Do dziś mam żal, że tak się stało. Express Wieczorny miał 40 tys. codziennej sprzedaży, więcej niż "Życie Warszawy". Mimo to, zagraniczny wydawca zdecydował się zamknąć tytuł. To wstyd, że Warszawa nie ma do dziś własnego dziennika – wspomina były redaktor "Expressu Wieczornego".
Początek lat 90. to dziś zamierzchłe dzieje, do których nie sięga pamięcią wyszukiwarka Google, jednak transakcję pamiętają wciąż dziennikarze wówczas popularnej popołudniówki. To Jarosław Kaczyński, będąc założycielem i szefem rady Fundacji Prasowej "Solidarność" przyczynił się do sprzedaży dziennika szwajcarskiemu koncernowi prasowemu Marquard.
Dokładniej tytuł wraz z drukarnią i nieruchomościami przejęła założona w 1990 roku, m.in. przez Jarosława Kaczyńskiego Fundacja Prasowa "Solidarności". Nie byli zainteresowani wydawaniem sensacyjnej gazety, której naczelny wsławił się słowami "O polityce napiszemy jeśli w sejmie spadnie komuś żyrandol na głowę". W 1993 roku sprzedali tytuł szwajcarskiemu wydawcy Marquard (tutaj historia pojawienia się w Polsce Jürga Marquarda). Z gotówki uzyskanej z tej transakcji miał zostać rozliczony dług partii.
A w dawnej redakcji urządzili partię
Co ciekawe, nieruchomości należące do wydawnictwa stały się zaczątkiem finansowego zaplecza partii. Adres Nowogrodzka 84/86 – niegdyś siedziba zakładów graficznych – to obecna siedziba partii Prawo i Sprawiedliwość i biura poselskiego Jarosława Kaczyńskiego. Al. Jerozolimskie 125/127, siedziba „Expressu Wieczornego” to dziś biura do wynajęcia, z których profity czerpie spółka Srebrna. Ta zaś jest częścią Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. Z kolei w budynku przy ulicy Srebrnej (dawniej drukarnia dziennika) ma powstać słynny wieżowiec PiS.
A co z "Expressem"? W 1997 roku, po kilku próbach unowocześnienia gazety, szwajcarski wydawca postanowił zamknąć tytuł. Decyzja wzbudziła zdziwienie pracowników, bo gazeta wciąż jeszcze miała sporą sprzedaż. – Kaczor, Kaczor nas sprzedał. Taka jest prawda – mówi inny z redaktorów "Expressu", obecnie pracujący w tygodniku. I zaraz wypomina, że dzisiejsi orędownicy ustawy o repolonizacji mediów, kiedyś sami przyłożyli rękę do wyprzedaży polskich tytułów zagranicznym wydawcom. A co najmniej jednego.
A co dziś mówi Jarosław Kaczyński?
Solą w oku prezesa jest zwłaszcza "Fakt", największy dziennik w Polsce należący do szwajcarsko-niemieckiej grupy Ringier Axel Springier. Temat repolonizacji mediów jeszcze przyspieszył po komentarzu Marka Dekana, szefa Ringier Axel Springer Media. W liście do pracowników redakcji w Polsce ocenił, że wybór Donalda Tuska na drugą kadencję w funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej to zwycięstwo Tuska nad Jarosławem Kaczyńskim.
Na taką zniewagę odpowiedź mogła być tylko jedna. Ustawa o repolonizacji ma trafić pod obrady sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu jeszcze w czwartek. Jak dowiaduje się naTemat, nieoficjalny scenariusz wygląda tak: rząd przygotuje przepisy regulujące stopień koncentracji udziałów rynkowych u wydawców. Następnie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów stwierdzi u wybranego wydawcy zbyt wielki udział w rynku i nakaże sprzedaż części biznesu. Wtedy na horyzoncie pojawi PZU, PKO BP, Polski Fundusz Rozwoju czy inna firma z głębokimi kieszeniami realizując kosztowne marzenie prezesa. Pisaliśmy, że wycena księgowa Polska Press (wydawca 22 regionalnych dzienników) to 457 mln zł . A na przykład Onet ( Ringier Axel Springer) był wyceniany na prawie miliard złotych.
A gdyby prezes nie sprzedał...
Swoją drogą, gdyby "Express Wieczorny", protoplasta tabloidów, pozostał na rynku, to może "Fakt" nie osiągnąłby aż takiego sukcesu. Obecnie dzieli rynek z "Super Expressem", a właśnie w tym dzienniku na początku odnalazło się spore grono pracowników "Expressu Wieczornego".
"Express Wieczorny" miał milion egzemplarzy nakładu i w państwowym koncernie RSW „Prasa-Książka-Ruch” zarabiał na takie tytuły jak "Trybuna Ludu" czy "Żołnierz Wolności". Kiedy w 1990 roku Sejm postanowił rozwiązać i podzielić państwowe wydawnictwo, dziennik przypadł w podziale Porozumieniu Centrum braci Kaczyńskich. Fundacja Prasowa Solidarność sprzedała dziennik szwajcarskiemu wydawcy.
Jarosław Kaczyński
o konieczności repolonizowania mediów
Trzeba podjąć sprawę repolonizacji mediów. Powinniśmy krok po kroku, oczywiście w zgodzie z regułami państw cywilizowanych, czyli wykupując te media, doprowadzić do tego, aby one były polskie w najwyższym możliwie procencie. To, że media są w wielkiej części w ręku właścicieli zewnętrznych – i że oni wykorzystują to także politycznie na poziomie decyzji nie poszczególnych właścicieli, tylko rządowych – to stan całkowicie niemożliwy do przyjęcia w suwerennym państwie