To on wymyślił KOD. I jak każdy rodzic chciałby, żeby jego dziecko rosło duże, mądre i wspaniałe. Właśnie dlatego Krzysztof Łoziński sięga po władzę, żeby Mateusz Kijowski przestał być brzydką twarzą Komitetu Obrony Demokracji.
Mateusz Kijowski ludziom się źle kojarzy, tłumów na demonstracjach nie ma, w TVN można znaleźć materiał o tym, że KOD się kończy.
No tak, widziałem. Ale nie do końca zgadzam się z tą diagnozą. Zresztą po to właśnie wszedłem do zarządu, żeby coś z tym zrobić.
To znaczy z czym? Z plotkami?
KOD ma poważny problem wizerunkowy. Jest rozłam i nie ma tego co ukrywać.
Na linii Mateusz Kijowski-reszta?
Dokładnie tak. Ale nie wypada mi tego komentować.
Dlaczego? Boi się pan Mateusza Kijowskiego?
Bo jestem jego kontrkandydatem na stanowisko szefa KOD.
A kiedy będą wybory?
W maju.
A nie miały być w marcu?
Ten termin był nierealny. Przede wszystkim trzeba było otworzyć listy kandydatów na 45 dni przed walnym. To już jest przecież półtora miesiąca. Do tego musi być opracowany budżet, trzeba rozwiązać wszystkie problemy księgowe. To się już właściwie stało, ale przed walnym trzeba jeszcze posprawdzać. Poza tym, jeśli zjazd ma nad czymś obradować, to musi mieć materiały. A te trzeba dokładnie opracować.
Ilu jest kontrkandydatów oprócz pana?
Na razie jestem tylko ja, przynajmniej z tych, co swoje kandydatury zgłosili publicznie. W każdej chwili jednak może ktoś jeszcze się zgłosić.
Przede wszystkim taki, żeby Mateusz nie był przewodniczącym. Trzeba też pozbyć się kilku osób z jego otoczenia, bo one też szkodzą wizerunkowi ruchu.
Aż tak nabałaganili?
Wszystko było straszliwie zaniedbane. Różne sprawy proceduralne, formalne, księgowe – to wszystko leżało. Dziś powoli robimy porządek, chyba wychodzimy na prostą. Jest spójne zeznanie finansowe. Żeby sobie uświadomić, jaka to jest robota, to trzeba wiedzieć, że trzeba było ogarnąć prawie 9 tysięcy kont księgowych związanych w jakiś sposób z działalnością KOD.
I jak nie będzie Mateusza to już będzie dobrze?
Przede wszystkim chcę pokazać, jakiej Polski chcemy.
Założę się, że takiej samej jak Kijowski: z niezależnym Trybunałem Konstytucyjnym, wolnej, niepodległej i demokratycznej.
Ale to nigdzie to nie było jasno i precyzyjnie powiedziane. Nikt do końca nie wiedział, jaki jest cel. Mój program naprawczy ma geneneralnie dwa punkty. Posprzątać – i to się już kończy, z walnym będzie koniec tego etapu. Drugi element to jest poprawa wizerunku KOD.
To znaczy?
Nowe otwarcie i nowi ludzie. Po to, żeby brzydka gęba się za nami dalej nie ciągnęła.
A skąd pewność, że ci nowi nie przyniosą takich samych strat wizerunkowych, jak Mateusz Kijowski?
Gdy zakładaliśmy organizację to powstawała z ludzi, którzy właściwie się nie znali. Poprzyklejali się różne cwaniaki i teraz trzeba ich odkleić. Znaleźli się ludzie, którzy wymyślili sobie, ze zrobią przy okazji jakąś karierę, zarobią. Dziś właśnie tych ludzi trzeba się pozbyć.
Wyrzucić z KOD?
Wystarczy, jak nie będą u władzy.
A nie można tego było jakoś wcześniej przeprowadzić, na samym początku afery finansowej w KOD?
Był taki pomysł, że Mateusz Kijowski rezygnuje, a ja wchodzę na jego miejsce. Potem jako najstarszy w zarządzie przejmuję kierownictwo. Miało być nowe otwarcie, nowa twarz i start od nowa.
Taka trochę aksamitna rewolucja. I co się stało?
Mateusz się uparł i nic z planów nie wyszło.
A nie myśli pan czasem, żeby rzucić to wszystko, niech teraz inni działają?
Czuję się odpowiedzialny za to moje dziecko, jakim jest KOD. Wiele osób mi mówi, ze to właśnie ja muszę zrobić porządek, i to nie sąsiadki u cioci na imieninach, ale takie osoby jak profesor Balcerowicz czy Henryka Krzywonos. Skoro oni tak mówią, to ja chcę zrobić porządek.
Co będzie po walnym? Widzi pan możliwość dalszej współpracy z Kijowskim, jeśli pan wygra?
Oczywiście, że tak. Nie mam mściwego charakteru, nie jestem zawzięty, potrafię wybaczać. Jestem otwarty na współpracę na uczciwych warunkach.
A jeśli Kijowski wygra, a za jakiś czas znów zacznie być w mediach głośno o nieprawidłowościach finansowych?
Wtedy to wszystko się rozleci, ale prywatnie nie sądzę, żeby on wygrał.
A jeśli jednak to pan przegra? Co wtedy będzie?
Sytuacja się zmieniła w ciągu roku. Już nie jesteśmy sami, grup oporu takich jak nasza jest więcej. Są Demokraci RP, marsze organizują kobiety, samorządowcy, rodzice, nauczyciele...
To może już nie ma miejsca na KOD?
Myślę, że jeszcze jest. Zainicjowaliśmy opór i przetrwaliśmy najgorszy czas. Ale nie będzie żadnej katastrofy, jeśli nie będziemy największą i najważniejszą organizacją. Ale wierzę, że KOD przetrwa. Myślimy o tym, żeby w przyszłości być stowarzyszeniem patrzącym na ręce każdej władzy.
Już po tym, jak PiS przegra?
Też. Oczywiście wiadomo, że PiS rujnuje demokrację w Polsce, ale warto pamiętać, że przez czas swoich rządów wprowadzi wiele mechanizmów, które mogą chcieć wykorzystać politycy także innych partii. I trzeba zadbać o to, żeby ich nie korciło. KOD jeszcze będzie potrzebny.