Programy prowadzone na żywo niosą za sobą to ryzyko, że na antenie może zostać powiedziane o jedno słowo za dużo. Bartosz Węglarczyk przekroczył tę granicę i na antenie TVP Info powiedział nie jedno słowo, ale przynajmniej kilkadziesiąt takich, które nie mogły się spodobać prowadzącym program. Bez przesady można powiedzieć, że wdeptał w ziemię kolegów dziennikarzy pracujących w prorządowych mediach.
Dyskusja dotyczyła wolności słowa w mediach. Teza, którą próbowali postawić dziennikarze "niezależni” brzmiała tak, że w przeciwieństwie do mediów narodowych, w mediach z niemieckim kapitałem nie ma wolności, bo tam cały zespół dostaje instrukcje z Berlina jak i o czym ma pisać. Tę tezę skutecznie obalił Bartosz Węglarczyk.
Dziennikarz zaczął od zacytowania tekstu, który powstał przed kilkoma laty: "charakter dziwacznych insynuacji; uparte i haniebne podnoszenie rzekomej niemieckości gazet Axela Springera Polska; te szokujące próby grania na nacjonalistycznej nucie, zupełnie abstrahujące od faktu, że te tytuły powstają całkowicie w Polsce, redagowane przez niezależnych dziennikarzy”. Słowa te napisał... jeden z braci Karnowskich, dziś liderów prawicowego dziennikarstwa. Gdy Karnowski to pisał, pracował w jednej z gazet z kapitałem zagranicznym.
Węglarczyk nie ograniczył się do cytowania historycznych tekstów. Przypomniał, że siedzą w studio telewizji kierowanej przez polityka PiS, w której jeden z dyrektorów mówi "albo dziennikarze tej stacji wypełniają linię polityczną stacji, albo morda w kubeł”. Niezależni próbowali protestować, poddawać w wątpliwość cytat, ale Węglarczyk nie dał się zagadać. Przypomniał, kto to powiedział (Marcin Wolski) i kiedy.
Warto zobaczyć, jak bardzo zmieszaniu byli oponenci Węglarczyka. Ich miny – bezcenne. Otwartym pozostaje pytanie, czy po takim zaoraniu prawicowych dziennikarzy Bartosz Węglarczyk jeszcze kiedyś przestąpi próg studia w telewizji publicznej. On sam w wywiadzie dla naTemat twierdzi jednak, że podczas programu przedstawił jedynie fakty i ... spodziewa się kolejnych zaproszeń w przyszłości.
O tym, że takie zaproszenie już się pojawiło dziennikarz poinformował za pośrednictwem Twittera dziś po południu. Niestety, jak sam napisał, musiał odmówić, bo był już umówiony w innej stacji na rozmowę. Wygląda na to, że wczorajszym wystąpieniem Węglarczyk jednak nie spalił mostów.