
Poseł i rzecznik prasowy PO Jan Grabiec znalazł się w centrum kipiących emocji podczas ostatniej prorządowej manifestacji organizowanej przed Sejmem przez kluby "Gazety Polskiej". Na filmiku, który zamieścił w sieci, widać, że frekwencja nie zachwycała, a nastroje wśród demonstrantów były bojowe, co przejawiało się nie tylko w słowach. – W pewnym momencie zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Dostałem jakiś szturchaniec w plecy – mówi w rozmowie z naTemat Grabiec.
REKLAMA
Pojawił się Pan na demonstracji w obronie rządu PiS. Jak do tego doszło i czy szybko został Pan "zdemaskowany"?
Wyszedłem na chwilę z Sejmu żeby nieopodal w kultowym "Czytelniku" zjeść pyzy. Wracając spotkałem ludzi, którzy powoli opuszczali tę demonstrację i zaczęli wykrzykiwać różne inwektywy.
To wtedy zaczął Pan nagrywać uczestników telefonem?
Chwilę później. Pomyślałem, że warto uwiecznić to, iż wbrew buńczucznym zapowiedziom to była mała demonstracja. Byłem na miejscu razem z klubowym kolegą, posłem Marcinem Kierwińskim. W pewnym momencie zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Dostałem jakiś szturchaniec w plecy. Nie wiem, czy to był kij od flagi, ale było tam kilku bardzo krewkich panów. Odwróciłem się z telefonem, żeby sprawdzić co się stało i wtedy posypało się jeszcze więcej wyzwisk.
Po hasłach na transparentach też można się zorientować, że dominowały te antyopozycyjne, a nie prorządowe.
Tak. Demonstracja trwała już chyba ze dwie godziny i zamiast prorządowych haseł dominowały ataki na opozycję. Emocje tych ludzi wynikały też z tego, że byli uczestnikami wiecu, na którym jako winni wszelkich nieszczęść byli wskazywani posłowie opozycji. A my akurat się tam napatoczyliśmy, więc można było na nas tę złość, która tam wzbierała, wyładować.
Usłyszeliśmy wiele inwektyw. Ale z niektórych komentarzy, które były kierowane pod naszym adresem wynika, że pojawiły się tam osoby, które bardzo uważnie śledzą prawicowe, czy raczej pisowskie media – bo one są przecież utrzymywane ze środków pochodzących od firm i osób związanych z PiS-em – i sporo o nas wiedziały.
A jak Pan ocenia frekwencję na tej demonstracji? Jak można było przeczytać na Twitterze, chyba nie była imponująca – przynajmniej na początku – skoro podobno ani TVP Info ani nawet Telewizja Republika nie zdecydowały się na transmisje na żywo
Myślę, że było tam kilkaset osób, może 500. Być może wcześniej w proteście uczestniczyło ich nieco więcej. Odnoszę wrażenie, że następuje duża demobilizacja tego elektoratu. Na demonstracje przychodzą tylko ci najbardziej radykalni, najwierniejsi i emocjonalnie najmocniej poruszeni koniecznością obrony rządu PiS. Ale widać to już od tej grudniowej manifestacji, którą PiS zorganizował na placu Trzech Krzyży. Tam było może ze 2 tysiące osób, czyli zdumiewająco mało na tle tych wcześniejszych, masowych protestów.
Czy jacyś politycy PiS brali udział w tym zgromadzeniu?
Nie wiem, nie widziałem nikogo. Być może ktoś się pojawił wcześniej.
Po odwołaniu zaproszenia dla posła Szczerby przez TVP Info i po ostatnim wywiadzie Małgorzaty Kidawy Błońskiej dla tego kanału, klub Platformy miał podjąć decyzję w sprawie ewentualnego bojkotu TVP. Coś postanowiliście?
Ustalenia są takie, że będziemy to konsultować z innymi klubami opozycyjnymi, przede wszystkim z Nowoczesną i PSL. Ja uważam, że taki bojkot należy się przynajmniej programom informacyjnym. Ale on byłby skuteczny tylko wtedy, gdyby cała opozycja się w niego włączyła. Kiedy będziemy TVP bojkotować indywidualnie, to nic z tego nie wyjdzie. Dlatego odpowiednią ofertę złożyliśmy "siostrzanym" klubom i czekamy na odpowiedź.
Napisz do autora:jaroslaw.karpinski@natemat.pl
