Bramkarz Anglików Joe Hart robił wczoraj wszystko, by jego zespół awansował do półfinału Euro 2012. W czasie serii rzutów karnych pokazywał rywalom z Włoch język i coś do nich krzyczał. W 2005 roku, w finale Ligi Mistrzów, Jerzy Dudek wykonywał swój słynny taniec. A jakie są inne taktyki stosowane przez bramkarzy? W końcu karny to pojedynek, który głównie rozgrywa się w dwóch głowach. Bramkarza i strzelca.
W Stambule wyglądało to tak. Po 120 minutach gry między Liverpoolem a Milanem jest remis 3:3. Przed karnymi do Jerzego Dudka podchodzi obrońca Jamie Carragher i mówi: "Pamiętasz Grobbelaara? Rób dokładnie, to co on". Grobbelaar to legendarny bramkarz Liverpoolu. Człowiek, który w 1984 był bohaterem rzutów karnych w finale Pucharu Europy. Wtedy w bramce tańczył. Po 21 latach podobny taniec w finale tych samych rozgrywek zaprezentował polski bramkarz. Ten nazwano "Dudek dance" i byłrównie skuteczny.
"Dudek dance" w całej okazałości:
Ruch w jedną stronę, rzucenie się w drugą
Jest jedna metoda, którą stosują niemal wszyscy bramkarze. Mówi o niej w rozmowie ze mną Radosław Majdan. – Bardzo często piłkarz czeka do końca na ruch bramkarza i wtedy decyduje, w który róg uderzyć. Metoda na to jest prosta. Wykonujesz ruch w jedną stronę, a chwilę potem rzucasz się w przeciwną. Liczysz na to, że gość zauważy ten pierwszy ruch i potem strzeli dokładnie tam, gdzie za chwilę będziesz. Proste, ale bardzo skuteczne – analizuje były bramkarz Wisły Kraków i reprezentacji Polski.
Bramkarzem, który uchodził za eksperta od bronienia karnych, był Jan Tomaszewski. Na mistrzostwach świata w 1974 roku w Niemczech ta sztuka udała mu się dwukrotnie. Pytam, jak to robił. Okazuje się, że Tomaszewski stosował ulepszoną wersję taktyki, o której mówił mi Majdan. – Ja zawsze obierałem sobie jeden róg i zwodziłem zawodnika. Wiadomo, że on, gdy biegnie do piłki, najczęściej patrzy na bramkarza. Gdy obierałem sobie róg prawy, wykonywałem ruch najpierw właśnie w prawo, a potem w lewo. Wtedy najczęściej następował moment, gdy piłkarz opuszcza wzrok żeby spojrzeć na piłkę. Taki zawodnik widzi mnie w lewym rogu i myśli sobie "Uderzę w przeciwny, to będzie gol". Ale ja właśnie wtedy rzucałem się w tamtą stronę na oślep. Tak właśnie obroniłem tamte dwa karne, cała tajemnica – opowiada Tomaszewski.
Powodzenia, stary
Ten, który zatrzymał Anglię ale PZPN-u jak dotąd nie, miał jeszcze inny zwyczaj. Gdy piłkarz podchodził do piłki, pokazywał mu wyprostowany kciuk. – To nie była żadne prowokacja ani gest ironiczny. Ten kciuk to było takie "good luck", powodzenia chłopie. Gest wynikający z wzajemnego szacunku – tłumaczy Tomaszewski. Dodaje, że bramkarz ma przy karnym olbrzymią przewagę psychologiczną, bo on go nie musi obronić. Jeśli puści piłkę między nogami albo pod pachą, nikt nie będzie miał do niego pretensji. – Ale jak nie strzeli piłkarz, wtedy jest szmaciarzem - dodaje poseł PIS.
Techniki służące do zdekoncentrowania strzelca mogą być różne. Łukasz Skorupski, jeden z najzdolniejszych polskich bramkarzy, piłkarz Górnika Zabrze, przyznaje, że czeka na ruch piłkarza, że patrzy, jak ten ustawia swe ciało. W rozmowie z naTemat wspomina też jedną ciekawą sytuację. – Graliśmy z Wisłą Kraków i ono mieli karnego. Gość podchodzi do piłki, nie pamiętam kto, jakiś obcokrajowiec [Bułgar Cwetan Genkow - red.]. Wpadłem wtedy spontanicznie na pewien pomysł. Pokazuję mu, w który róg za chwilę się rzucę. Widzę, że on trochę zgłupiał. I chwilę później ja właśnie tam lecę, a on właśnie w to miejsce uderza. Obroniłem – opisuje Skorupski.
