Zamach? Wybuch? Wypadek? Wina rosyjskich kontrolerów? Wina Tuska? Jak w tym wszystkim się połapać? Konrad Piasecki dopytywał wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego, czy z tego można stworzyć jakiś spójny obraz i poukładać puzzle w całość. Nie można. Śledztwo jest złożone, a poza tym przy takiej prędkości samolotu nie powinni wszyscy zginąć. – Na zdrowy rozum – tak usłyszał.
Piasecki nie odpuszczał w Radiu Zet. Szukał jednego obrazu i nie mógł go dostrzec, a Zieliński kompletnie mu w tym nie pomagał. Po co, np., rosyjscy kontrolerzy, których prokuratura oskarża, mieliby źle sprowadzać samolot, w którym rzekomo były ładunki wybuchowe? Gdzie tu logika? – dopytywał.
– Ja nie widzę w tym sprzeczności logicznej, bo tak mogłoby być – odpowiadał Zieliński. I brnął dalej.
Jego zdaniem, jest istotniejsza sprawa. Mianowicie prędkość. – Samolot, gdyby spadł z takiej wysokości z jakiej spadł, i nie było tam nic innego niż uderzenie w grząski grunt, to może nie byłoby takich skutków, jakie miały miejsce... – mówi.
– Panie ministrze, ale ten samolot leciał 280 km/godzinę. Z tą prędkością uderzył w ziemię! – oponował Piasecki.
– Z tą prędkością samolot bardzo ciężkiej konstrukcji bardzo mocno uderzył w bardzo grząską ziemię, to na zdrowy rozum... Znane są przypadki uderzenia w skałę z taką prędkością samolotu, kiedy nie wszyscy zginęli – padła odpowiedź.
I wszystko jasne. Zarzut postawiony rosyjskim kontrolerom to, jak usłyszeliśmy tylko jeden z elementów tej układanki. O kolejnych będziemy pewnie słyszeć przez kolejne lata.
Gdy wiceminister powiedział, że tezy od zamachu rząd PO-PSL odrzucił już na samym początku, Piasecki poprosił o przykłady takich działań. Jednocześnie wymieniając cztery hipotezy, które ówcześnie badano. Jedną z nich był właśnie... zamach.