
Euro 2012 jest dla nas wielkim świętem? Wiele osób, które tak myśli z błędu próbuje dziś wyprowadzić Prawo i Sprawiedliwość, które piórem posła Krzysztofa Szczerskiego tłumaczy, że turniej zorganizowano "na zamówienie obozu władzy" i jest on "wielkim świętem oligarchii rządzącej dziś Polską". Opozycja twierdzi, że Euro miało wmówić Polakom, "że tak naprawdę to zawsze kibicowali nie tylko Polsce, ale i Rosji i Niemcom równocześnie".
Euro miało być, na zamówienie obozu władzy, nie tylko wielkim świętem oligarchii rządzącej dziś Polską (z Pierwszym Kibicem Rzeczpospolitej, jak Komorowskiego określił red. Szpakowski i Pierwszym Szalikowcem Rzeczpospolitej, jak wymyślili to PRowcy Tuska), ale także miało zrealizować dwa cele reedukacyjne: wmówić Polakom, że tak naprawdę to zawsze kibicowali nie tylko Polsce, ale i Rosji i Niemcom równocześnie, tym drugim zwłaszcza dlatego, że grają tam dwaj faceci, którzy wolą "robić u Niemca" niż wrócić i harować w Polsce. CZYTAJ WIĘCEJ
Parlamentarzysta opozycji zarzuca dziennikarzom sportowym TVP, że w czasie meczów z udziałem reprezentacji państw, które PiS od dawna uważa za największych wrogów Polski, manipulowali rzeczywistością, np. wmawiając widzom, że większym dopingiem w spotkaniu Niemcy-Grecja cieszą się ze strony Polaków nasi zachodni sąsiedzi, niż kadra Fernando Santosa.
Niemcy grają dalej, więc pewnie akcja na rzecz germanofilstwa jeszcze się potoczy. Jej największymi wrogami są jednak zarówno sami Polacy, jak i reprezentanci Niemiec. Ci pierwsi, bo jakoś nie dają się porwać telewizyjnej reedukacji. Polacy kibicowali in gremio Grekom, zaś piłkarze Niemiec, gdy zapytano ich o ich kolegów polskiego pochodzenia, zamiast powiedzieć, że są z nich dumni odrzekli, że... są im bardzo pomocni w... kontaktach z niedokształconym językowo personelem w hotelach. Nic nie pobije niemieckiej subtelności, nieprawdaż?
Szczerski podsumowując swoje opinie stwierdza, że jedynymi wygranymi Euro 2012 są w tej chwili Grzegorz Lato i Michael Platini. Jego zdaniem, szefowie polskiej i europejskiej piłki "urządzili sobie, za nasze publicznie pieniądze, fajną zabawę, z której wrócą z milionami wrażeń i milionami euro". Poseł zapomina więc chyba, że z sukcesem o prawo do organizacji tej zabawy starał się przecież rząd Jarosława Kaczyńskiego i sam śp. prezydent Lech Kaczyński, który osobiście potwierdzał gwarancje państwowe dla polsko-ukraińskiej kandydatury.