Piłkarze spuszczają wzrok
Sebastian Przyrowski, bramkarz Polonii Warszawa, stawia na inny element gry psychologicznej. Dla niego rzut karny to nie tylko sam strzał, ale również to, co dzieje się chwilę wcześniej. – Dla mnie najważniejsza sprawa to złapanie kontaktu wzrokowego. Lubię też takiemu piłkarzami coś powiedzieć. Nie, to nie są przekleństwa. Ja nie klnę w takiej sytuacji. Raczej chodzi o słowa, które wybiją z rytmu, to jest łatwiejsze, gdy z tym człowiekiem się znasz. Gdy znasz jego charakter. A co do patrzenia głęboko w oczy, to bardzo często jest tak, że strzelec nie wytrzymuje, unika kontaktu i w końcu gdzieś tam całkowicie chowa swój wzrok. W tym momencie lekką przewagę już na starcie ma bramkarz – słyszę od Przyrowskiego.
W przeróżnych gierkach lubuje się Wojtek Szczęsny. W grudniu 2010 roku polski bramkarz Arsenalu stanął naprzeciw gwiazdy Manchesteru United Wayne'a Rooneya. I wygrał. Dzięki czemu? Oto jego pomeczowa wypowiedź: "Karne to mentalna walka pomiędzy bramkarzem a strzelającym, czysta psychologia. Więc zmęczyłem go, bo stałem poza linią bramkową tak długo jak tylko możliwe, czyli do czasu, gdy sędzia zwrócił mi na to uwagę". Rooney karnego zawalił, kopnął mocno w trybuny. Widać było, że biorąc rozbieg był wystraszony.
Karny jak kartkówka w szkole
Majdan mówi, że na rywala nigdy nie krzyczał. On raczej stojąc na linii, szykując się do obrony karnego, zachowywał milczenie. Mówi jednak o innym elemencie, który ma duże znaczenie. – Ważna jest analiza konkretnego piłkarza. Oglądanie powtórek wideo, na których bramkarz widzi w jaki sposób który gość strzela z jedenastu metrów. Kto mocno, kto lekko, kto w prawo, kto w lewo – analizuje.
Tu zobaczysz pojedynek Szczęsnego z Rooneyem:
Do tego elementu we współczesnej piłce nożnej przykłada się olbrzymią wagę. Weźmy rok 2006, mistrzostwa świata w Niemczech. Gospodarze grają o półfinał z Argentyną i zaraz mają nastąpić karne. Do bramkarza Niemców – Jensa Lehmanna – podchodzi trener golkiperów, Andreas Kopke i coś mu żywiołowo tłumaczy, pokazując zapiski na kartce. Efekt? Lehmann broni dwa karne, ale nawet jak gol pada, to on i tak jest w odpowiednim rogu. Potem okazuje się, że na tamtej kartce byłą dokładna rozpiska, jak karne strzela konkretny Argentyńczyk. Poskutkowała. Czyli bronienie karnych to dzisiaj trochę taka kartkówka w szkole, element gry, na który trzeba się wykuć pewnych schematów.
Karne w meczu Niemcy-Argentyna:
To jednak nie jedyna różnica między karnymi kiedyś a karnymi dziś. Kolejną zauważa Tomaszewski: – Generalnie to jest tak, że nie ma karnych obronionych, są tylko źle strzelone. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Wie pan czemu? Kiedyś piłka dużo wolniejsza i było łatwiej o odpowiednią reakcję. A dziś te strzały to są pociski.
Graliśmy z Wisłą Kraków i ono mieli karnego. Gość podchodzi do piłki, nie pamiętam kto, jakiś obcokrajowiec (Bułgar Cwetan Genkow - red.). Wpadłem wtedy spontanicznie na pewien pomysł. Pokazuję mu, w który róg za chwilę się rzucę. Widzę, że on trochę zgłupiał. I chwilę później ja właśnie tam lecę a on właśnie w to miejsce uderza. Obroniłem.
Sebastian Przyrowski,
bramkarz Polonii Warszawa:
Dla mnie najważniejsza sprawa to złapanie kontaktu wzrokowego. Lubię też takiemu piłkarzami coś powiedzieć. Nie, to nie są przekleństwa. Ja nie klnę w takiej sytuacji. Raczej chodzi o słowa, które wybiją z rytmu, to jest łatwiejsze, gdy z tym człowiekiem się znasz. Gdy znasz jego charakter. A co do patrzenia głęboko w oczy, to bardzo często jest tak, że strzelec nie wytrzymuje, unika kontaktu i w końcu gdzieś tam całkowicie chowa swój wzrok. W tym momencie lekką przewagę już na starcie ma bramkarz.