Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Reklama.
W wywiadzie, którego udzieliła Piotrowi Świerczkowi prof. Małgorzata Gersdorf zdradziła więcej interesujących faktów ze swojego życia. – Nie jestem gorszym sortem, złodziejem ani komuchem – żartowała. Przyznała,  że należała do "Solidarności", "ale nie kolportowała bibuły tylko ją kupowała". Wspominała, że w tamtych czasach miała też bardzo dobre relacje z Lechem Kaczyńskim, bo łączyło ich prawo pracy. Różnili się z byłym prezydentem poglądami, ale się szanowali. Swoje poglądy prof. Gersdorf przedstawiła jako bliskie dawnej Unii Wolności. Lech miał być, według niej, bardziej narodowy, ideowo bliski Janowi Olszewskiemu.
Jeszcze z "Solidarności" prezes Sądu Najwyższego zna się także z posłanką Krystyną Pawłowicz i wie, że zawsze może do niej zadzwonić, choć ta rozjeżdża ją często politycznym walcem. – Zawsze taka była – oceniła prezes SN.
Pytana o nagłaśniane ostatnio nieprawidłowości w pracy wymiaru sprawiedliwości i poszczególnych sędziów, tłumaczyła że PiS "epatuje opinię publiczną 7-8 przypadkami sędziów", które mają pokazać, że cały wymiar sprawiedliwości "jest przeżarty korupcją i układami". Jej zdaniem, to zaplanowana akcja. – To niszczenie autorytetu wymiaru sprawiedliwości i sądów – podkreśliła. Zaznaczyła, że żałuje swojej wypowiedzi, iż 10 tys. zł brutto to może wysoka pensja ale dla sędziego, który pracuje na prowincji. – Ale takie jest moje zdanie. Uważam, że do pracy w wymiarze sprawiedliwości powinni iść najlepsi, a najlepsi muszą dobrze zarabiać – zaznaczyła.
Prof. Gersdorf zapowiedziała też, że nie ma zamiaru kandydować na drugą kadencję prezesa Sądu Najwyższego. Wywiad zakończyła gorzką konstatacją, że bez niezawisłości i niezależności sędziów i sądów - wymiar sprawiedliwości nie będzie potrzebny.