Najnowszy sondaż Kantar, w którym Sojusz Lewicy Demokratycznej uzyskał 8 proc. poparcia i poprawił swoje notowania o całe 5 proc., poprawił humory polityków i działaczy tego ugrupowania. Nie bardzo wiadomo jednak, skąd ten nagły przypływ zwolenników, bo trudno było dostrzec w ostatnim czasie jakąś nadzwyczajną aktywność Sojuszu.
Mnożą się domysły. Jedną z hipotez jest to, że lewica zaczyna odcinać kupony od niepopularnych pomysłów PiS wymierzonych bezpośrednio w niegdyś żelazny i wierny, a w ostatnich latach wycofany, albo głosujący na Platformę tzw. elektorat mundurowy.
Średnia sondażowa SLD z ostatnich miesięcy wynosi 5 procent i daje tej partii nadzieję na powrót do Sejmu po dotkliwej klęsce wyborczej w 2015 roku. Z tym, że raz jest to 3 procent, a innym razem 6 proc. A taki wynik to "za mało, żeby żyć, ale jednocześnie za dużo żeby umrzeć”.
Struktury i działacze Najnowszy sondaż Kantar Millward Brown dla TVN i TVN24, który daje lewicy 8 proc. został więc odebrany w tej partii jak powiew wiosennego powietrza. Tym bardziej, że tyle samo otrzymała tracąca w szybkim tempie Nowoczesna. W tym samym badaniu inna lewicowe ugrupowanie - Partia Razem - zanotowało jedynie 2 proc. poparcia, choć wcześniej zdarzały się sondaże, w których przekraczali próg wyborczy.
Kondycja polskiej lewicy nie odstaje jakoś szczególnie od trendów ogólnoświatowych. Jej pozycję podkopał z jednej strony flirt z neoliberalizmem, a z drugiej prawicowy populizm, który karmi swoich wyborców socjalnymi hasłami. Ale z Sejmu SLD wyeliminowało się niejako na własne życzenie przez serię taktycznych i strategicznych błędów. Wciąż ma jednak struktury, także w powiatach; dotację z budżetu i podobno ok. 20 tys. członków.
Wiadomo, że pozaparlamentarnej partii trudniej przebić się ze swoim przekazem do mediów, ale aktywność SLD nie odbiegała jakoś szczególnie od powyborczej normy, którą podnosiły jedynie rytualne, partyjne zgromadzenia, takie jak kolejny kongres i ewentualnie polemiki związane z nowym programem. Od czasu do czasu słyszeliśmy też o jakichś inicjatywach samorządowych, najczęściej ws. in vitro.
Po śmierci Kality
Jeżeli już mówiło się o Sojuszu, to raczej w kontekście choroby i śmierci byłego rzecznika Tomasza Kality, projektu dotyczącego leczniczej marihuany i może nieco mniej w związku z wyborem prof. Bogusława Liberadzkiego na wiceszefa Parlamentu Europejskiego, czy protestów przeciwko wyrugowaniu z sejmowej uchwały czczącej ojców polskiej niepodległości Ignacego Daszyńskiego, historycznego lidera PPS.
Skąd więc ten nagły wzrost w sondażu? Czy to tylko chwilowe wahnięcie nastrojów, czy może SLD znalazł się w sytuacji rolnika, który nic nie musi robić, a samo mu rośnie?
"Wynik cieszy, ale nie wziął się on z niczego. To efekt mrówczej, w ostatnich miesiącach, pracy członków partii w terenie" – przekonuje na Facebooku Czesław Cyrul, jeden z wrocławskich działaczy partii.
"Jak wiadomo liberalne media takie jak GW, TOK FM czy TVN postawiły na SLD krzyżyk. Złośliwe komentarze ("czy oni jeszcze żyją”) były i są na porządku dziennym. Ich pupilami na lewicy jest partia Razem, Barbara Nowacka, czasami Zieloni. SLD wyrugowano z debat telewizyjnych i radiowych. Czekano na jego śmierć, co pewnie uczczono by szampanem (…)” – żali się działacz.
Wojskowe osiedla
Ale jak przekonuje - wbrew zapowiedziom o rychłej śmierci - "SLD żyje, nie zamierza zejść ze sceny politycznej i odbudowuje swoją pozycję”. "Ta partia popełniła wiele błędów w ostatnich kampaniach, ale nadal jest to jedyna, realna siła na lewicy i wyborcy zaczynają to dostrzegać. Zrozumieli także jak ułomny jest Sejm bez lewicy” – twierdzi Cyrul i wzywa: "Róbmy swoje” .
Mniej emocjonalnie na sytuację w jakiej znajduje się SLD i lewica w ogóle patrzy prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Wyższe notowania SLD w sondażach to efekt odbierania przez PiS emerytur w służbach mundurowych i wprowadzanie radykalnych zmian personalnych w armii. W Polsce środowiska wojskowe są do dziś główną ostoją tej partii. Pokazuje to geografia wyborcza – zauważa Chwedoruk. – Jest jednak dodatkowa prawidłowość. Rok temu mniej więcej w tym samym czasie Sojusz też miał przyrost poparcia i wynikało to z gloryfikowania przez prawicę tzw. żołnierzy wyklętych. Niedawno - bo 1 marca obchodziliśmy tegoroczne święto "żołnierzy wyklętych" - przypomina.
Według niego, specyfika elektoratu SLD polega na tym, że ma on umiarkowanie lewicowe poglądy na gospodarkę, a w kwestiach światopoglądowych znajduje się między liberałami i konserwatystami. – Natomiast wyborców Sojuszu spajało podejście do historii. Dlatego sprawy emerytalne i symbolika z nimi związana jak i "żołnierze wyklęci", jako element polityki historycznej działają na wyborców SLD jak płachta na byka – zauważa politolog.
– Paradoks tej partii polega na tym, że wyborcy głosowali na Sojusz dlatego, że kojarzyła się im ona z PRL, zarówno w sprawach socjalnych jak i tych związanych z awansem społecznym, a liderzy tej partii zawsze chcieli się odcinać od PRL żeby móc poklepywać po plecach polityków UD, UW, potem PO. Ta partia nigdy nie mobilizowała tak naprawdę tego elektoratu, bo się go wstydziła – ocenia prof. Chwedoruk. – Ten elektorat głosuje więc sobie na PO i dopiero sprowokowany przez konserwatywną prawicę rocznicami historycznymi, czy hasłami dezubekizacji wraca pod skrzydła Sojuszu – dodaje.
Zdaniem Chwedoruka, SLD ma jeszcze ostatnią szansę "ze względów demograficznych" na zryw i wejście do Sejmu. – Wtedy dopiero może się zastanawiać co zrobić w długofalowej perspektywie by przetrwać. O faktycznej kondycji tej partii dużo powiedzą już wybory samorządowe, a kluczowe będą wyniki do sejmików wojewódzkich – podkreśla.
"Razemowcy" trafiają w próżnię
A co z Partią Razem? Formacja Adriana Zandberga nie chce mieć z SLD nic wspólnego, bo nawet nie uważa Sojuszu za partię lewicową. Ale sama na razie wiatru w żagle złapać nie może. – Ta partia trafia w społeczną próżnię. Chce dotrzeć do młodych ludzi. Tymczasem wśród młodych ludzi, a nawet tych w średnim wieku, prawie nie ma już w Polsce postaw lewicowych. Z podręczników szkolnych wyeliminowano już chyba wszelkie treści mówiące o rewolucji, czy sprawiedliwości społecznej – wskazuje politolog.
– Jedynym świadomym, lewicowym elektoratem jest w Polsce elektorat 60 plus, czyli elektorat emerytowanych pułkowników Ludowego Wojska Polskiego, funkcjonariuszy milicji i policji oraz ich rodzin i znajomych – uważa Chwedoruk.