówca "Newsweeka”.
Jego zdaniem wydarzenia ostatnich dni były efektem dokładnej kalkulacji PiS. W końcu zdecydowano, że „z dwojga złego” korzystniejszy dla partii będzie powrót Donalda Tuska do kraju niż za kolejne dwa i pół roku, kiedy - wzmocniony sukcesami w Brukseli - miałby ogromne szanse, by pokonać Dudę w wyborach prezydenckich. – To spędza im sen z powiek – kwituje Smolar.
logo
Fot. Okładka "Newsweek"
Politolog komentuje też, że kandydatura Jacka Saryusza-Wolskiego miała na celu wprowadzenie pewnych podziałów na tle kandydatury Tuska. PiS nie spodziewało się, że nie uda im się przeciągnąć na swoją stronę ani państw Grupy Wyszehradzkiej, ani nawet Viktora Orbana. – W rezultacie polski rząd znalazł się w kompletnej izolacji. Z politycznego i dyplomatycznego punktu widzenia to jest jedna wielka katastrofa. Kiedy minister Waszczykowski odpowiadał, że nie interesuje go, czy kandydat polskiego rządu Jacek Saryusz-Wolski ma czyjekolwiek poparcie, można było się z tego tylko śmiać. Ale przecież Waszczykowski pojechał do Brukseli właśnie po to, żeby zabiegać o poparcie, a nie zdobył żadnego – mówi Smolar.
Zdaniem prezesa Fundacji Batorego teraz partia Kaczyńskiego skupi się na ratowaniu własnego, nadszarpniętego wizerunku w kraju. Smolar przypuszcza, że rząd rozpocznie teraz „wielką antyniemiecką akcję propagandową”, wbrew temu, że jeszcze niedawno zabiegał o poprawienie relacji z Niemcami. Inną drogą, jaką może obrać PiS, jest gorączkowe utożsamianie się z Trumpem. – Przecież prezydent USA w wielu deklaracjach był agresywnie antyeuropejski i wręcz entuzjastycznie reagował na Brexit, zapowiadając wyjście z UE kolejnych państw – zauważa Smolar.
Ta wpadka może sporo kosztować partię, może nawet bunt w jego własnych szeregach. – Polecenia będą wykonywane coraz mniej gorliwie z powodu przypływu apatii, pesymizmu, dezorientacji czy uświadomienia sobie faktu, że u naczelnika jest coś nie tak z głową – podsumowuje politolog.
Źródło: "Newsweek"

Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl