Te wyróżnienia odbierali i Benedykt XVI, i Jan Paweł II, i papieże z lat jeszcze dawniejszych. Na owe honory od zawsze łasi są biskupi diecezji większych i mniejszych. Nie mówiąc już o politykach wszelkich możliwych opcji. A papież Franciszek właśnie pokazał, że da się inaczej.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
"Odznaczenia i honory nie interesują mnie" – mniej więcej tak należy rozumieć decyzję papieża. Watykan ogłosił, że Franciszek nie przyjmie tytułu doktora honoris causa. Wyróżnienie papieżowi postanowił przyznać uniwersytet we włoskim Salerno – uwaga! – w dziedzinie medycyny. Jak informuje "Gość Niedzielny", uczelnia w uzasadnieniu napisała, że ten doktorat przyznano w uznaniu zasług papieża za jego "powszechnie uznane zdolności jako lekarza dusz".
Franciszek zaś uznał, że o medycynie pojęcia nie ma i przyjmowanie takiej nagrody byłoby niewłaściwe. Generalnie w ogóle "papież nie przyjmuje odznaczeń" – przypomniał włoskim mediom sekretarz stanu kardynał Pietro Parolina. Przyznał, że do tej pory tylko raz Franciszek zrobił wyjątek i zdecydował się przyjąć odznaczenie. Przed rokiem otrzymał Nagrodę Karola Wielkiego (najważniejsza polityczna nagroda w Niemczech, ustanowiona tuż po II wojnie światowej i przyznawana za zasługi na rzecz pokoju i jedności na świecie; wśród laureatów są tu tak ważne postaci, jak Winston Churchill, George Marshall, Robert Schuman, brat Roger z Taizé, a spośród Polaków jedynie trzy osoby: Jan Paweł II, Bronisław Geremek i Donald Tusk).
Innych nagród papież Franciszek w czasie swojego pontyfikatu nie przyjął. Sam uniwersytet w Salerno w ogóle nie zapytał w Watykanie, czy papież zechce ten doktorat przyjąć. Jasne, że było to nietaktem ze strony uczelni. Ale – jak piszą włoskie media – uniwersytet z niedużego Salerno pewnie liczył, że będzie to dla niego chwyt marketingowy. I tak też zapewne działa wiele innych uczelni przyznając tytuł doktora honoris causa. Czasem więcej w tym honoru dla szkoły niż dla obdarowanego. Ale bywa też, że tytuł doktora honoris causa przyznawany jest po to, by się – co tu kryć – obdarowanemu podlizać.
Doktorat dla papieża z uczelni... rolniczej Jan Paweł II otrzymał honorowy doktorat na paru uczelniach, na których było to uzasadnione choćby jego życiorysem, czy naukami, jakie głosił. Wyróżnienia te przyznane przez Uniwersytet Jagielloński, Katolicki Uniwersytet Lubelski, czy Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego są zrozumiałe – chyba niezależnie od tego, kto ma jakie podejście do religii. Ale papieżowi Polakowi tę samą nagrodę przyznały też choćby Uniwersytet Rzeszowski, Uniwersytet Opolski, czy... Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego! Zresztą na SGGW w 2012 r. świętowano nawet 10-lecie przyznania tego tytułu papieżowi.
Doktoratami honoris causa nie wzgardził też następca Jana Pawła II. Benedykt XVI w czasie swojego krótkiego pontyfikatu otrzymał ich w Polsce dwa, oba w Krakowie. Pierwszy tytuł przyznał papieżowi Uniwersytet Papieski im. Jana Pawła II i to kontrowersji nie budzi. Drugi natomiast – krakowska Akademia Muzyczna. Papież Ratzinger na pismo z Krakowa odpowiedział wówczas, że nagrody te przyjmuje tylko ze względu na osobę Jana Pawła II.
W Olsztynie idą na rekord
Inni hierarchowie chyba takich skrupułów nie mają. Przeglądając listy uhonorowanych doktoratem honoris causa przez polskie uczelnie raz po raz można natrafić na nazwisko biskupa. Można wręcz podejrzewać, że uniwersytety, czy akademie przyjmują wręcz za punkt honoru, aby wręczyć tę nagrodę lokalnemu "pasterzowi".
Władze Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego przyznały zaszczytny tytuł i biskupowi warmińskiemu Edmundowi Piszczowi, i później jego następcy Wojciechowi Ziębie. Doktorat honoris causa na tej uczelni w Olsztynie dostał też kard. Stanisław Dziwisz, choć jakichś bliższych związków z tą częścią kraju nie ma, podobnie abp Józef Kowalczyk.
Uzasadnienie przyznania tytułu doktora honoris causa UW-M kard. Stanisławowi Dziwiszowi:
Za postawę męża stanu spraw polskich przez 26 lat w Watykanie, stolicy chrześcijaństwa, oraz wybitny wkład w recepcję nauczania Jana Pawła II w Polsce, a także w uznaniu zasług w powołanie Wydziału Teologii w tworzonym w 1999 roku Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim i odnowienie idei tradycji wielowiekowej współpracy środowiska naukowego Krakowa z Warmią. Czytaj więcej
Na innych publicznych uczelniach zazwyczaj ta lista wypada skromniej, a trzeba pamiętać, że uniwersytet w Olsztynie to jedna z młodszych szkół wyższych w kraju, istnieje od 18 lat. Na przykład na starszym o dwa lata Uniwersytecie w Białymstoku doktoratem honoris causa uhonorowano do tej pory jednego biskupa – aktualnego metropolitę białostockiego Edwarda Ozorowskiego (jest on profesorem teologii). Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej do tej pory przyznała trzy honorowe doktoraty, w tym jeden lokalnemu biskupowi, Tadeuszowi Rakoczemu.
Wydaje się, że nieco bardziej kuriozalne są doktoraty przyznawane kościelnym hierarchom przez uczelnie techniczne, czy medyczne. Arcybiskup senior archidiecezji wrocławskiej, kard. Henryk Gulbinowicz otrzymał ten tytuł i na Akademii Rolniczej, i na Politechnice Wrocławskiej, i na Akademii Medycznej. Dawny nuncjusz apostolski a potem prymas Polski Józef Kowalczyk z kolei może się poszczycić doktoratem honoris causa m.in. krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego.
Wśród polityków – doktorów na pęczki
Na tytuły doktora honoris causa często łasi są politycy. A najwięcej kontrowersji w Polce wzbudzały te wyróżnienia przyznawane przez uczelnie na wschodzie Andrzejowi Lepperowi.
Polityk ten na polskiej scenie nie był raczej traktowany zbyt poważnie. Jednak zaszczytnych tytułów przyznawanych za szczególne zasługi zgromadził sporo – aż trzy: dwa na uczelniach ukraińskich (Międzyregionalnej Akademii Zarządzania Personelem w Kijowie oraz Ukraińskiej Akademii Technologicznej) i jeden w Rosji (przyznany przez Moskiewską Państwową Akademię Precyzyjnej Techniki Chemicznej im. Michaiła Łomonosowa).
Inny były polityk Samoobrony, a obecnie europoseł PiS Ryszard Czarnecki w swoim dorobku ma jeden tytuł doktora honoris causa – przyznany przez uczelnię w Armenii.
Minister środowiska prof. Jan Szyszko otrzymał z kolei doktorat honoris causa niemieckiego uniwersytetu w Lueneburgu (za badania nad chrząszczami). Sporo honorowych doktoratów na swoim koncie mają wszyscy byli prezydenci. Na przykład Lech Kaczyński tytuły te otrzymywał choćby w Gruzji, na Ukrainie, w Korei Południowej, czy Mongolii, a Bronisław Komorowski – na Litwie, Węgrzech i na Ukrainie. Więc kto wie – może to samo czeka też Andrzeja Dudę.
Chyba że prezydent wykaże się skromnością. Może po geście papieża Franciszka nieco skrupułów pojawią się też u biskupów i zastanowią się, czy rzeczywiście zasługują na dany zaszczyt, czy może jakaś uczelnia próbuje zastosować marketingowy ruch, a może też jest to... zwyczajna wazelina. Może... Choć ile to już razy papież mówił i robił coś, co w polskich realiach wydaje się niemożliwe.
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl
Reklama.
Udostępnij: 4271
Benedykt XVI
Jestem świadomy, że moje niewielkie teksty odnośnie Muzyki Kościelnej nie zasługują na takie wyróżnienie. Jednak radość, że mogę w ten sposób na nowo stanąć blisko czcigodnej i umiłowanej osoby Świętego Jana Pawła II jest tak wielka, że nie mogę powiedzieć NIE w sprawie tego wyróżnienia.