Rzecznik rządu Rafał Bochenek nie wił się jak piskorz, gdy padły pytania o "ekspertyzy" mające wskazywać na fałszerstwo przy reelekcji Donalda Tuska.
Rzecznik rządu Rafał Bochenek nie wił się jak piskorz, gdy padły pytania o "ekspertyzy" mające wskazywać na fałszerstwo przy reelekcji Donalda Tuska. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Zasada jest prosta... Jeśli nie chcesz wyjść na głupca oskarżając kogoś o przestępstwo, musisz mieć solidne dowody. Niestety w poniedziałek zapomnieli o niej politycy PiS. Najpierw szef polskiej dyplomacji oskarżył 27 popierających Donalda Tuska przywódców państw członkowskich UE o oszustwo przy reelekcji przewodniczącego Rady Europejskiej, a później nie potrafił się z tego po męsku wycofać. Na koniec w sprawie mających potwierdzać to fałszerstwo "ekspertyz" lawirować postanowił rzecznik rządu Rafał Bochenek.

REKLAMA
Jak informowaliśmy w naTemat, w poniedziałkowy poranek na antenie TVN24 minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski wypalił, że 9 marca na szczycie Rady Europejskiej "doszło do fałszerstwa" podczas podejmowania decyzji o przedłużeniu mandatu Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego tej instytucji. – Mamy ekspertyzy mówiące o tym, że Tusk został wybrany w sposób, który można zakwestionować na poziomie prawa europejskiego – mówił szef polskiej dyplomacji.
Oskarżenie to padło pod adresem nie byle kogo. Skład RE stanowią przecież prezydenci, kanclerze i premierzy państw członkowskich Unii Europejskiej. 27 z nich poparło reelekcję Polaka, przeciw była jedynie reprezentująca Prawo i Sprawiedliwość Beata Szydło. Po kilku godzinach Witold Waszczykowski chyba zrozumiał, że przeholował i zorganizował briefing, na którym oznajmił, że powoływał się m.in. na artykuły w prawicowych tygodnikach. Poinformował też, iż nie ma woli politycznej, by dalej walczyć o odebranie Polakowi szefostwa w najważniejszej unijnej instytucji. Witold Waszczykowski nie potrafił jednak w pełni przyznać się do błędu i podkreślił, że "naukowcy przekonują, że ten wybór był niewłaściwy".
Pytanie o to, jakie "ekspertyzy" i przez kogo wykonane mają stanowić dowód na fałszerstwo dokonane przez przywódców UE pozostało więc otwarte. Okazją, by ostatecznie za to oskarżenie przeprosić lub przedstawić dowody była popołudniowa konferencja rzecznika rządu Rafała Bochenka. Szybko zaczęto go dociskać pytaniami o "ekspertyzy" i nazwiska naukowców, o których wspominał Witold Waszczykowski. Jednak Rafał Bochenek na pytania w tej sprawie nie chciał odpowiedzieć. Jego zachowanie od dziś może stać się idealną ilustracją na lekcje języka polskiego o tym, co oznacza "wić się jak piskorz". Rzecznik rządu świetnie pokazał, o co w tym chodzi.
Na pytania w sprawie "ekspertyz" mających demaskować domniemanych fałszerzy z UE Rafał Bochenek odpowiadał mówiąc absolutnie na każdy temat, oprócz tego, którego dotyczyło pytanie. I choć stwierdził, iż sprawę reelekcji Donalda Tuska rząd chciałby "zostawić w spokoju", to rozpętaną przez szefa MSZ aferę de facto pozostawił, by dalej żyła własnym życiem.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl