Kolumna aut MON spieszyła się jednak tak bardzo, że z jednego z pojazdów wyszedł żandarm, który próbował go zmusić do zrobienia miejsca dla przewożonego oficjela. – Powiedział, że mam im zjechać z drogi, ale ja odmówiłem. No i wtedy muszę przyznać, że zachowałem się tak trochę nerwowo... Odpowiedziałem mu, że "Pan Macierewicz niestety musi poczekać". Na co ten żandarm odparł, że w limuzynie nie ma
Antoniego Macierewicza. Wyraźnie było jednak widać, że jest mu w tej sytuacji głupio – wspomina dziennikarz. Ostatecznie Wojciechowi Czuchnowskiemu nie udało się jednak powstrzymać rządowej kolumny przed wjechaniem na skrzyżowanie. – Ten żandarm wkurzony wrócił do swojego auta, po czym cała kolumna objechała wysepkę i przeciwległym pasem się wydostali – mówi.