Gdyby Bartłomiej Misiewicz brał udział w zwyczajnej rekrutacji w Polskiej Grupy Zbrojeniowej, nie zostałby zatrudniony nawet na stanowisko pracownika biurowego w Radomiu. Znów dyskwalifikuje go brak wykształcenia wyższego. Sprawdzamy, jakie warunki musi spełniać pełnomocnik zarządu ds. komunikacji i ile może zarabiać. Już na wstępie wieloletni szef agencji PR mówi nam: "Raczej nie zatrudniłbym takiego człowieka i nie wiem, czy zapłaciłbym mu 4 tys. zł brutto".
Przygoda z PGZ
Ostatnio o pupilu ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza znów zrobiło się głośno. Okazało się, że po raz kolejny zaliczył miękkie lądowanie na ciepłym stołku w spółce skarbu państwa. Wielkie poruszenie spowodowała informacja, że były rzecznik MON został pełnomocnikiem zarządu ds. komunikacji w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. To powrót Bartłomieja Misiewicza do tej instytucji. Pierwsze kroki były rzecznik MON stawiał w spółce już w ubiegłym roku. Specjalnie dla niego zmieniono status PGZ, by bez wykształcenia wyższego mógł zasiadać w radzie nadzorczej.
Ale na tym nie koniec paradoksów: o wizerunek PGZ i komunikację z mediami, ma dbać człowiek, który jako rzecznik prasowy resortu obrony, pogrążył nie tylko siebie, ale i instytucję, którą reprezentował. Jeszcze większe emocje wywołały, co prawda zdementowane już przez PGZ i samego Misiewicza, informacje o wysokości wynagrodzenia w nowej pracy. "Fakt" i "Rzeczpospolita" donosiły o 50 tys. zł miesięcznie. W oświadczeniu wysłanym mediom PGZ podkreśla, że zarobki żadnego z pełnomocników zarządu PZG nie sięgają takiej kwoty.
Do biura w Radomiu, ale z wykształceniem wyższym
27-letni Bartłomiej Misiewicz zapewne nie poczuje się w spółce jak smarkacz. Bo ten organ państwowej obronności młodymi ludźmi stoi. Od lutego prezesem PGZ jest 34-letni Błażej Wojnicz. Rok temu PGZ otworzyła drzwi przed młodymi ludźmi, którzy "chcą pracować na rzecz rozwoju polskiego przemysłu obronnego i bezpieczeństwa kraju". Instytucja m.in. pracowników biurowych do oddziału w Radomiu wabiła etatami i przyjazną atmosferą. W kilku serwisach rekrutacyjnych do dziś zachowały się ogłoszenia. Ale już sam tytuł oferty rekrutacyjnej dyskwalifikuje Misiewicza. Na wstępie PGZ podkreśla, że szuka pracowników biurowych w Radomiu, ale obowiązkowo z wykształceniem wyższym (np. technicznym, prawnym finansowym). Kolejne kryterium to minimum dwuletni staż pracy.
W ogłoszeniu pojawiają się także inne warunki, które najpewniej były rzecznik MON spełnia: obsługa komputera; biegła znajomość pakietu MS Office ; mile widziana znajomość struktury organizacyjnej MON i aktów regulujących obrót wyrobami o znaczeniu strategicznym i obronnym; umiejętność analitycznego myślenia; bardzo dobre zdolności organizacyjne, interpersonalne, komunikacyjne.
HR-owcy łapią się za głowę
Na stronie Pracuj.pl odnajdujemy inne ogłoszenie rekrutacyjne na stanowisko pełnomocnika zarządu ds. organizacji i komunikacji w firmie Mb Recycling. Już pierwszy warunek wyklucza Misiewicza – trzeba mieć wykształcenie wyższe. Od kandydatów ponadto wymaga się: umiejętności przeprowadzania prezentacji dla różnego rodzaju słuchaczy; pracy w stresie i pod presją czasu.
Pracownicy ds. HR z dwóch dużych firm zapytani o to, ile zarabia się na stanowisku tożsamym do tego, które objął Misiewicz, natychmiast się dystansują. Nie chcą pod nazwiskiem wypowiadać się w tekście, który dotyczy byłego rzecznika MON. Ale nieoficjalnie – pomagają. Otóż, bez wykształcenia wyższego nie ma najmniejszych szans, by w jakiejkolwiek firmie dostać pracę na tym stanowisku. Od kandydata na podobne stanowisko oczekuje się minimum: wykształcenia wyższego, doświadczenia – najlepiej dziennikarskiego, w agencji PR czy po stronie klienta.
Zarobki uzależnione są od doświadczenia i wielkości zespołu, jaki ma pod sobą dana osoba. I tak, jeśli pełnomocnik zarządu ds. komunikacji kieruje dwoma osobami; ma od 32 do 35 lat i 5-7 lat doświadczenia, to może zarabiać od 22 do 25 tys. zł brutto (kwota zależna od rodzaju firmy). Jeśli natomiast ma pod sobą większy zespół (5-7 osób) i większe doświadczenie (7-9 lat), to już można mówić, że zajmuje stanowisko dyrektorskie i jego zarobki z tego tytułu są odpowiednio wyższe – 25-30 tys. zł brutto. Poprosiliśmy Polską Grupę Zbrojeniową o informacje m.in. na temat faktycznych zarobków Misiewicza. Jednak do czasu publikacji tekstu, odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Wieloletni szef dużej agencji PR mówi nam, że kwota 50 tys. zł miesięcznie w polskiej firmie jest nieosiągalna. – W dużej zagranicznej firmie, osoby z wieloletnim doświadczeniem, które jest potwierdzone umiejętnościami, mogą tyle zarobić. Ale żeby 27-latek był szefem grupy komunikacyjnej polskiego koncernu zbrojeniowego, przez który przechodzą miliony złotych, zamówienia państwowe, militarne, to absurd – podkreśla.