– Ta sytuacja pokazuje, kto w "telewizji narodowej" dokonuje selekcji gości w programach – mówi w rozmowie z naTemat poseł PO Michał Szczerba. Polityk miał być we wtorek gościem programu "Minęła dwudziesta" w TVP Info, ale w ostatniej chwili odwołano zaproszenie dla niego na wyraźne żądanie Prawa i Sprawiedliwości.
To miała być kolejna zwykła polityczna rozmowa w TVP Info. Choć może nie taka zwykła, bo temat był nietypowy. Posłowie Michał Szczerba z PO, Jacek Sasin z PiS oraz Adam Andruszkiewicz z klubu Kukiz'15 mieli rozmawiać o "Polexicie". Rozmowa się odbyła, ale w niepełnym składzie. Godzinę przed początkiem o tym, że w studiu jest niemile widziany, dowiedział się Szczerba.
Michał Szczerba: Zostałem zaproszony do programu ("Minęła dwudziesta – red.), zostało to zapowiedziane i koło dziewiętnastej otrzymałem informację, że Prawo i Sprawiedliwość nie wyraża zgody na mój udział w programie, ponieważ podjęto decyzję, że partia nie siada ze mną do stołu w studiu. W związku z tym pani wydawca poinformowała mnie, że musi odwołać moją wizytę.
I nawet nie kryła się z tym, że decyzję podjęła nie ona, tylko na Nowogrodzkiej?
Nie. Napisała mi SMS-a, że "bardzo mi przykro panie pośle, musimy odwołać dzisiejszy udział w programie". "Biuro PiS podtrzymuje swoją decyzję, że nie będą z panem brać udziału w programach" – dodała.
Rozumiem, że nikomu nie przyszło do głowy, żeby w takim razie nie zaprosić np. przedstawiciela PiS?
To jest właśnie kuriozalne. Pokazuje, kto dokonuje selekcji gości w programach "telewizji narodowej", kto ma wpływ na obsadę i kto decyduje o tym, który z gości reprezentujących opozycję jest niewygodny. To chyba jest taki drugi przypadek, bo wcześniej pan poseł Kierwiński miał podobną historię, ale nie chciał jej nagłaśniać. To znaczy ja też miałem podobną sytuację, ale to było w innej telewizji, prywatnej, był inny kontekst tej sytuacji, inna formuła.
Wydawca i redaktor Rachoń, który nie jest też przypadkowym prowadzącym, ale wicenaczelnym publicystyki TVP Info, w pełni to zaakceptowali. Temat rozmowy dotyczył "Polexitu". Jeżeli program polega na tym , że dziennikarz, który był wcześniej rzecznikiem tej partii (w Sopocie – red.) i kandydatem na radnego, rozmawia z posłem PiS (Jackiem Sasinem – red.) i eurosceptycznym posłem Kukiz'15 (Adamem Andruszkiewiczem – red.) i we wszystkim się zgadzają, to życzę powodzenia. Ale w tym momencie każdy wpłacający w tym kraju abonament radiowo-telewizyjny może sobie zadać pytanie czy jego pieniądze idą na telewizję partyjną, gdzie jest pokazywany jeden światopogląd, czy też jest uwzględniany pluralizm, który również przekłada się na to, że Polacy bez względu na swoje poglądy będą opłacać abonament.
Nie próbował pan wpłynąć w jakiś sposób na decyzję stacji?
Oni po tym zdarzeniu, po tej decyzji PiS, ja nazywam to właściwie decyzją Komitetu Politycznego PiS, wykonywali gesty. Próbowali znaleźć innego rozmówcę z PO, ale w tej sprawie stanowisko partii było jednoznaczne. Że nie wysyłamy swojego przedstawiciela, bo PiS nie będzie nam nie tylko meblować Polski, ale i składu programów informacyjnych. Mógłby to być kolejny ciekawy odcinek "Ucha Prezesa". To przykład na to, że politycyzacja poszła bardzo daleko i nikt nie ukrywa, że programy nawet nie mają pozorów niezależności.
Powinien pan gdzieś to skierować.
Jest to sprawa, która powinna trafić do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, bo jak mówię, nie jest to niewłaściwe traktowanie nie tylko polityków, ale to jest skandaliczne podejście do samych widzów. Będę to konsultował. Zresztą ta rada konstytucyjnie stoi na straży niezależności mediów, ale i Rada Mediów Narodowych ma swoje ustawowe kompetencje w kwestii zapewnienia równego dostępu do mediów.
Po 16 grudnia, kiedy został pan wykluczony z obrad Sejmu, często ma pan takie problemy?
Ten przypadek, o którym mówimy teraz, i 16 grudnia, to ten sam 10. artykuł Europejskiej Konwencji Praw Człowieka dotyczący wolności słowa. 16 grudnia ograniczono moją wolność wypowiedzi odbierając głos oraz wykluczając z obrad i to jest przedmiotem mojej skargi złożonej pod koniec lutego do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Czekam na jej na rozpatrzenie. Tutaj też mamy do czynienia z wolnością słowa. Niewątpliwie wiele problemów PiS rozpoczęło się od tego 16 grudnia. Ewidentnie nie jestem postacią lubianą w tym środowisku. W mojej opinii ta sytuacja z telewizji także kwalifikuje się na skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. To naruszenie praw człowieka indywidualnych, ale i zbiorowych, przez jakby nie było telewizję publiczną.